Praca na deser

Nigella Lawson oczarowuje milion widzów swoją charyzmą. Sprawia, że mężczyźni chcieliby być z nią, kobiety zaś chciałyby być nią.
“Nie jestem zawodową kucharką, nie umiałabym prowadzić restauracji, nie skończyłam nawet kursu gotowania. Bogini domowego ogniska? To jakiś żart!” – Nigella Lawson, autorka bestsellerowych książek kucharskich i gwiazda telewizyjnych programów kulinarnych, nie uważa się za eksperta w swojej dziedzinie. Jaki jest więc jej przepis na sukces? Zawodowy mól książkowy, objadający się w restauracjach na koszt redakcji największych brytyjskich gazet, autorka rubryk towarzyskich z londyńskich salonów. Piękna, z bogatego domu – jej ojciec, baron Blaby, był wpływowym politykiem i ministrem finansów w rządzie Margaret Thatcher.

Pod względem zawodowym, kończąc studia, Nigella Lawson miała wszystko: dyplom z Oksfordu, koneksje, dziennikarską karierę przed sobą. Nie wykorzystała żadnego z tych atutów. Jakim więc cudem to właśnie ona przekonała miliony kobiet, że swoje powołanie mogą odnaleźć w kuchni? Że w erze postfeminizmu sterczenie przy garnkach jest modne, terapeutyczne i sexy?

Instynkt kulinarny

Gotowanie było i jest dla Nigelli Lawson zajęciem terapeutycznym.

Dla wielu człowiek skazany na sukces to ten, który nie zważa na związane z nim ryzyko. Alexander Zelaznick, emerytowany profesor psychologii z Harvardu, powiedział kiedyś, że po latach wywiadów z biznesmenami, którym się powiodło w interesach, doszedł do jednego wniosku. „Aby zrozumieć przedsiębiorcę, musisz najpierw zrozumieć psychikę młodocianego przestępcy” – stwierdził w wywiadzie dla „New York Timesa”. Profesor psychologii Kelly Shaver z William and Mary College w Virginii uważa, że to świetny cytat, ale niestety nie ma wiele wspólnego z prawdą. Przeprowadzone przez nią badania wykazały, że ludzie sukcesu w interesach stosują tylko jedną zasadę, która odróżnia ich od reszty społeczeństwa: w nieznacznym stopniu przejmują się tym, co mogą powiedzieć o nich inni. Po prostu robią swoje, a opinie otoczenia mają w nosie.

W zamkniętym niczym tajny klub brytyjskim światku dziennikarskim Nigella Lawson była wschodzącą gwiazdą. W wieku zaledwie 23 lat zaczęła pisać do prawicowego „Spectatora” – najpierw recenzje książek, później również restauracji. Trzy lata później została zastępcą redaktora naczelnego dodatku literackiego w „The Sunday Times”. Chętnie zapraszano ją do programów telewizyjnych: piękna, inteligentna, z ironicznym poczuciem humoru, stanowiła pożądane urozmaicenie w gronie gadających eksperckich głów. I właśnie wtedy postanowiła zrezygnować z tradycyjnej kariery w mediach. Ciężar obowiązków wiążący się ze stanowiskiem menedżerskim zupełnie jej nie pociągał. „Uświadomiłam sobie, że wolę, aby płacono mi za myślenie, a nie za martwienie się” – powiedziała 15 lat później w wywiadzie dla „The Times”.

Została wolnym strzelcem i nie bała się iść pod prąd. Zaczęła redagować rubrykę towarzyską w lewicowym „Guardianie” – dla córki prawicowego polityka ruch mocno kontrowersyjny. Oceniała kosmetyki dla „The Times” – zajęcie dostarczające profitów (make-up za darmo), lecz dla wielu poważnych dziennikarzy poniżej godności. Miała własny felieton o jedzeniu w miesięczniku „Vogue” – magazynie dla ludzi, którzy albo żywią się tylko wodą i sałatą, albo przynajmniej do tego aspirują. Każdą wolną chwilę poświęcała swojemu hobby – gotowaniu.

W rodzinnym domu Lawsonów zawsze można było dobrze zjeść. Matka Nigelli Vanessa Salmon uwielbiała wydawać przyjęcia i popisywać się kulinarnymi umiejętnościami. Zamiłowanie do kuchennych eksperymentów przejęła po niej córka: „Nigdy nie sięgnęłam po przepis na beszamel czy majonez – od dziecka instynktownie wiedziałam, jak zrobić oba”. Gotowanie było i jest dla Nigelli Lawson zajęciem prywatnym. „Przyrządzam potrawy przede wszystkim dlatego, że lubię jeść. Jeśli po zjedzeniu czegoś nie mam ochoty na dokładkę, nie gotuję tego ponownie”.

Pierwszy mąż Nigelli, dziennikarz John Diamond, przekonał ją, że powinna się podzielić swoimi umiejętnościami z szerszą publiczością niż odwiedzający ich przyjaciele. Sam nie był smakoszem, a chory na raka gardła nie mógł cieszyć się kunsztem kulinarnym żony. Widział jednak w jej talencie duży komercyjny potencjał. Nie pomylił się: pierwsza książka kucharska Nigelli „Jak jeść”, wydana w 1998 roku, szybko stała się bestsellerem. „To najcenniejszy przewodnik kulinarny wydany w tym dziesięcioleciu” – chwalił ją „The Sunday Telegraph”. Druga, która ukazała się na rynku dwa lata później pod ironiczym tytułem „Jak być boginią domowego ogniska” („How to be   a domestic godess”), powtórzyła sukces poprzedniczki i przyniosła Lawson prestiżową British Book Award dla autora roku. Tytuł jej drugiej książki spowodował ataki ze strony środowisk feministycznych. Interpretowano go jako próbę zagonienia kobiet do garów i przekonania ich, że prace domowe są naturalnym środowiskiem kobiety.
„To przecież żart” – ripostowała niewzruszona Nigella. „Ja nie mam nic wspólnego z domową boginią. Nie rzucam garnkami, ale krzyczę czasem na dzieci i mam poplamioną wykładzinę na schodach. Nie znoszę malować z dziećmi i robić wycinanek. Tłumaczę im, że nie mogę być dobra we wszystkim. Po to tyle czasu spędzam w kuchni, żeby nie sterczeć na placu zabaw przy huśtawkach”. Jej pełen pasji i smaku styl pisania – poza wartością samych przepisów, z których większość jest przystępna i nie wymaga wielogodzinnych przygotowań – zyskał jej wielotysięczne grono fanów. I to na długo przed tym, nim zagościła na ekranach telewizorów i nim oczarowała miliony widzów charyzmą.

Czar wcielony

Lawson stała się codziennym gościem w brytyjskich domach.

„Ludzi z charyzmą cechuje przede wszystkim wyjątkowa zdolność porozumiewania się z innymi i przekazywania im tego, co mają do powiedzenia” – twierdzi Ronald Riggio, profesor psychologii organizacyjnej z Claremont McKenna Col lege w Kal iforni i. Jako jeden z niewielu naukowców, którzy próbowali zdefiniować pojęcie charyzmy, twierdzi, że składają się na nią: zdolność wyrażania swoich myśli, wrażliwość, elokwencja, pewność siebie i umiejętność kontrolowania otoczenia. Riggio doszedł też do wniosku, że charyzmatyczni mówcy używają więcej metafor niż inni, sprawiają, że słuchacze „jedzą im z ręki” i w ich towarzystwie zapominają o całym świecie. Osoba z charyzmą ma zdolność „synchronizowania” siebie ze słuchaczami lub widownią – wystarczy popatrzeć na to, jak Oprah Winfrey panuje nad ludźmi w studiu telewizyjnym. Charyzmatyczne osobowości telewizyjne są naturalnie atrakcyjne – nie tylko f izycznie. Powodują, że widzowie dostosowują swoje tempo wypowiedzi do ich tempa, naśladują ich akcent i gestykulację. Riggio zwrócił też uwagę na najtrudniejszą do zdefiniowania cechę charyzmatycznych osobowości: naturalny wdzięk. Według niego, ma ów wdzięk źródło w fizycznej urodzie, manierach, spokoju, opanowaniu i życiowej mądrości – gotowości na pogodzenie się z przeciwnościami losu. Mieli go Audrey Hepburn, Grace Kelly czy Nelson Mandela. Ma też Nigella Lawson.

Wygodna, nowoczesna kuchnia w domu w zachodnim Londynie. Nigella, z burzą kasztanowych włosów, w obcisłym sweterku podkreślającym jej kształty, miesza w makutrze ciasto na babeczki. Za chwilę przekłada gotową masę do foremek i z zaraźliwym entuzjazmem zaczyna układać na nich jadalne cekiny, perły i kolorowy lukier. Kiedy ciastka rumienią się w piekarniku, Lawson, w przerwach między przygotowaniami do następnego przepisu, z rozmarzonym wzrokiem oblizuje łyżkę po lukrze.

Jej pierwszy program „Nigella gryzie” („Nigella Bites”) w brytyjskim Channel 4 natychmiast stał się hitem. Kto jeszcze nie słyszał o pięknej utalentowanej pisarce, dziennikarce i kucharce, miał okazję przekonać się na własne oczy, że Nigella to zupełnie nowe zjawisko medialne. Nie tylko na niwie kulinarnej – z praktycznością jej przepisów nie sposób dyskutować – ale przede wszystkim wizualnej. „Jest niebywale charyzmatyczna” – skomentował jej początki na małym ekranie Victor Lewis-Smith, najbardziej złośliwy z brytyjskich krytyków telewizyjnych. Podkreślano, że jej czar trafia do telewidzów niezależnie od płci. „Mężczyźni chcieliby być z nią, a kobiety chciałyby być nią” – brzmiał jeden z celnych komentarzy. Było jasne, że Nigella podchodzi do gotowania z punktu widzenia smakosza. Ale nie tylko: „Chcę, żeby w gotowaniu chodziło o przyjemność, o bycie z rodziną. W mojej kuchni nie ma sztywnych zasad. Moje podejście do gotowania jest po prostu na luzie”. Chwalono prostotę proponowanych przez nią dań. Jej brak profesjonalizmu stał się zaletą. W porównaniu z programami Gordona Ramseya czy – w mniejszym stopniu – Jamiego Olivera jej dania nie wymagały wymyślnych zabiegów, które odstraszają kucharza amatora.

Seria programów „Nigella Bites”, której towarzyszyła kolejna książka kucharska, zebrała cztery prestiżowe nagrody branżowe i była bezapelacyjnym hitem po obu stronach oceanu. W trakcie kręcenia programu zmarł mąż Lawson – John Diamond. Gotowanie stało się dla Nigelli terapią i sposobem na przetrwanie najtrudniejszych chwil. Sukces był jednak tak wielki, że nie zostawił jej wiele czasu na żałobę. Na rynku pojawiła się linia przyrządów kuchennych i naczyń Living Kitchen, firmowana jej nazwiskiem. Poza tym Nigella zaczęła pisać dla „The New York Timesa” i przygotowywać nowy program, „Zawsze lato z Nigellą” („Forever Summer with Nigella”). Ułożyła menu na przyjęcie dla George’a i Laury Bushów urządzane przez premiera Tony’ego Blaira, kolejna książka, kontrakt z BBC…

Uwadze ogółu nie umknął też fakt, że w życiu prywatnym Lawson nie stosuje zasady „przez żołądek do serca” – jej drugi mąż milioner Charles Saatchi nie zna się na wykwintnej kuchni i wszystko mu jedno, czy je coś z knajpy na wynos, czy próbuje wynalazków żony. Mimo to Lawson, czy to na ekranie telewizora, czy to na kuchennej półce jako autorka uwielbianych przepisów, stała się niemal codziennym gościem w brytyjskich domach. Dzięki jej charakterystycznemu stylowi prowadzenia programów historia telewizji wzbogaciła się o nowy termin: food porn – czyli kulinarna pornografia.

Do zjedzenia

Jej dania są jak ona: bez skazy.

„Seksowne okrągłości Nigelli, wymieszane z jej techniką demona szybkości w przygotowaniu potraw, sprawiają, że gotowanie obiadu z Nigellą przepomina preludium do orgii” – pisał „The New York Times”. W serii „Nigella’s Christmas” Lawson porusza się po kuchni krokiem pantery, ubrana w czerwony satynowy szlafrok. Jej wywody na temat ogórków kiszonych („nie ma nic lepszego niż miska smażonego mielonego i twardy ogórek przed snem”) cytowano w brytyjskich gazetach przez długie tygodnie. Erotyczny wdzięk Nigelli działał też jak najlepsza reklama. Wystarczyło, aby zarekomendowała polanie pieczonych ziemniaków gęsim smalcem (aby miały chrupką skórkę), a jego sprzedaż wzrosła dwukrotnie.

Zdarzało się, że jej zamiłowanie do podjadania w trakcie przyrządzania potraw krytykowano jako propagowanie złych nawyków żywieniowych. „Sceny obżarstwa w programie »Nigella Express« przypominają złote lata Ciasteczkowego Potwora” – szydziły brukowce. Jednocześnie wszyscy zgadzali się, że Nigella, flirtująca na ekranie z kamerą i jedzeniem nie ma sobie równych. „Nie umiem udawać” – mówi Lawson. „Nie chcę nikogo podrywać, chcę stworzyć atmosferę intymności”. Królowa kulinarnej pornografii trafiła w dziesiątkę. Widzowie widzą, że naprawdę lubi to, co robi. A że przy okazji wygląda jak najlepszy deser? Czegóż chcieć więcej na zwieńczenie uczty.

Autorka: Zuzanna O’Brien; dziennikarka i tłumaczka, mieszka w Wielkiej Brytanii; jej specjalnością są wywiady oraz profile znanych osób.