Starożytne bariery ochronne zafascynowały archeologów. Jedyne takie znalezisko niedaleko naszego kraju 

Wykopaliska prowadzone przez przedstawicieli Goethe-Universität Frankfurt am Main doprowadziły do niezwykle interesujących znalezisk. Obejmują one kolce obronne znajdujące się na terenie dawnego rzymskiego fortu i datowane na okolice I wieku.
Starożytne bariery ochronne zafascynowały archeologów. Jedyne takie znalezisko niedaleko naszego kraju 

Formacja ta miała kształt litery V i obecnie leży na zachodzie Niemiec. Odkrycie jest wyjątkowe ze względu na fakt, że choć o wspomnianych kolcach pisał sam Juliusz Cezar, to nigdy przedtem nie znaleziono praktycznych przykładów na ich wykorzystywanie. Struktury obronne zlokalizowane przez uczestników zeszłorocznych wykopalisk znajdowały się na terenie jednego z dwóch rzymskich obozów w Bad Ems.

Czytaj też: Średniowieczna zabawka znaleziona w centrum Torunia. To przedmiot sprzed niemal tysiąca lat

Kolce znajdowały się w mniejszym z nich. Zdaniem archeologów, którzy opierają się na własnych obserwacjach oraz zapiskach Juliusza Cezara, tego typu obiekty miały za zadanie uniemożliwić bądź utrudnić wrogim wojskom wejście do obozowiska. Drugi, większy z obozów, sięga okresu cesarstwa rzymskiego, choć w tym przypadku uczestnicy ekspedycji nie znaleźli dowodów na wykorzystywanie kolców.

Rzymskie obozy z pewnością nie powstały tam przypadkowo, a archeolodzy są zdania, że ich istnienie było związane z okolicznymi kopalniami srebra. Wydobycie tego cennego kruszcu przyciągało rzecz jasna zainteresowanie niepożądanych osób, dlatego legioniści odpowiadali za zabezpieczanie okolicy. O tego typu praktykach pisał między innymi Tacyt, który w swoich kronikach wyjaśniał, jak cesarz Klaudiusz wyznaczył pretora Kwintusa Kurcjusza Rufusa do nadzorowania wydobycia srebra.

Zdaniem archeologów znalezione na terenie Niemiec drewniane kolce tworzyły za czasów Cesarstwa Rzymskiego bariery ochronne otaczające obóz legionistów

Niemieccy archeolodzy podkreślają, że na pierwszy rzut oka nie da się dostrzec jakichkolwiek poszlak wskazujących na istnienie dawnego obozu. Wynika to ze zmian terenu podyktowanych długotrwałym jego wykorzystywaniem w celach rolniczych. Większy z obozów był naprawdę solidnych rozmiarów, gdyż jego powierzchnia wynosiła niemal 8 hektarów. W celu jego ochrony wykopano rów, za którym utworzono mur z gruntu. 

Na potrzeby dodatkowego zabezpieczenia legioniści zbudowali drewniane wieże na czterech lub sześciu słupach. Przepływająca w pobliżu rzeka Ehrlich najprawdopodobniej stanowiła szlak służący do zaopatrywania żołnierzy, na co wskazuje obecność portu. W samym obozowisku mogło przebywać około 3000 rzymskich legionistów. Co ciekawe, archeolodzy nie znaleźli dowodów wskazujących na prowadzenie walk, które mogłyby ostatecznie doprowadzić do upadku fortu.

Czytaj też: To tam urzędował biblijny Goliat. Archeolodzy poznali rytuały uprawiane przez lokalnych mieszkańców

Dlaczego został więc opuszczony? Wydaje się, że stanowiło to naturalną konsekwencję rosnącego chaosu panującego wewnątrz Cesarstwa Rzymskiego. Zdaniem naukowców legioniści mogli otrzymać rozkaz wycofania się i spalenia zarówno mniejszego, jak i większego obozu. W obu przypadkach wykopaliska odsłoniły podobne artefakty, między innymi w postaci przedmiotów wykonanych z ceramiki.