Skąd wziął się święty Mikołaj? Od biskupa po straszak na niegrzeczne dzieci i postać z reklam

Od lat słychać utyskiwania, że postać, która przynosi prezenty gwiazdkowe, ze św. Mikołajem z Miry łączy już tylko imię. Skąd wzięła się legenda świętego Mikołaja i zwyczaj wręczania prezentów?
Skąd wziął się święty Mikołaj? Od biskupa po straszak na niegrzeczne dzieci i postać z reklam

Biskup Mikołaj z Miry żył w IV w. na terenach dzisiejszej Turcji, a wsławił się pomocą biednym i potrzebującym (tak głosi hagiograficzna legenda). Ale prezenty, już jako św. Mikołaj, zaczął przynosić dzieciom znacznie później.

Mikołaj zaczął być straszakiem na dzieci już w XVII wieku

We wczesnym średniowieczu – jak pisze semiotyk prof. Marcin Napiórkowski – „świąteczna wymiana darów przypominała raczej współczesne Halloween niż spokojne podkładanie podarków pod choinkę”. Żeby dostać prezent, trzeba się było nachodzić od domu do domu, co mogło przypominać kolędowanie. W XII w. francuskie zakonnice zaczęły ukradkiem podrzucać prezenty ubogim dzieciom, odpowiedzialnością za to obarczając św. Mikołaja.

Na fali reformacji i protestanckiej nieufności do świętych Mikołaja zaczęło zastępować Dzieciątko Jezus. Tyle że – raz jeszcze zacytujmy Marcina Napiórkowskiego – „w XVII w. św. Mikołaj był już w wielu domach niezastąpionym straszakiem na niesforne potomstwo. Dzieciątko (odgrywane czasem w domach przez młodą niewiastę, bo przecież nie przez niemowlaka) mogło jeszcze od biedy przepytać najmłodszych z katechizmu, o straszeniu rózgą nie było już jednak mowy.

Stąd właśnie nagłe pojawienie się Mrocznych Kompanów – Krampusa, Hansa Trappa, a także plejady dziwacznych postaci bezpośrednio inspirowanych postacią dawnego świętego, jak Ru-klaus, Aschenklas (Mikołaj z Popiołów) czy Pelznickel (Gniewny Mikołaj)”.

Mroczni towarzysze św. Mikołaja dodatkowo straszyli dzieci

„Ci asystenci, pierwotnie towarzyszący Dzieciątku, okazali się tak wspaniałym wynalazkiem, że przyjęli się nawet w domach, w których prezenty wciąż przynosił po dawnemu św. Mikołaj. Wymachując kijem, pobrzękując kajdanami oraz strasząc facjatą umorusaną sadzą z kominka, te złośliwe potwory tworzyły coś w rodzaju cienia czy złego alter ego biskupa z Miry. Święty stanowił małą zapowiedź nieba, już za życia nagradzając dzieci za dobre czyny, a jego kompani z piekła rodem przypominali o karze” – pisze prof. Napiórkowski.

Dyscyplinującą rolę święty Mikołaj zachował, nawet kiedy biskupi strój zamienił na czerwony kubrak i zaczął występować w reklamach. Gdy odwiedza polskie domy, pyta: „czy są tu grzeczne dzieci?”. Niegrzecznym zamiast zestawu lego przynosi rózgę. Jego straszliwi towarzysze mają na taką okazję zgniłe ziemniaki (w Skandynawii) lub węgiel (we Włoszech i Hiszpanii).

Współczesny wizerunek św. Mikołaja jest niemal w całości ukształtowany przez XIX-wiecznych poetów i rysowników, którzy zainspirowali twórców reklam coca-coli. Pulchna sylwetka, czerwony strój, czapka z białym pomponem, siwe włosy i broda, gromkie „ho, ho, ho!”, worek prezentów na saniach zaprzężonych w renifery – te skojarzenia zawdzięczamy już głównie marketingowi w XX wieku.