Rosja ogłosiła rozpoczęcie masowej produkcji Oreshnik, a więc broni, którą państwo rządzone przez Putina określa jako hipersoniczny pocisk balistyczny średniego zasięgu (IRBM). Ta zapowiedź miała miejsce podczas uroczystości 23 czerwca 2025 roku, kiedy to prezydent Putin chwalił bojowe możliwości pocisku po jego premierowym użyciu 21 listopada 2024 roku. Wtedy pocisk miał uderzyć w kompleks przemysłowy w ukraińskim Dnieprze, ale co ciekawe, wtedy Rosja miała zrezygnować z materiałów wybuchowych w głowicach. Wcześniej zresztą kraj poinformował o użyciu tej broni.
Game‑changer Putina, czyli dlaczego rosyjski pocisk hipersoniczny Oreshnik nie daje NATO spać
Oreshnik nie powstał od zera, bo w praktyce jest to konstrukcja oparta na anulowanym w 2018 roku pocisku RS-26 Rubież. Projektanci zachowali aż 80–90% komponentów pierwowzoru, wprowadzając jednak kluczowe modyfikacje w zakresie głowicy oraz systemów ponownego wejścia w atmosferę. W praktyce oznacza to mniej masywną konstrukcję, większą manewrowość i lepszą integrację z technologią wielogłowicową typu MIRV.
Czytaj też: Jeden pilot, wiele maszyn bojowych. Francuzi zrewolucjonizują taktykę lotniczą

Oreshnik osiąga prędkość powyżej Mach 10, czyli ponad 12000 km/h. Dla porównania to trzykrotnie szybciej niż typowe pociski manewrujące i szybciej niż jakikolwiek system przechwytujący, który posiadają państwa NATO. Co więcej, jego zasięg to aż 5000 kilometrów, co pozwala mu razić cele w niemal całej Europie, a nawet dalej, o ile zostanie wystrzelony z terytorium Białorusi czy zachodniej Rosji. Jednak prędkość i zasięg to nie koniec wyjątkowych możliwości tego pocisku, bo jego największym atutem Oreshnika są głowice – do sześciu niezależnie naprowadzanych ładunków MIRV i to z opcją przenoszenia subamunicji. Taka konfiguracja umożliwia zniszczenie kilku celów jednym pociskiem i znacznie komplikuje jakiekolwiek próby obrony przed atakiem. Pamiętajmy bowiem, że obecne systemy, takie jak Patriot czy nawet THAAD, nie są przystosowane do jednoczesnego neutralizowania wielu celów poruszających się z tak ogromną prędkością.
Czytaj też: Wojskowa rewolucja. Nie jest czołgiem, ale ziemia trzęsie się kiedy wjeżdża na front
Chociaż obecna skala produkcji rosyjskich pocisków Oreshnik wydaje się jeszcze ograniczona, to sam fakt ich istnienia zmienia układ sił. Zwłaszcza że Rosja zapowiedziała rozmieszczenie tej broni również na terytorium Białorusi do końca 2025 roku, co samo w sobie radykalnie skraca czas dotarcia do celów w Europie. Dla NATO to jasny sygnał, że tradycyjne środki obrony mogą okazać się niewystarczające wobec nowej generacji pocisków. Co ciekawe, Oreshnik łamie traktat INF z 1987 roku, który zakazywał lądowych pocisków między 500 a 5500 km, choć musimy pamiętać, że Rosja wycofała się w 2019 roku, wymieniając się oskarżeniami o złamanie zasad przez USA.
Czy pociski Oreshnik powinny zmienić podejście NATO?
Czy Oreshniki są już w pełni operacyjne, czy to tylko pokaz siły? Na tę chwilę liczba wyprodukowanej broni tego typu musi być niewielka, ale samo istnienie tych pocisków oraz ich zbliżanie się do granic NATO i ich potencjalne rozmieszczenie na Białorusi jeszcze w 2025 roku robi różnicę, budując presję polityczną i militarno-strategiczną. Dlatego też to może być początek nowej zimnej wojny. Traktaty międzynarodowe stopniowo wygasały, a obie strony intensyfikują inwestycje strategiczne. Oreshnik może nie być samodzielnym przełomem taktycznym, ale podważa fundamenty europejskiej obrony.
Czytaj też: Tajny arsenał Japonii wyjechał na światło dzienne. Typ 25 i pociski hipersoniczne to dopiero początek
NATO staje więc oto przed pytaniami – czy zainwestować w szybsze systemy przechwytujące? Wznowić rozmowy o kontroli zbrojeń? A może rozwijać własną broń antyhipersoniczną? Żadna opcja nie jest tania ani pozbawiona politycznych napięć.