Grupa młodych ludzi wyrusza na zwiedzanie katakumb pod Paryżem. W gigantycznym podziemnym grobowcu zaczynają gnębić ich przerażające wizje. Czy odkryli wejście do piekieł? Tego dowiemy się z filmu „Jako w piekle, tak i na ziemi”, który niebawem wejdzie na ekrany kin. Podobne legendy krążą po świecie od dawna. Nauka nie ma dowodów na istnienie piekła, ale może wyjaśnić, dlaczego niektóre miejsca uznawane są przez ludzi za opanowane przez siłę nieczystą.
Potępieni 14 km pod ziemią
Być może trafiliście kiedyś na opowieść o studni do piekła. Ta historia krąży po internecie przynajmniej od 15 lat. Dotyczy tajnego radzieckiego projektu głębokich wierceń, które prowadzono na Syberii. Ponoć gdy wiertło dotarło na głębokość 14 km, nagle przebiło strop jaskini. Zaskoczeni tym odkryciem badacze opuścili do niej superodporny mikrofon i czujniki. Temperatura w grocie przekraczała tysiąc stopni Celsjusza. A mikrofon zarejestrował upiorne jęki i wycia.
Ta historia zyskała zaskakującą popularność. Zapewne przyczyniło się do tego dostępne w internecie nagranie „piekielnych” dźwięków. Szybko okazało się, że są one przetworzoną ścieżką dźwiękową z bardzo marnego horroru noszącego tytuł „Baron Blood” To jednak nie zniechęciło internautów. Historia doczekała się regionalnych odmian. Według jednej z nich „dziura” miała zostać wywiercona na Alasce, a z otworu wyskoczył sam diabeł, który zabił 13 górników. Według innej słynny badacz mórz Jacques Cousteau miał zrezygnować znurkowania po tym, jak pod wodą usłyszał jęki potępionych.
Co ciekawe, oryginalna opowieść zawierała ziarenko prawdy. W Rosji Radzieckiej wykonywano niezwykle głębokie odwierty, jednak nie na Syberii, ale na Półwyspie Kolskim. Najgłębszy z nich sięgnął 12 262 metrów, zanim skończyły się fundusze na dalsze badania. I rzeczywiście planowano dowiercić się na głębokość 14 km. Tu jednak fakty się kończą, a zaczynają mity.
Brama piekieł zieje metanem
Podobnie sprawa wygląda w przypadku turkmeńskiej wioski Derweze. W roku 1971 ta nazwa nabrała wyjątkowego znaczenia. I znów w owej historii mają swój udział radzieccy naukowcy. Odkryli w tym rejonie złoże gazu ziemnego położone na niewielkiej głębokości. Gdy jednak zaczęli wiercenie, doszło do katastrofy. Gaz wypełnił płytką kieszeń tuż pod ziemią. Naruszenie równowagi złoża doprowadziło do zapadnięcia się gruntu - zniknął obóz i cały sprzęt. Na szczęście nikt nie zginął.
W miejscu odwiertu powstała dziura głębokości 20 i średnicy 70 metrów, z której wydobywały się ogromne ilości metanu. Badacze uznali, że może on stanowić zagrożenie dla pobliskiej wioski i postanowili podpalić gaz. Według ich obliczeń ogień miał wygasnąć po kilku tygodniach.
Od tamtej chwili minęły 43 lata. Ogień wciąż płonie i nic nie wskazuje na to, by słabnął. Z krateru w ziemi buchają pomarańczowe płomienie, bije żar, a na dnie gotuje się błoto. Nic dziwnego, że mieszkańcy nazwali to miejsce Bramą Piekieł. Rząd Turkmenistanu planuje zasypać dziurę i wygasić ogień, ale nie podano, w jaki sposób chce zatrzymać wypływ gazu spod ziemi.
Komentarze