Planeta 9. Poszukiwania tajemniczej planety Układu Słonecznego zbliżają się do końca

W 2016 roku astronomowie z Caltech przedstawili ekscytującą teorię dotyczącą budowy Układu Słonecznego. W opublikowanej wtedy pracy badacze wykazali, iż istnieje duże prawdopodobieństwo tego, że na obrzeżach naszego układu planetarnego znajduje się jeszcze jedna, nigdy wcześniej niewidziana planeta. Od tego czasu naukowcy poszukują tejże planety za pomocą wszystkich dostępnych teleskopów. Jak dotąd hipotetycznej planety nie udało się znaleźć. Wszystko jednak wskazuje na to, że poszukiwania wkrótce dobiegną końca. Musimy jeszcze poczekać kilka lat.
Planeta 9. Poszukiwania tajemniczej planety Układu Słonecznego zbliżają się do końca

Sama idea tego, że wokół Słońca może krążyć jeszcze jedna planeta, jest niezwykle interesująca. Jakby nie patrzeć odkrycie takiego globu pokazałoby naocznie, jak trudne jest przeszukiwanie przestrzeni kosmicznej. Z drugiej jednak strony otrzymalibyśmy gratis od losu jeszcze jeden fascynujący glob, do którego moglibyśmy wysłać sondy kosmiczne, bez konieczności opanowywania technologii niezbędnej do podróży międzygwiezdnych/ Niemal natychmiast pojawiłyby się pytania o to, jak wygląda taka planeta. Czy bardziej przypomina jednorodnego barwnie Urana i Neptuna, czy też jest pokryta wirami i gigantycznymi cyklonami, jak Jowisz.

Warto tutaj przypomnieć, że choć pierwsze sześć planet Układu Słonecznego człowiek zna od tysięcy lat, jeszcze od czasów Babilonu, to jednak Urana i Neptuna odkryto stosunkowo niedawno, odpowiednio w XVIII i XIX wieku. Mało tego, w 1930 roku, a więc zaledwie niecałe sto lat temu Clyde Tombaugh odkrył Plutona, który do 2006 roku był uważany za najdalszą, ostatnią planetę Układu Słonecznego. Odkrycie zatem nowej planety w XXI wieku nie byłoby niczym dziwnym, a jedynie oznaczałoby już czwarty kolejny wiek, w którym odkryto planetę Układu Słonecznego.

Czytaj także: Planeta 9 nie daje naukowcom spokoju. Czy planetoida CNEOS14 wskazała nam, gdzie jej szukać?

Z Plutonem tutaj jest jeszcze jeden interesujący związek. Otóż jednym z twórców teorii o istnieniu tzw. Planety 9, jest Mike Brown, który paradoksalnie w dużej mierze odpowiada za wyrzucenie Plutona ze spisu planet. Można zatem powiedzieć, że możemy wkrótce stać się świadkami sytuacji, w której człowiek, który pozbawił Plutona miana dziewiątej planety Układu Słonecznego, odkryje inną dziewiątą planetę Układu Słonecznego.

Skąd się wzięła Planeta 9?

Cała historia poszukiwań tejże hipotetycznej planety rozpoczęła się wraz z odkryciem Sedny, planety karłowatej, która po eliptycznej orbicie krąży wokół Słońca. To właśnie ta nietypowa orbita zwróciła uwagę naukowców. Wyglądała ona bowiem tak, jakby jakaś inna, nieznana masa znajdująca się daleko za Neptunem oddziaływania na Sednę grawitacyjnie. Sytuacja stała się jeszcze ciekawsza, kiedy w 2014 roku opisano inny obiekt Pasa Kuipera skatalogowany pod numerem 2012 VP113, a którego orbita także przypominała orbitę Sedny. Pojawiło się zatem pytanie, czy takich obiektów jest więcej, a jeżeli tak, to czy one także są przyciągane przez ów nieznany hipotetyczny obiekt.

W toku swoich badań naukowcy odkryli więcej obiektów wskazujących na obecność nieznanej jeszcze planety. Lata mijały, planety jak nie było, tak nie ma, ale jednocześnie do dzisiaj udało się odkryć już 13 obiektów wskazujących na to, że jednak tajemnicza planeta może istnieć.

Analiza orbit tych obiektów pozwoliła naukowcom nieco zawęzić parametry hipotetycznej planety i jej orbity. Okazało się bowiem, że ruch tych trzynastu nietypowych obiektów transneptunowych wskazuje na to, że w przestrzeni kosmicznej może znajdować się planeta o masie od 5 do 10 mas Ziemi, średnicy dwóch mas Ziemi. Gdzie jest ta tajemnicza planeta? Nie da się tego jednak jednoznacznie ustalić, ale wszystko wskazuje na odległość około 500 AU od Słońca (1 AU = 1 jednostka astronomiczna = 150 mln km). Dla porównania warto dodać, że najdalsza znana planeta od Słońca, czyli odległy Neptun znajduje się w odległości zaledwie 30 AU od Słońca.

Jeżeli faktycznie Planeta 9 krąży wokół Słońca w odległości 500 AU, to jedno okrążenie Słońca (jeden rok) zajmuje jej od 5000 do 10000 lat. Mamy zatem do czynienia z obiektem, który nie przypomina żadnego, który dotychczas poznaliśmy. Tutaj jeszcze należy uwzględnić fakt, że owa planeta sama może poruszać się po orbicie eliptycznej i oddalać się regularnie od Słońca na znacznie większe odległości.

Czytaj także: W Układzie Słonecznym kryje się jeszcze jedna planeta. Wiemy jak ona wygląda

Powyższe parametry wskazują zatem dlaczego tak niewiarygodnie trudno znaleźć ten obiekt. Sama planeta wszak nie emituje własnego światła. Zatem szukając planety, musimy na niebie szukać fotonów, które wyemitowane ze Słońca pokonały 500 jednostek astronomicznych, odbić się od planety i wrócić na Ziemię. Mówiąc inaczej, planeta ta jest niezwykle ciemna nawet dla najlepszych teleskopów naziemnych. Jeżeli dodamy do tego fakt, że nie wiemy, w którym miejscu orbity powinniśmy szukać tego obiektu, zrozumiemy, dlaczego wciąż planety nie znaleźliśmy.

Warto jednak podkreślić coś innego: orbity obiektów transneptunowych znacznie łatwiej wytłumaczyć, jeżeli dziewiąta planeta faktycznie istnieje, niż gdyby jej nie było. Pokusa prowadzenia poszukiwań jest zatem ogromna.

Analiza danych z przeglądów nieba prowadzonych za pomocą teleskopu Pan-STARRS oraz Teleskopu Subaru jak na razie nie pozwoliła na odkrycie obiektu. Naukowcy jednak z dużą nadzieją spoglądają na powstające w Chile Obserwatorium Very C. Rubin. Teleskop ten ma zrewolucjonizować obserwacje astronomiczne prowadzone z Ziemi.

Naukowcy przyznają, że jeżeli w ciągu kilku lat od uruchomienia teleskopu (które aktualnie zaplanowane jest na koniec 2025 roku), Planety 9 nie uda się znaleźć, to po prostu jej tam nie ma. Wielu naukowców, nawet tych, którzy w 2016 roku sceptycznie przysłuchiwali się twórcom teorii Planety 9, obecnie jest przekonana, że dzielą nas lata od rewolucji w naszej wiedzy o Układzie Słonecznym. Rozwiązanie zagadki Planety 9 – niezależnie od tego, czy zakończy się ono odkryciem planety, czy też zanegowaniem jej istnienia — zbliża się wielkimi krokami.