Niewyjaśniona anomalia na niebie z 1977 roku, którą widziały setki świadków. Władze ZSRR przyznały się do niewiedzy

Rankiem 20 września 1977 roku mieszkańcy Pietrozawodzka w ZSRR ujrzeli na niebie coś niezwykłego. Sporych rozmiarów obiekt przypominał świecącą meduzę, która przez ponad 10 minut zasypywała miasto siecią bardzo cienkich promieni. Choć zjawisko widziano na obszarze od Kopenhagi po Władywostok, a badania trwały 13 lat, jego przyczyna pozostaje zagadką.
Niewyjaśniona anomalia na niebie z 1977 roku, którą widziały setki świadków. Władze ZSRR przyznały się do niewiedzy

Dziwne światła nad Pietrozawodzkiem

Początek całej historii miał miejsce około godziny 4:00. Działo się to na niebie nad Pietrozawodzkiem – miastem położonym na terenie dzisiejszej Rosji, będącym stolicą Republiki Karelii. Z relacji autorstwa Nikołaja Miłowa wynika, że świadkowie tych dziwnych wydarzeń ujrzeli coś, co nazywali ogromną gwiazdą. Kształtem przywodziła ona na myśl meduzę, z której na miasto spadało wiele cienkich promieni. Osoby znajdujące się w pobliżu mówiły o czymś w rodzaju świetlistego deszczu. Po około 10 minutach obiekt ten zaczął się przekształcać. Zyskał wtedy formę jasnego półokręgu i w pewnym momencie odleciał w kierunku jeziora Onega. Za nim zostały natomiast szare chmury z czerwoną poświatą.

Czytaj też: Odkrycie stulecia we Włoszech. Archeolodzy odnaleźli nietknięty grobowiec sprzed rzymskiej cywilizacji

Już sam opis tych wydarzeń może mrozić krew w żyłach, a sprawa staje się jeszcze ciekawsza, gdy zdamy sobie sprawę, iż zagadkowe zjawisko było obserwowane na ogromnym obszarze. Jego zasięg obejmował tereny od Kopenhagi i Helsinek po Władywostok. Wśród świadków znaleźli się nie tylko cywile, ale też personel medyczny, milicjanci, marynarze i astronomowie amatorzy. Do końca 1978 roku zebrano łącznie 85 raportów. Inni obserwatorzy widzieli kule wielkości Księżyca, lecące ze zachodu na wschód i zostawiające pomarańczowe smugi. Jeden ze świadków opisał obiekt jako „soczewkę otoczoną przyćmionym, przezroczystym pierścieniem” z 16 pulsującymi czerwonymi promieniami.

Fizyczne ślady i wpływ na przyrodę

Zjawisko pozostawiło po sobie namacalne dowody, dlatego nie sposób mówić o zbiorowej halucynacji. Niektórzy świadkowie odczuwali prąd elektryczny podczas obserwacji i skarżyli się później na złe samopoczucie. Na ziemi i parapetach znaleziono dziury, a szyby i ramy okienne uległy uszkodzeniom. Analiza stopionego szkła ujawniła coś dziwnego: krystaliczną strukturę na powierzchni niekrystalicznego szkła, co uznano za niemożliwe. Inżynierowie w rejonie Pietrozawodzka odnotowali poważne awarie sprzętu komputerowego, które po czasie samoistnie ustąpiły. Co ciekawe, większość radarów, między innymi w Helsinkach i Pieskach nie wykryła niczego, choć lokalny radar meteorologiczny później zarejestrował świetliste obiekty. Najbardziej zaskakujący był nagły rozkwit przyrody. Jeden ze świadków, Jurij Linnik, donosił o ponownym kwitnieniu róż w swoim ogrodzie i drugiej fazie kwitnienia u 10 gatunków roślin zielnych. Jego zdaniem było to niezwykłe – szczególnie na tej szerokości geograficznej po jesiennej równonocy.

Czytaj też: Nowa egzoplaneta w idealnym miejscu. To już piąta krążąca wokół tej gwiazdy!

Zastanawiająca wydaje się reakcja władz ZSRR, które… przyznały się do niewiedzy w odniesieniu do tego, co tak naprawdę się wydarzyło. Z kolei kraje północnej Europy wyrażały obawy, ponieważ pojawiły się plotki o testach nowej broni, którą mieliby posiadać Sowieci. Wstępny raport Akademii Nauk ZSRR z 1977 roku był zaskakująco szczery, a jego autorzy stwierdzili, iż na podstawie dostępnych danych niemożliwe jest zadowalające zrozumienie obserwowanego zjawiska. Pod międzynarodową presją Związek Radziecki uruchomił w 1978 roku tajny program Setka AN, który działał przez 13 lat, do 1990 roku. Pomimo tak długiego czasu pracy ekspertów, nie udało im się uzyskać odpowiedzi na pytania o to, co się wydarzyło feralnego poranka 1977 roku.

Lista potencjalnych wyjaśnień była długa, lecz żadne nie zyskało powszechnej akceptacji

Mimo wieloletnich badań, żadna teoria nie zyskała powszechnej akceptacji. Eksperci zajmujący się tą sprawą brali pod uwagę szereg różnych scenariuszy. Te obejmowały między innymi start satelity Kosmos-955, nietypowe zorze polarne wywołane rozbłyskami słonecznymi, testy rakiet balistycznych**,** zjawiska chemiluminescencyjne w atmosferze oraz balony meteorologiczne zlokalizowane na dużych wysokościach. Każda teoria miała luki. Ukraiński badacz Oleh Pruss, powołując się na wieloletnie doświadczenie z obserwacji startów rakiet, stwierdził, iż w Pietrozawodzku geneza dziwnego zjawiska musiała leżeć zupełnie gdzie indziej.

Radzieckie śledztwo spotkało się z krytyką. W. Migulin uznał je za pobieżne i niedokładne, a James Oberg sugerował, że to zasłona dymna mająca ukryć prawdę o radzieckich UFO. Mimo to tamtejsi uczeni przekonywali, jakoby brakowało dowodów na pozaziemskie pochodzenie zagadkowego obiektu. Z perspektywy czasu sprawa pozostaje wyjątkowo tajemnicza. Wydarzenia z Pietrozawodzka pozostają jedną z najlepiej udokumentowanych i najbardziej tajemniczych anomalii w historii. Choć zaangażowano ogromne środki i specjalistów, natura tego spektaklu wciąż wymyka się nauce.