Skamieniałości wewnątrz skamieniałości. W odległej jaskini doszło do odkrycia, jakiego świat jeszcze nie widział

Czasem naukowcy trafiają na coś, co wywraca do góry nogami dotychczasową wiedzę. Właśnie tak stało się w jednej z karaibskich jaskiń, w której badacze natknęli się na znalezisko, o jakim do tej pory nie było choć jednej wzmianki w literaturze. Jaskinia Cueva de Mono w Dominikanie była o krok od przekształcenia w śmietnik, gdy zespół paleontologów postanowił ją uratować. Nikt się nie spodziewał, że ta interwencja zaowocuje czymś więcej niż tylko oczyszczeniem wnętrza. Znalezisko opisane w Proceedings of the Royal Society B całkowicie zmienia nasze postrzeganie zdolności adaptacyjnych… pszczół.
...

Jaskinia, która była pułapką na kości

Przez tysiąclecia Cueva de Mono służyła jako naturalny grobowiec dla hutii, gryzoni przypominających spore świnki morskie. Płomykówki, które tu mieszkały, znosiły do środka swoje ofiary, tworząc w efekcie ogromne nagromadzenie kości. Wśród tysięcy skamieniałości większość należała do jednego, wcześniej mało poznanego gatunku. Analizując te szczątki, Lázaro Viñola-López dostrzegł coś dziwnego. Jeden z zębodołów miał idealnie gładką powierzchnię wewnętrzną, co wyraźnie odróżniało go od pozostałych, szorstkich fragmentów. Początkowo sądzono, iż to ślady po osach.

Czytaj też: Oczy kameleonów poruszają się jak żadne inne na świecie. Odkryto, co kryje się w ich głowach

Ta właśnie gładkość okazała się cechą rozpoznawczą. Osy tworzą swoje nory z mieszaniny śliny i rozdrobnionych materiałów, co daje chropowatą fakturę. Pszczoły podchodzą do sprawy bardziej finezyjnie, bo po uformowaniu komory z ubitej gleby pokrywają jej ściany wydzieliną z gruczołu woskowego. Powstaje w ten sposób szczelna i gładka warstwa ochronna. Tomografia komputerowa ujawniła jeszcze ciekawsze szczegóły. W jednym zębodole hutii znaleziono aż sześć gniazd ułożonych warstwowo, niczym tradycyjne matrioszki. To sugeruje, że miejsce to było wykorzystywane przez wiele pokoleń owadów, które budowały nowe komory w przestrzeniach pozostawionych przez poprzedników. Co ciekawe, pszczoły nie ograniczyły się tylko do szczęk. Jedno gniazdo powstało w kanale zęba leniwca, inne wewnątrz kręgu hutii, dokładnie tam, gdzie przebiegał rdzeń kręgowy.

Krasowy krajobraz Hispanioli

Klucz do zagadki leży w specyfice tamtejszego terenu. Hispaniola to region krasowy, gdzie ostry, wapienny krajobraz jest praktycznie pozbawiony naturalnej, miękkiej gleby. Mitchell Riegler przekonał się o tym boleśnie, upadając na skały podczas prac terenowych. W takich warunkach pszczołom grzebiącym niezwykle trudno jest znaleźć odpowiednie podłoże pod nory. Jedynym miejscem, w którym gromadzi się drobny, gliniasty muł, są dna licznych jaskiń. To właśnie tam owady szukały schronienia. Gdy pszczoła drążyła tunel przez taki osad, mogła przypadkiem trafić na pustą komorę w kości – gotową, idealnie wymiarowaną kryjówkę. Nie jest to wprawdzie pierwszy znany przypadek interakcji pszczół z kośćmi, wszak w 2001 roku opisano ślady ich działalności w ludzkich szczątkach z rzymskiej nekropolii. Jednak tam owady wwiercały się w kość, tu zaś inteligentnie zaadaptowały już istniejące puste przestrzenie, nie niszcząc skamieniałości.

Czytaj też: Wilki na bałtyckiej wyspie zmieniają teorię udomowienia. Szczątki sprzed 5000 lat w ogóle nie powinny tam trafić

Uczestnicy ekspedycji wspominają, że udało im się zabezpieczyć większość skamieniałości tuż przed potencjalną degradacją miejsca. Prawdziwa praca zaczęła się jednak dopiero później. Początkowy plan zakładał szybką publikację krótkiej notatki. Uczeni zamknęli się na pięć dni w mieszkaniu, pisząc niemal non-stop. Szybko okazało się, że sprawa jest o wiele bardziej złożona, a odkrycie zasługuje na poważne, dogłębne opracowanie. Z krótkiej wzmianki wyrósł pełnoprawny artykuł naukowy dokumentujący przełomowe znalezisko.