“Zrestartowali” narządy 300 osób. Serca nie pochodziły od żywych

Przeszczepy serca od pacjentów uznanych za martwych według kryteriów krążeniowych, mogłyby uratować życie wielu osobom oczekującym na transplantację. Jest jednak drobny, ale ważny szczegół – trzeba utrzymać funkcjonowanie narządu w organizmie przez krótki czas po śmierci dawcy.
Chirurdzy – zdjęcie poglądowe /Fot. Pexels

Chirurdzy – zdjęcie poglądowe /Fot. Pexels

Badania przeprowadzone w ostatnich latach przez uczonych z University of Cambridge potwierdziły, że jest to wykonalne. Aby mogła zostać spełniona tzw. donacja po śmierci krążeniowej (ang. donation after circulation death, DCD) musi zostać spełniony szereg warunków. Po pierwsze, serce pacjenta musi samoistnie zatrzymać się na dłużej niż pięć minut. Po drugie, pomimo prób reanimacji na podstawie tzw. kryteriów krążeniowych, zostaje stwierdzony zgon. Po trzecie, musi zostać ponowne uruchomienie lokalnego krążenia w sercu, płucach i narządach jamy brzusznej, ale – co kluczowe – nie w mózgu. Wtedy istnieje duże prawdopodobieństwo, że pośmiertnie będzie możliwe pobranie serca do transplantacji.

Czytaj też: Zawał serca nie musi być “wyrokiem”. Pacjenci dostaną drugą szansę

Mimo iż może brzmieć to nieco makabrycznie, DCD jest powszechnie stosowanym zabiegiem na całym świecie, także w Polsce. Istnieje nadzieja, że w przyszłości technika ta może zwiększyć liczbę dawców serc do przeszczepów nawet o 30 proc., co może pomóc rozwiązać problem niedoboru organów w wielu krajach. Jak poważny jest to problem, świadczą same liczby. W 2021 r. do Global Observatory on Donation and Transplantation (GODT) zgłoszono 8409 przeszczepów serca wykonanych przez 54 kraje. Ta aktywność kontrastuje z 21 935 pacjentami, którzy oczekiwali na przeszczep serca w omawianym roku, z których 1511 zmarło podczas oczekiwania, a stan zdrowia wielu innych pogorszył się znacznie.

John Louca z University of Cambridge, pierwszy autor badania, mówi:

Przeszczepy serca są ostatnim bastionem dla pacjentów ze schyłkową niewydolnością serca. Są one skuteczne – pacjenci, którzy otrzymują przeszczep, żyją średnio od 13 do 16 lat. Największym problemem jest uzyskanie dostępu do oddanego serca: wielu pacjentów umrze, zanim organ będzie dostępny, dlatego właśnie musimy pilnie znaleźć sposoby na zwiększenie przydatności narządów od dawców.

Oblicza śmierci

3 grudnia 1967 r. mało znany lekarz z RPA – Christiaan Barnard – przeprowadził pierwszy przeszczep serca na świecie. Mało się o tym mówi, ale była to właśnie donacja po śmierci krążeniowej, gdyż 53-letni Louis Washkanski otrzymał organ od 24-letniej Denise Darvall, ofiary wypadku samochodowego. Przez lata technika ta była jednak porzucona i zastąpiona transplantacjami od dawców, u których stwierdzono zgon wg kryteriów neurologicznych – mowa o tzw. donacjach po śmierci mózgowej (ang. donation after brain death, DBD).

Klasyczna definicja śmierci głosiła, że śmierć człowieka jako jednostki jest równoznaczna z nieodwracalnym ustaniem oddychania i krążenia krwi. Obecnie za definicję śmierci biologicznej uznaje się śmierć pnia mózgu, czyli trwałe i nieodwracalne ustanie jego funkcji, co wcale nie oznacza natychmiastową śmieć wszystkich komórek.

Przeszczepy serca DCD wykonywane przez OCS /Fot. TransMedics

Jeszcze do niedawna przeszczepy serca na całym świecie były wykonywane wyłącznie z wykorzystaniem narządów pozyskanych od dawców DBD. Jednak w ostatnich latach, dzięki wieloletnim badaniom prowadzonym w University of Cambridge, przeszczepy serca od dawców DCD stały się alternatywą kliniczną, która może uratować życie wielu oczekujących na nowy organ.

Ale jak właściwie ocenić, czy pacjent, u którego nie wystąpiła śmierć mózgu, powinien być dawcą narządu? To kwestie etyczne, którymi nie będziemy się tu zajmować, ale na tę chwilę każdy przypadek jest analizowany indywidualnie i konsultowany przez lekarzy oraz rodzinę. Dotyczy to zazwyczaj pacjentów przebywających na oddziale intensywnej terapii, często w stanie wegetatywnym lub minimalnej świadomości, których niektóre organy – mówiąc konkretnie: serce – mogłyby dać komuś drugie życie.

Przeszczepy serca uratują jeszcze więcej osób

Kiedy serce przestaje bić, zaczyna się stopniowy proces degeneracji jego tkanek. Umiera coraz bardziej z każdą upływającą minutą. Statystyki wskazują, że po 30 minutach od stwierdzenia śmierci krążeniowej, uszkodzenia serca są tak rozległe, że nie nadaje się ono do przeszczepienia. Ale lekarze-transplantolodzy mogą kupić trochę czasu, przenosząc niebijące serce do urządzenia medycznego zwanego Organ Care System (OCS) firmy TransMedics, w którym narząd jest perfundowany natlenioną krwią i oceniany, czy nadaje się do przeszczepu.

Czytaj też: Komórki macierzyste naprawią uszkodzone serce. Oto przełom na miarę osiągnięcia Profesora Religi

Technika ta została zapoczątkowana przez Royal Papworth Hospital w Cambridge, gdzie dokonano pierwszego przeszczepu serca DCD w Europie w 2015 r. Wkrótce potem procedury takie zaczęto stosować także w Australii, Belgii, Holandii, Hiszpanii i USA. Według GODT w 2021 r. w tych krajach wykonano 295 takich zabiegów. Wykorzystując aparaturę OCS serce dostaje dodatkowe 12 godzin, podczas których może zostać przeszczepione!

Dlaczego jednak OCD nie stosuje się powszechnie na całym świecie? Urządzenia Organ Care System są bardzo drogie – koszt jednej maszyny to ok. 400 000 dol. plus ok. 80 000 dol. za materiały eksploatacyjne dla każdego perfundowanego narządu. Alternatywą jest tzw. torako-abdominalna normotermiczna reperfuzja (taNRP), która polega na perfuzji narządu w ciele dawcy, a jej koszt to ok. 3000 dol. Lekarze z Royal Papworth Hospital w Cambridge w 2016 r. udowodnili, że jest ona odpowiednią techniką transplantacyjną.

W badaniu opublikowanym w eClinical Medicine międzynarodowy zespół lekarzy i specjalistów ds. serca z 15 głównych ośrodków transplantacyjnych na świecie, m.in. Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, USA i Belgii, przyjrzał się wynikom 157 serc dawców DCD odzyskanych i przeszczepionych od osób poddanych taNRP. Porównano je z wynikami 673 przeszczepów serca z DBD, co stanowi “złoty standard”. Wykazano, że zastosowanie taNRP znacznie zwiększyło pulę serc do przeszczepów, zwiększając liczbę transplantacji o 23 proc.

Dr Stephen Large, konsultant z Royal Papworth Hospital mówi:

Wyłączenie systemów podtrzymywania życia u pacjenta jest trudną decyzją zarówno dla rodzin, jak i zaangażowanego personelu medycznego, a my mamy obowiązek uszanować życzenia dawcy najlepiej jak potrafimy. Obecnie jedno na dziesięć odzyskanych serc jest odrzucane, ale przywrócenie funkcji serca in situ może pomóc nam zapewnić, że więcej serc dawców znajdzie biorcę.

Warto dodać, że wskaźniki przeżycia pacjentów z sercami DCD i DBD były podobne. Sama technika taNRP była skuteczna w 97 proc. przypadków, a 84 proc. poddanych niej pacjentów przeżyło pięć kolejnych lat. Korzyści płynące ze stosowania taNRP są ogromne i trudne do przeoczenia, głównie dzięki zmniejszeniu czasu, w którym serce nie otrzymało natlenionej krwi w porównaniu z bezpośrednim pozyskaniem (gdy serce jest usuwane natychmiast do przeszczepu i perfundowane poza organizmem). Dodatkową zaletą jest jednoczesne zachowanie kilku narządów, nie tylko serca, ale także wątroby, trzustki czy nerek, co zmniejsza koszty.

Czytaj też: Serce jak nowe po zawale? Wystarczy edycja tylko jednego genu

Profesor Ashish Shah, kierownik Wydziału Kardiochirurgii w Vanderbilt University Hospitals, wyjaśnia:

Transplantacja serca była i zawsze będzie wyjątkowo złożonym wysiłkiem. Obecne badanie jest kolejnym przykładem skutecznej współpracy międzynarodowej i otwiera nową granicę, nie tylko w transplantacji, ale w naszym podstawowym zrozumieniu, jak wszystkie serca mogą być uratowane.