Mamy nowy okręt! Polska właśnie wzmocniła bezpieczeństwo na Bałtyku

Na początku lipca 2025 roku w Gdańsku Polacy otworzyli nowy rozdział naszej krajowej marynarki wojennej, kiedy to okręt ORP Jerzy Różycki po raz pierwszy “zasmakował” swoim kadłubem wód Morza Bałtyckiego.
Mamy nowy okręt! Polska właśnie wzmocniła bezpieczeństwo na Bałtyku

W gdańskiej stoczni Remontowa Shipbuilding miało miejsce uroczyste zwodowanie pierwszego okrętu typu Delfin, który został nazwany na cześć kryptologa z czasów II wojny światowej. Z perspektywy Polski jest to wielki przełom w zakresie morskiego rozpoznania elektronicznego i obrony regionalnej. Nowy okręt stanowi bowiem odpowiedź na zmieniające się zagrożenia na Bałtyku, a to szczególnie w kontekście rosnącej aktywności wywiadowczej w rejonach podwodnych.

Okręt ORP Jerzy Różycki już w wodzie, ale ciągle nie na służbie

Nasz polski projekt DELFIN zakłada budowę dwóch okrętów klasy SIGINT (Signals Intelligence), a więc tych “szpiegowskich”, bo odpowiadających za rozpoznanie sygnałowe. Program jest realizowany przez szwedzką firmę Saab, która to jest głównym wykonawcą, a wspiera ją polska firma Remontowa Shipbuilding przy jednoczesnym wsparciu projektowym MMC Ship Design. ORP Jerzy Różycki to pierwsza z dwóch planowanych jednostek bazujących na platformie szwedzkiego HMS Artemis, który jest okrętem nowym, jako że wszedł do służby w 2024 roku.

Czytaj też: Chiny mają nową broń. Nie straszny jej arktyczny mróz i saharyjski piach

Okręt ma długość około 74 metrów i wyporność bliską 3000 ton. Na jego pokładzie znajdzie się miejsce dla 35–40 członków załogi, rozmieszczonych w 35 kajutach z 40 kojami. Napęd zapewniają mu z kolei cztery generatory dieslowsko-elektryczne o mocy 990 kW każdy, które nie tylko zaspokajają potrzeby napędowe, ale i dostarczają moc do urządzeń elektronicznych o wysokim poborze mocy. Nie są to byle systemy, bo okręty SIGINT takie jak ORP Jerzy Różycki to nie tylko “podsłuchiwacze”, a w praktyce zaawansowane pływające centra dowodzenia. Ich główną rolą jest rzeczywiście przechwytywanie sygnałów radarowych, łączności okrętowej i podwodnej, wykrywanie czujników akustycznych oraz prowadzenie rozpoznania obrazowego na szerokim spektrum elektromagnetycznym. W tych jednostkach nie chodzi więc o siłę ognia, ale o dominację informacyjną, a to akurat na Bałtyku pełnym kabli podmorskich, farm wiatrowych i korytarzy dla okrętów podwodnych staje się kluczowym węzłem wywiadowczym w sieci NATO.

Czytaj też: Rosja i Chiny mogą się bać. Amerykańskie czołgi przechodzą tajemniczą transformację stealth

ORP Jerzy Różycki został zwodowany wprawdzie z ukończonym kadłubem, ale nadal wymaga instalacji systemów misji oraz przejścia testów portowych (HAT) i morskich (SAT), które wykona stocznia Remontowa. Dopiero po nich nastąpi szkolenie załogi i oficjalne wejście do służby. Wraz z drugim okrętem będzie gotowy do realizowania misji do 2027 roku, zastępując wysłużone i ewidentnie przestarzałe okręty Projektu 863, czyli ORP Hydrograf i ORP Nawigator, które zostały zbudowane jeszcze w latach 70. Pozostaje więc pytanie – czy na pewno potrzebujemy takich okrętów?

Czy okręty SIGNIT na Morzu Bałtyckim są ważne?

Dlaczego akurat teraz stawia się na okręty SIGINT? W ostatnich latach znacząco wzrosła aktywność cichych flot i okrętów podwodnych, a przede wszystkim wzrosło ryzyko sabotażu podwodnego, co obejmuje niszczenie kabli telekomunikacyjnych i gazociągów. W takich realiach “widzenie i słyszenie” pod falami jest równie ważne jak rakiety na pokładzie, a inwestując w rozpoznanie elektroniczne, Polska wzmacnia swoją autonomię, integruje się w większym stopniu z sojuszem NATO i przygotowuje na zagrożenia hybrydowe.

Czytaj też: Rosja ma nowe myśliwce i to wiele nam mówi. Czy to na pewno rewolucja?

ORP Jerzy Różycki to tym samym więcej niż nowy okręt szpiegowski. To pływający dowód strategicznego myślenia o bezpieczeństwie Bałtyku, który w regionie, gdzie milczenie bywa najgłośniejszym sygnałem, staje się strażnikiem podmorskich szlaków i danych.