W gdańskiej stoczni Remontowa Shipbuilding miało miejsce uroczyste zwodowanie pierwszego okrętu typu Delfin, który został nazwany na cześć kryptologa z czasów II wojny światowej. Z perspektywy Polski jest to wielki przełom w zakresie morskiego rozpoznania elektronicznego i obrony regionalnej. Nowy okręt stanowi bowiem odpowiedź na zmieniające się zagrożenia na Bałtyku, a to szczególnie w kontekście rosnącej aktywności wywiadowczej w rejonach podwodnych.
Okręt ORP Jerzy Różycki już w wodzie, ale ciągle nie na służbie
Nasz polski projekt DELFIN zakłada budowę dwóch okrętów klasy SIGINT (Signals Intelligence), a więc tych “szpiegowskich”, bo odpowiadających za rozpoznanie sygnałowe. Program jest realizowany przez szwedzką firmę Saab, która to jest głównym wykonawcą, a wspiera ją polska firma Remontowa Shipbuilding przy jednoczesnym wsparciu projektowym MMC Ship Design. ORP Jerzy Różycki to pierwsza z dwóch planowanych jednostek bazujących na platformie szwedzkiego HMS Artemis, który jest okrętem nowym, jako że wszedł do służby w 2024 roku.
Czytaj też: Chiny mają nową broń. Nie straszny jej arktyczny mróz i saharyjski piach
Okręt ma długość około 74 metrów i wyporność bliską 3000 ton. Na jego pokładzie znajdzie się miejsce dla 35–40 członków załogi, rozmieszczonych w 35 kajutach z 40 kojami. Napęd zapewniają mu z kolei cztery generatory dieslowsko-elektryczne o mocy 990 kW każdy, które nie tylko zaspokajają potrzeby napędowe, ale i dostarczają moc do urządzeń elektronicznych o wysokim poborze mocy. Nie są to byle systemy, bo okręty SIGINT takie jak ORP Jerzy Różycki to nie tylko “podsłuchiwacze”, a w praktyce zaawansowane pływające centra dowodzenia. Ich główną rolą jest rzeczywiście przechwytywanie sygnałów radarowych, łączności okrętowej i podwodnej, wykrywanie czujników akustycznych oraz prowadzenie rozpoznania obrazowego na szerokim spektrum elektromagnetycznym. W tych jednostkach nie chodzi więc o siłę ognia, ale o dominację informacyjną, a to akurat na Bałtyku pełnym kabli podmorskich, farm wiatrowych i korytarzy dla okrętów podwodnych staje się kluczowym węzłem wywiadowczym w sieci NATO.

Czytaj też: Rosja i Chiny mogą się bać. Amerykańskie czołgi przechodzą tajemniczą transformację stealth
ORP Jerzy Różycki został zwodowany wprawdzie z ukończonym kadłubem, ale nadal wymaga instalacji systemów misji oraz przejścia testów portowych (HAT) i morskich (SAT), które wykona stocznia Remontowa. Dopiero po nich nastąpi szkolenie załogi i oficjalne wejście do służby. Wraz z drugim okrętem będzie gotowy do realizowania misji do 2027 roku, zastępując wysłużone i ewidentnie przestarzałe okręty Projektu 863, czyli ORP Hydrograf i ORP Nawigator, które zostały zbudowane jeszcze w latach 70. Pozostaje więc pytanie – czy na pewno potrzebujemy takich okrętów?
Czy okręty SIGNIT na Morzu Bałtyckim są ważne?
Dlaczego akurat teraz stawia się na okręty SIGINT? W ostatnich latach znacząco wzrosła aktywność cichych flot i okrętów podwodnych, a przede wszystkim wzrosło ryzyko sabotażu podwodnego, co obejmuje niszczenie kabli telekomunikacyjnych i gazociągów. W takich realiach “widzenie i słyszenie” pod falami jest równie ważne jak rakiety na pokładzie, a inwestując w rozpoznanie elektroniczne, Polska wzmacnia swoją autonomię, integruje się w większym stopniu z sojuszem NATO i przygotowuje na zagrożenia hybrydowe.

Czytaj też: Rosja ma nowe myśliwce i to wiele nam mówi. Czy to na pewno rewolucja?
ORP Jerzy Różycki to tym samym więcej niż nowy okręt szpiegowski. To pływający dowód strategicznego myślenia o bezpieczeństwie Bałtyku, który w regionie, gdzie milczenie bywa najgłośniejszym sygnałem, staje się strażnikiem podmorskich szlaków i danych.