Kometa C/2025 F2 (SWAN) jest nowością dla naukowców. Obiekt ten został po raz pierwszy dostrzeżony przez astronoma amatora z Australii podczas przeglądania zdjęć wykonanych przez kosmiczne obserwatorium SOHO zarządzane przez NASA oraz Europejską Agencję Kosmiczną. Początkowo obiekt skatalogowano pod nazwą SWAN25F, a dopiero później ustalono, że faktycznie w tym przypadku mamy do czynienia z kometą i nazwę zmodyfikowano do konwencji tworzenia nazw znanych komet.
Warto tutaj podkreślić, że w przeciwieństwie do większości komet, tę udało się odkryć bardzo blisko peryhelium orbity. Kometa maksymalnie zbliży się do Słońca na orbicie nie za kilka, czy kilkanaście miesięcy, a już 1 maja. Znajdzie się wtedy około 50 milionów kilometrów od Słońca, a więc stosunkowo daleko, jak na kometę.
Czytaj także: Niezwykłe zjawisko astronomiczne już w kwietniu. Tego nie możesz przegapić
Jak się jednak okazuje, tuż po odkryciu, bowiem już 3 kwietnia, kometa istotnie i gwałtownie zwiększyła swoją jasność. Naukowcy podejrzewają, że na jej powierzchni doszło do erupcji, która spowodowała tymczasowy wzrost jasności, po którym nastąpił kilkudniowy jej spadek.
Jak na razie nie sposób ustalić, z czym tak naprawdę mieliśmy do czynienia. Możliwe, że pod wpływem promieniowania słonecznego coraz intensywniej ogrzewającego jądro komety, doszło do sublimacji lodu pod powierzchnią jądra komety, wzrostu ciśnienia, a następnie gwałtownego pęknięcia warstwy lodu na powierzchni i gwałtownego wyrównania ciśnienia, z którym mogłaby wiązać się erupcja swoistej kriomagmy. W takim przypadku doszłoby do rozszerzenia komy komety, czyli otaczającej jądro komety chmury pyłu i gazu.
Nie byłaby to pierwsza kometa kriowulkaniczna, która dała popis tego typu. Wystarczy tutaj wspomnieć kometę 12P/Pons-Brooks, której erupcje dosłownie „doprawiły rogi” w 2024 roku, czy też kometa 29P/Schwassmann-Wachmann, która od dekad regularnie eksploduje, nawet nie zbliżając się przesadnie do Słońca.
Czytaj także: Fenomenalne zdjęcia komety wykonane przez sondę kosmiczną. C/2024 G3 ATLAS mogła się pochwalić spektakularnym warkoczem
Astronomowie zachowują jednak pewną ostrożność w odniesieniu do erupcji na powierzchni nowej komety. Wciąż bowiem zbyt mało wiemy o jej strukturze. Mogło tutaj dojść po prostu d odsłonięcia kieszeni lodu na powierzchni i jego gwałtownej sublimacji. Według niektórych ekspertów takie zdarzenie lepiej tłumaczyłoby gwałtowny wzrost i stosunkowo szybki spadek jasności komety.
Tak naprawdę cała sytuacja komplikuje mocno próby prognozowania jasności komety w okolicy peryhelium orbity. Skoro bowiem pierwsze prognozy opierały się o jasność zmierzoną podczas erupcji, może się okazać, że w rzeczywistości mamy do czynienia z mniejszą i ciemniejszą kometą, niż nam się wydawało. Obserwacje prowadzone w kolejnych dniach pozwolą ustalić, czego możemy się spodziewać na przełomie kwietnia i maja na nocnym niebie. Pozostaje trzymać kciuki za to, aby jednak kometa okazała się obiektem o sporych rozmiarach.