Ktoś obserwuje Ziemię? Zagadkowa historia obiektu, który od lat pozostaje na orbicie naszej planety

Czarny Rycerz to jeden z najbardziej tajemniczych obiektów, które rzekomo pozostają na orbicie naszej planety. Jego pierwsza obserwacja miała miejsce w 1998 roku. 
Ktoś obserwuje Ziemię? Zagadkowa historia obiektu, który od lat pozostaje na orbicie naszej planety

Zdjęcie wykonane 11 grudnia 1998 roku powstało w związku z misją STS-88. I choć początkowo eksperci uznali uwieczniony obiekt za jeden z kosmicznych śmieci (na przykład w formie zgubionego koca termicznego) to nie trzeba było długo czekać na pojawienie się pierwszych teorii spiskowych. Ich autorzy przekonują, że Czarny Rycerz, bo takiego przydomka doczekał się rzeczony obiekt, jest… statkiem kosmicznym należącym do obcej cywilizacji.

Czytaj też: W całym wszechświecie słychać szum. Naukowcy dokonali czegoś niesamowitego

Ten miałby krążyć wokół Ziemi od około 13 tysięcy lat, monitorując to, co się tutaj dzieje. Pojawia się więc pytanie: czy cokolwiek w tej historii faktycznie ma rację bytu? Aby udzielić odpowiedzi, będziemy musieli wrócić do przełomu XIX i XX wieku. Właśnie wtedy wybitny naukowiec, Nikola Tesla, stwierdził, że w czasie jednego z eksperymentów udało mu się odebrać sygnały radiowe, być może nadane przez kosmitów bądź pochodzące z innego, bliżej nieznanego źródła.  

Oczywiście nie brakuje głosów, jakoby zostały one wysłane właśnie przez Czarnego Rycerza. A przynajmniej tak chcieliby zwolennicy teorii o jego powiązaniach z obcą cywilizacją. Rzeczywistość wydaje się natomiast zgoła odmienna: sygnały odebrane przez Teslę faktycznie mogły istnieć, lecz zapewne miały naturalne pochodzenie. Mogły też być emitowane przez pulsary, choć ten wariant wydaje się zdecydowanie mniej prawdopodobny.

Statek obcych w postaci Czarnego Rycerza miałby krążyć wokół Ziemi od 13 tysięcy lat

Problem z całą teorią poświęconą Czarnemu Rycerzowi polega na tym, że składa się na nią wiele różnych, często kompletnie ze sobą niepowiązanych, historii. Poza tym, osoby odpowiadające za ich szerzenie zazwyczaj okazywały się czerpać z tego korzyści, jak na przykład Donald Keyhoe. Jego zdaniem Amerykanie wykryli na orbicie dwa satelity w okresie, gdy żaden kraj na świecie nie posiadał jeszcze takich statków, lecz z czasem wyszło na jaw, iż Keyhoe promuje akurat swoją książkę o UFO.

Wszelkie obserwacje rzekomych statków o potencjalnie pozaziemskim pochodzeniu również były dementowane. Zazwyczaj okazywało się, że dochodziło do błędnej interpretacji wykonanych zdjęć, a domniemane sondy kosmitów były po prostu kosmicznymi śmieciami. Swoją cegiełkę do całej historii dołożył też Jørgen Hals, który w 1927 roku miał odebrać tzw. LDE, czyli echo o dużym opóźnieniu. Takie echo fal radiowych może wracać do nadawcy kilka sekund po wysłaniu sygnału, o czym przekonał się właśnie Hals. 

Czytaj też: Kwazary to aktywne centra odległych galaktyk, tylko nikt tych galaktyk nie widział. Aż do teraz

Po wielu latach jego doświadczenia powiązano z teorią na temat Czarnego Rycerza. Ta ciągle się więc rozrastała, a za najlepszy dowód w sprawie uznaje się prawdopodobnie wspomniane zdjęcie z 1998 roku. I choć scenariusz, w którym na ziemskiej orbicie znajduje się statek kosmiczny należący do obcych byłby bardzo intrygujący, to wydaje się raczej, że cała historia jest przede wszystkim pokłosiem powiązania ze sobą wielu różnych, często pozbawionych naukowych podstaw, informacji.