
Transport morski od lat pozostaje jednym z większych wyzwań dla globalnej polityki klimatycznej. Choć statki wydają się mniej widoczne niż samochody czy samoloty, to właśnie one odpowiadają za około 3 proc. światowych emisji CO2. W miarę jak regulacje środowiskowe stają się coraz bardziej restrykcyjne, cała branża żeglugowa szuka rozwiązań, które pozwolą połączyć wymagania ekologiczne z ekonomiczną opłacalnością.
Czytaj też: Japonia buduje największy na świecie tankowiec napędzany metanolem
W tym kontekście warto przyjrzeć się najnowszemu osiągnięciu Rolls-Royce’a. Firma pomyślnie przetestowała swój pierwszy morski silnik napędzany czystym metanolem. Wiele wskazuje na to, że technologia jest już na zaawansowanym etapie rozwoju. To ważny sygnał dla całego sektora, choć do komercyjnego wdrożenia droga jeszcze daleka.
Nowy silnik Rolls-Royce może odmienić transport morski
Dlaczego akurat metanol zyskuje na znaczeniu w żegludze? Przede wszystkim dlatego, że można go wytwarzać ze źródeł odnawialnych, co teoretycznie pozwala na zamknięcie obiegu węglowego. Dodatkowo istniejąca infrastruktura portowa w wielu miejscach świata jest już częściowo przystosowana do obsługi tego paliwa. W porównaniu z tradycyjnym paliwem okrętowym, metanol emituje znacznie mniej tlenków siarki i azotu, co bezpośrednio przekłada się na czystsze powietrze w portach i wzdłuż szlaków żeglugowych.
Czytaj też: Największy na świecie silnik na metanol już gotowy. Waży prawie 2000 ton i robi wrażenie
Mimo tych zalet, przemysł morski stoi przed niezwykle skomplikowanym zadaniem. Międzynarodowa Organizacja Morska wyznaczyła ambitny cel redukcji emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 50 proc. do 2050 r. w porównaniu z poziomem z 2008 r. Osiągnięcie tego wymaga fundamentalnych zmian w sposobie napędzania statków. Metanol jest tylko jedną z kilku rozważanych opcji, obok skroplonego gazu ziemnego, amoniaku czy wodoru. Jego przewagą może być jednak relatywna łatwość adaptacji istniejących już silników, co czyni go atrakcyjnym rozwiązaniem przejściowym.

Rolls-Royce od dłuższego czasu inwestuje w technologie mające na celu zmniejszenie śladu węglowego w przemyśle morskim. Firma rozwija nie tylko silniki na alternatywne paliwa, ale także systemy hybrydowe i elektryczne. Test silnika na czysty metanol wpisuje się w szerszą strategię dywersyfikacji, która ma odpowiedzieć na zróżnicowane potrzeby armatorów w zależności od typu jednostek i tras, którymi pływają.
Pozostaje pytanie o praktyczną stronę wdrażania tej technologii. Armatorzy muszą brać pod uwagę nie tylko koszty zakupu nowych silników, ale także dostępność samego paliwa, infrastrukturę do tankowania oraz długoterminową opłacalność całej inwestycji. Metanol jest obecnie droższy od konwencjonalnego paliwa okrętowego, choć różnica ta może się zmniejszać wraz ze wzrostem produkcji i wprowadzeniem dodatkowych opłat za emisję CO2. Kluczowe będzie również wsparcie regulacyjne i ewentualne zachęty finansowe, które mogłyby przyspieszyć adopcję nowych rozwiązań.
Testy przeprowadzone przez Rolls-Royce’a dowodzą, że od strony technicznej silniki na metanol są już gotowe do działania. Teraz wszystko zależy od rynku, który musi zdecydować, czy jest gotowy na taką zmianę. Jeśli tak, transport morski może w ciągu najbliższych kilkunastu lat przejść transformację porównywalną z tą obserwowaną obecnie w motoryzacji. Byłby to rzeczywisty krok w kierunku osiągnięcia globalnych celów klimatycznych, choć wciąż pozostaje wiele niewiadomych dotyczących tempa i skali tych zmian.