Reakcja czy odpowiedź? O tym jak powinniśmy zachowywać się w obliczu wyzwań

Aby przetrwać trudne czasy, warto brać odpowiedzialność za to, co się dzieje, budować relacje oparte na zaufaniu i zadbać o innowacyjność.
Reakcja czy odpowiedź? O tym jak powinniśmy zachowywać się w obliczu wyzwań

Następny rok może być trudny. Ta prognoza nie musi nas przytłaczać, lecz warto się przygotować. Nie pierwszy i nie ostatni raz w życiu staniemy w obliczu dobrej lub złej passy. Umiejętność zarządzania sobą w tych pozornie przeciwstawnych sytuacjach wymaga w gruncie rzeczy tej samej wiedzy, samowiedzy i roztropności. Zawsze lepiej jest świadomie lub intuicyjnie odpowiadać niż impulsywnie lub mechanicznie reagować. To jest podstawowe rozróżnienie zarządzania sobą i relacjami, które studiujemy ze słuchaczami Akademii Psychologii Przywództwa.

Każda zaskakująca sytuacja, jaka może się zdarzyć w czasie recesji, gdy skończy się nasza dobra passa, może postawić nas w obliczu wyboru między impulsywną reakcją a świadomą odpowiedzią. Te mechanizmy dotyczą nas również, kiedy tracimy pracę, zostajemy w niej zdegradowani albo kiedy prowadzący małą firmę musi zaciskać pasa, ciąć koszty i tę pracę komuś wypowiada. Opisała je w 2006 roku prof. Rosabeth Moss Kanter z Harvard Business School, konsultantka zarządzania zmianą, w książce „Wiara w siebie. Jak zaczynają się i kończą dobre i złe passy”. Zachwianie wiary w siebie i zaufania do innych to największe koszty, jakie możemy ponieść w obliczu kryzysowych zdarzeń. Dlatego warto skorzystać z odkryć prof. Kanter dokonanych przy okazji badań nad niezwyciężonymi drużynami sportowymi i liderami niezatapialnych firm – i odnieść je do codziennych sytuacji w życiu każdego z nas.

Uciec od odpowiedzialności

Kanter pisze o trzech pułapkach, które grożą nam, gdy zbyt mocno zdajemy się na impulsy emocjonalne w obliczu straty, przeszkody lub zagrożenia, czyli w sytuacjach trudnych.

Pierwszą z nich jest ucieczka od odpowiedzialności. Na ten destrukcyjny mechanizm składa się zaprzeczanie faktom – ignorowanie pierwszych problemów, które jeśli je zamieciemy pod dywan, powrócą do nas w przyszłości ze wzmożoną negatywną siłą. Tymczasem załatwianie ich na bieżąco może trochę boleć i wymagać wyrzeczeń, lecz pozostawia swobodę dalszego działania. Innym przejawem ucieczki od odpowiedzialności jest dość powszechne w naszym życiu społecznym szukanie winnych, demaskowanie ich, oskarżanie i skarżenie się, zastępujące poszukiwanie przyczyn i rozwiązań, na które możemy mieć wpływ. Studia nad doświadczeniami ludzi, którzy przetrwali nawet ekstremalne formy stresu i kryzysu, pokazują, że takie osoby umieją łączyć głęboki realizm z wiarą w siebie, nadzieją na znalezienie właściwych rozwiązań, a przede wszystkim nie marnotrawią energii na jałowe rozpamiętywanie trudności. Marilee Adams w poradniku „Myślenie pytaniami” pokazuje dwie drogi: osoby, która ma odwagę uczyć się i mierzyć z trudnościami, oraz osoby wyrokującej, która czasem popada w poczucie bezradności i odrzucenia.

 

W stadzie i w samotności

Drugą pułapką jest zamykanie się i izolowanie. Atawistyczną reakcją na trudność jest znieruchomienie i schowanie się w samotności albo – przeciwnie – schronienie się w stadzie, czyli w tłumie. Tak jak w sytuacjach korzystnych i bezpiecznych możemy mieć skłonność do przeceniania zaufania, tak w sytuacjach niekorzystnych i niebezpiecznych możemy popadać w drugą skrajność: zrywanie więzi między podmiotami stanowiącymi ogniwa procesów inwestycyjnych i gospodarczych, aż po – jak to się ostatnio dzieje – międzypaństwowe.

Chodzenie i opowiadanie wszystkim o swoim problemie jest równie przeciwskuteczne jak zamknięcie się z nim w czterech ścianach. Jest bardzo ważne, aby w okresach dobrej passy budować takie relacje przyjacielskie, emocjonalne i biznesowe, żeby w sytuacjach trudnych móc na kogoś liczyć, nie tylko w tym rozumieniu, że pożyczy nam 500 zł, których brak spędza nam sen z powiek przed ostatecznym terminem spłaty raty kredytu, ale że będziemy mieli z kim porozmawiać. I to nie o tym, „kto zawinił”, ale o tym, jak jest nam trudno i co możemy zrobić, aby wziąć odpowiedzialność za zmierzenie się ze swoją trudną sytuacją. Mam wiele obserwacji wskazujących na to, że gdy recesja zaczyna pukać do drzwi, małżeństwa i całe rodziny ukrywają przed sobą swoje kłopoty lub rozterki albo wpadają w pułapkę opisaną w punkcie pierwszym. Rozpoczynają jałowe dyskusje pod hasłem „a nie mówiłem/łam” albo „gdybyś nie poszedł/poszła w ślad baranów, którzy brali kredyt we frankach, nasza sytuacja byłaby zupełnie inna”.

Nie tak jak wszyscy

Trzecia pułapka związana jest z usztywnieniem i nadmiernym konserwatyzmem. Nie chodzi tu o potrzebę powrotu do podstawowych, tradycyjnych wartości, jaka może się przydać w świecie, który traci równowagę (zwłaszcza jeżeli sami daliśmy się w coś nieroztropnie „wkręcić”). Wiele doświadczeń pokazuje, że trzymając się kilku stałych, prostych zasad, zwiększamy swoją szansę zwycięstwa w okresie hossy i przetrwania w czasie bessy, jeżeli mimo trudności potrafimy być innowacyjni. Ostatnio polecam – i na dobre, i na złe czasy – książkę niemiecko-szwajcarskiego przedsiębiorcy Hermanna Scherera pod tytułem „Dzieci szczęścia”. Scherer przytacza wiele przykładów pokazujących, że znajdujemy wyjście z nierozwiązywalnych z pozoru sytuacji albo wpadamy na pomysły na życiowy lub biznesowy sukces, kiedy mamy dość odwagi, aby robić nie to, co większość, i nie tak jak wszyscy.

Podsumowując, zdaniem prof. Rosabeth Moss Kanter, trzy filary wiary w siebie i przetrwania trudnych czasów oraz wykorzystywania dobrej passy to podejmowanie odpowiedzialności, budowanie relacji opartych na otwartości, wzajemności i zaufaniu oraz pozostawanie twórczym nawet wtedy, gdy czujemy się zmęczeni lub zaniepokojeni.

ŚCIEŻKI ROZWOJU:

– Marilee Adams „Myślenie pytaniami” Studio Emka, Warszawa 2007 Autorka opisuje system ułatwiający zmianę sposobu myślenia i działania.

– Hermann Scherer „Dzieci szczęścia” Wydawnictwo Gall, Katowice 2012 Poradnik dotyczący życia osobistego i pracy, który polecają zarówno psychologowie biznesu, jak i mistrzowie zen oraz ojcowie benedyktyni.