
Promienie kosmiczne jako narzędzie archeologiczne
Radiografia mionowa to nieinwazyjna technika obrazowania wykorzystująca naturalnie występujące miony. Te cząstki powstają, gdy promienie kosmiczne zderzają się z atomami w górnych warstwach atmosfery. Ich ogromna zaleta to zdolność do przenikania przez setki metrów skały, podczas gdy promienie rentgena zatrzymują się po kilkudziesięciu centymetrach. To czyni z nich idealne narzędzie do badania gęstych, monumentalnych budowli. Jak podkreśla Edmundo García Solís z Chicago State University, który koordynuje projekt, radiografia mionowa dociera na praktycznie nieograniczone głębokości. To kluczowa różnica w stosunku do wcześniejszych prób, na przykład obrazowania oporności elektrycznej z 2016 roku. Tamta metoda wskazywała jedynie na możliwe anomalie, ale nie dawała wyraźnego obrazu. Teraz naukowcy mają szansę na coś więcej niż tylko domysły.
Czytaj też: Anglosaski skarb z VI wieku zawiera niezwykły trop. Eksperci mówią o rytualnej ofierze
El Castillo, zwana też Świątynią Kukulkana, to nie byle jaka budowla. Jej podstawa ma bok długości 55,5 metra, a wysokość sięga prawie 30 metrów. To największa pod względem kubatury konstrukcja w całym Chichén Itzá. Jak wiele świątyń Majów, skrywa w sobie starsze fazy budowy – kolejne warstwy nadbudowywane jedna na drugiej przez wieki. Kilka lat temu, w 2018 roku, geofizycy odkryli coś niezwykłego. Okazało się, iż cała piramida stoi na ogromnej, zalanej wodą jamie krasowej, czyli cenote. Ta podziemna komora ma głębokość około 21 metrów. Dla Majów cenoty nie były zwykłymi zbiornikami wody. Uważano je za święte portale prowadzące do Xibalby, podziemnego świata, oraz siedziby Chaaca, boga deszczu i piorunów. To odkrycie kompletnie zmienia perspektywę – El Castillo nie zbudowano w przypadkowym miejscu, ale dokładnie nad wejściem do sacrum. W latach 30. ubiegłego wieku archeolodzy dotarli do dwóch ukrytych komnat. Znaleźli w nich rytualne przedmioty, w tym charakterystyczną rzeźbę Chac Mool i tron w kształcie jaguara.
Poszukiwania trzeciej komory
Prace terenowe zaplanowano na ostatni kwartał tego roku i mają potrwać około pół roku. Naukowcy przygotowali już dwa specjalne detektory mionów, zaprojektowane tak, by wytrzymać trudne warunki panujące wewnątrz piramidy: wilgotność sięgającą 95%, temperaturę około 32 stopni Celsjusza i bardzo ciasne przestrzenie. Strategia jest rozsądna i dwuetapowa. Najpierw detektory zostaną użyte do zmapowania dwóch znanych od dawna komór. Jeśli technologia poprawnie je „zobaczy”, będzie to dowód, iż działa w tym konkretnym środowisku. Dopiero wtedy zespół rozpocznie szerokie skanowanie całej struktury w poszukiwaniu innych pustek. Głównym celem jest weryfikacja hipotezy o istnieniu trzeciej, nieodkrytej komory.
Czytaj też: Prehistoryczne zombie. Pochówek z Niemiec pokazuje, jak z nimi walczono
Nie brakuje spekulacji, co mogłoby się w niej znajdować. Virginia E. Miller, znawczyni architektury regionu, od lat sugeruje, że wcześniejsza warstwa piramidy mogła być grobowcem władcy. Odkrycie królewskiego pochówku wewnątrz El Castillo byłoby oczywiście sensacją. Trzeba jednak pamiętać, że radiografia mionowa pokaże tylko kontury pustej przestrzeni. Nie powie nam, co – jeśli cokolwiek – znajduje się w środku. To już zadanie dla tradycyjnej archeologii, o ile w ogóle dojdzie do odkopania takiego pomieszczenia. Cały projekt to fascynujący przykład symbiozy nauk. Zaawansowana fizyka cząstek, rozwijana dla zrozumienia wszechświata, znajduje praktyczne zastosowanie w odkrywaniu naszej własnej historii. Pozwala zajrzeć w głąb zabytku bez ryzyka jego uszkodzenia, co jest nieocenione w przypadku tak delikatnego i cennego obiektu. Pierwsze konkretne wyniki powinniśmy poznać w 2026 roku.