Niecodzienne znalezisko pod niebem Tybetu
Datowana na 221 rok p.n.e. inskrypcja została wykonana charakterystycznym dla dynastii Qin pismem małopieczęciowym (xiaozhuan). To jedyny zachowany w pierwotnym miejscu kamienny monument pozostawiony przez Qin Shi Huanga po zjednoczeniu państwa. Jak dodaje Tong Tao z Instytutu Archeologii Chińskiej Akademii Nauk Społecznych, ta kamienna rzeźba położona u źródeł Rzeki Żółtej jest zarazem najbardziej kompletną i ma wielkie znaczenie. Tekst odsłania cesarski rozkaz z 26. roku panowania. Władca nakazał wtedy pięciu Wielkim Mistrzom Yi poprowadzić grupę alchemików na zachód, w kierunku gór Kunlun, by odnaleźć eliksir nieśmiertelności. Szczegóły wyprawy budzą zdumienie. Ekipa podróżowała powozem przez góry, docierając do jeziora Zhaling pierwszego dnia trzeciego miesiąca. Jak na III wiek p.n.e. i przemieszczanie się w tak wymagającym terenie, to przedsięwzięcie trudno określić innym mianem niż “szalone”. Sam cesarz wydawał się natomiast wyjątkowo zdeterminowany w poszukiwaniu sposobów na uzyskanie nieśmiertelności.
Czytaj też: Tajemnicza tabliczka z nieznanym językiem odkryta w Turcji. Archeolodzy stoją przed wielką zagadką
Qin Shi Huang (259-210 p.n.e.) przeszedł do historii jako zjednoczyciel Chin. Jego dokonania – standaryzacja pisma, miar i wag, budowa Wielkiego Muru czy stworzenie Terakotowej Armii – budzą podziw. Jednak władca miał też mroczną stronę: chorobliwą fascynację nieśmiertelnością. Dotąd znaliśmy głównie jego wschodnią ekspedycję z alchemikiem Xu Fu. Nowe odkrycie sugeruje, że poszukiwania prowadzono także w przeciwnym kierunku. Odkrycie rzuca nowe światło na fascynację władcy tym tematem. Gdy starożytne źródła wspominały tylko o wyprawie na wschód, nowo odkryta inskrypcja, o czym piszą chińskie media, dowodzi, że cesarz wysyłał ekspedycje w różnych kierunkach. Góry Kunlun w chińskiej mitologii uchodziły za siedzibę bogów i miejsce, gdzie można było zdobyć eliksir życia. Wygląda na to, że Qin Shi Huang traktował te legendy śmiertelnie poważnie.
Spór o autentyczność i potencjalne konsekwencje odkrycia
Nie wszyscy badacze przyjmują odkrycie bezkrytycznie. Xin Deyong z Uniwersytetu Pekińskiego kwestionuje autentyczność, wskazując na logistyczną niemożliwość takiej wyprawy na ponad 4000 metrów n.p.m. Trudno się dziwić sceptycyzmowi, wszak organizacja takiej misji w ówczesnych realiach wydaje się niewyobrażalna. Jednak fizyk Li Yuelin z Argonne National Laboratory w Stanach Zjednoczonych przedstawił naukowe kontrargumenty. Jak zauważa, gdy starożytne artefakty są przekazywane, niemożliwe jest ostateczne udowodnienie ich autentyczności bez odpowiednich zapisów. Można jedynie pokazać, że są one zgodne z tym, co wiemy o tamtej epoce. A w tym przypadku tekst, kontekst historyczny i technika odpowiadają temu, co wiemy.
Czytaj też: Jaskinia Tinshemet skrywała niezwykłą tajemnicę. Kto leży na najstarszym cmentarzu świata?
Wśród kluczowych poszlak, które wskazują na autentyczność odkrycia, archeolodzy wymieniają między innymi technikę wykonania (ślady płaskiego dłuta typowe dla epoki Qin), charakterystyczne wypełnienie rzeźb cynobrem lub wapnem, datowanie przekraczające 2000 lat, a także gramatykę i styl zgodne z dokumentami okresu Qin-Han. Dokonane odkrycie jasno pokazuje, że konieczne jest ponowne przemyślenie skali cesarskiej obsesji. Zamiast pojedynczych wypraw, Qin Shi Huang prawdopodobnie prowadził systematyczne poszukiwania eliksiru życia na terenie całych Chin i poza ich granicami. Choć jego marzenie o nieśmiertelności okazało się płonne, to właśnie takie znaleziska przypominają, jak bardzo ludzkie lęki kształtują bieg historii. Po śmierci Pierwszy Cesarz został natomiast pochowany w miejscu, w którym strzeże go słynna Terakotowa Armia.