Jakie modły odprawiano w świątyni nazistów? Tajemnicza budowla do dziś zdobi ten region Polski

Mało jest takich obiektów jak ten. W Wałbrzychu znajduje się bardzo wyjątkowe mauzoleum, które wybudowali sobie naziści jeszcze przed II wojną światową. Do czego im służyła im ta konstrukcja i dlaczego mówi się o niej niekiedy, że była ostatnią świątynią Hitlera?
Wałbrzych

Wałbrzych

Przed 1945 rokiem tereny Dolnego Śląska znajdowały się na terenie Niemiec. Wobec tego bardzo często możemy spotkać się z licznymi pamiątkami po tamtym okresie, a do jednych z najciekawszych w skali Polski (jeśli nie Europy) należy mauzoleum w Wałbrzychu. To tutaj na północnym grzbiecie góry Niedźwiadki, na wysokości ok. 510 m n.p.m., kilkaset metrów na wschód od centrum miasta znajduje się przedziwna budowla.

Czytaj też: Nazistowska mapa skarbów. Holenderska wieś miejscem przechowywania złota i klejnotów?

Konstrukcja przypomina zabytkową warownię, a od wewnątrz antyczną świątynię. Ma ona wymiary niemal idealnego kwadratu o bokach 24 i 27 metrów. Wysokość murów sięga sześciu metrów. Do mauzoleum wchodzi się przez portyk, który poprowadzi nas do arkadowego dziedzińca. Dzisiaj niewiele możemy podziwiać z tego, jak pierwotnie wyglądało to miejsce.

Cenotaf widoczny w dolnej części zdjęcia / źródło: Wikimedia Commons, CC-BY-SA-3.0

Jaka jest historia wałbrzyskiego mauzoleum?

Opowieść o dziwnej budowli powinniśmy zacząć od tego, że nie jest to mauzoleum sensu stricto, a cenotaf, czyli symboliczny grobowiec wznoszony ku czci zmarłego, ale nie zawierający żadnych jego szczątków.

Komu zatem poświęcono to miejsce? Aby się tego dowiedzieć, musimy cofnąć się do okresu międzywojennego. W Republice Weimarskiej było popularne stawianie pomników ofiarom I wojny światowej. Niemcy ponieśli wówczas klęskę, a upamiętnianie poległych pomagało budować tożsamość ludzką i pamięć o przodkach.

Czytaj też: Tak naziści stworzyli podwaliny dla Holokaustu. Pomógł im istotny element

Po 1933 roku, kiedy władzę w kraju przejęli naziści z Adolfem Hitlerem na czele, idea budowania monumentów pamiątkowych nie ustała. Ba. Nawet była ona wykorzystywana w celach propagandowych. Okazuje się, że w czasach III Rzeszy Wałbrzych i okolice nie opowiadały się za bardzo za ideologią nazizmu, a większość mieszkańców regionu deklarowała bardziej socjaldemokratyczne poglądy. Miasto zamieszkiwali głównie robotnicy, którzy orędowali za bardziej socjalnym programem politycznym.

Ten fakt wykorzystano i zdecydowano, że wybudowanie cenotafu przekona wałbrzyszan do nazizmu. Postanowiono upamiętnić nie tylko 1780 miejscowych poległych w I wojnie światowej, ale mniej więcej 177 tysięcy wszystkich Ślązaków, którzy zginęli na froncie, do tego ofiary katastrof przy pracy, jak i 25 bohaterów ruchu nazistowskiego. W ten sposób próbowano pokreślić, że w budowie nazistowskich Niemiec brali udział wszyscy na równi – wojskowi, robotniczy proletariat i bojówki nazistów. Możemy przyznać, że budowli nadano bardzo szerokie, wręcz holistyczne znaczenie.

Czytaj też: Lebensborn – nazistowska fabryka dzieci. Dziewczynka L 364 publicznie odzyskała swą tożsamość

Cenotaf postawiono w latach 1936-38 według projektu Roberta Tischlera, który w tamtych czasach (aż do 1959 roku) pełnił rolę głównego projektanta w Ludowym Związku Opieki nad Niemieckimi Grobami Wojskowymi. To on postawił na ciężki, ale inspirowany antyczną architekturą projekt. Wykonawcą budowy były firmy w Wałbrzycha oraz kamieniarze, którzy pracowali przy pomniku na Górze Św. Anny. Konstrukcja zyskała niemiecką nazwę Schlesier-Ehrenmal, czyli „Śląskie Mauzoleum”.

Budowla nazistów i jej niezwykła architektura

W czasach swojej świetności, jeśli tak możemy to określić, cenotaf wyglądał o wiele bardziej imponująco. Sklepienie krużganków było pokryte marmurowo-złotą mozaiką. W centrum dziedzińca znajdowała się metalowa kolumna ze zniczem, w środku której poprowadzono instalację gazową. Oczywiście po to, aby znicz można było zapalić.

Na cokole znajdowały się cztery lwy, a znicz podtrzymywały rzeźby trzech nagich młodych mężczyzn. Kolumna nie przetrwała do dzisiaj. Źródła historyczne potwierdzają, że znajdowała się jeszcze na miejscu w 1946 roku. Trzeba przyznać, że wyróżniała się swoją bogatą ornamentyką na tle dość surowej reszty budynku.

Co ciekawe, pod cenotafem znajdują się podziemia, które są lustrzanym odbiciem nadziemia. Obecność piwnic od dawna pobudza wyobraźnię fanów teorii spiskowych i historii alternatywnych twierdzących, że mogły stąd prowadzić jakieś tajne tunele do innych części Wałbrzycha.

Budowla rozgrzewa raz po raz opinię publiczną. Niejednokrotnie polskie media rozpisywały się o tym miejscu jako „ostatniej świątyni Hitlera”. Tak naprawdę Schlesier-Ehrenmal było najpewniej miejscem swoistego miejsca oddawania kultu ideologii nazizmu i próbą propagowania tych wartości w Wałbrzychu.

Wspomina się niejednokrotnie również o tym, że odbywały się tutaj praktyki okultystyczne, próby wytrzymałościowe dla nowych członków SS czy tajemnicze rytuały pogańskie. Jak na razie w ogóle powyższe teorie nie zostały potwierdzone, a wszelkie insynuacje na ich temat można raczej włożyć między bajki.

Totenburg, czyli „martwy zamek” jak inaczej jeszcze określany jest wałbrzyski cenotaf, przez dekady PRL-u bardziej straszył pustką i mrocznym klimatem w środku lasu, niż przyciągał turystów i pasjonatów historii XX wieku. Ostatnie lata przynoszą jednak poprawę i elewacja budowli została oczyszczona, a miejscowe dzikie zarośla wykarczowane. Dzięki tym zabiegom odsłoniło się kilka więcej detali z Totenburga.

Czytaj też: Jak wyglądałaby Polska pod rządami śląskiego władcy? Bardziej przypominałaby Czechy

Przykład innego uwielbienia dla ideologii, czyli piramida w Tiranie

Wałbrzyska świątynia nazistów jest bardzo wyjątkowa, ale nie jedyna taka na świecie. Historia ostatnich dekad ukazała, że w wielu krajach istniał kult jednostki lub wiara w totalitarny ustrój. Wyjątkowo ciekawym i nawet bardziej intrygującym przykładem dziwnego mauzoleum jest piramida w Tiranie, stolicy Albanii.

Piramida w Tiranie przed remontem (2018) / źródło: Wikimedia Commons, CC-BY-SA-4.0

Betonowa konstrukcja została wzniesiona w 1988 roku na cześć komunistycznego dyktatora Envera Hodży, którzy rządził krajem przez blisko cztery dekady, zamykając Albanię na świat i sprawiając, że stała się ona po upadku komunizmu jednym z najbiedniejszych państw Europy. Piramida docelowo miała być siedzibą Muzeum Envera Hodży, ale od lat. 90. XX wieku stała nieużywana i niszczała. Były już nawet próby wyburzenia tego architektonicznego potworka. Dodajmy, że znajduje się on w samym centrum stolicy Albanii przy jednej z głównych arterii drogowych, więc urody miastu nie dodaje.

Czytaj też: Zemsta rodowa w Albanii. “Mydłem mężczyzny jest proch”

Tak samo jak w przypadku nazistowskiej świątyni, tak i tutaj pojawił się w ostatnich latach przełom. Piramida została poddana przebudowie i wkrótce znajdzie się dla niej nowa funkcja. Stanie się ona niestandardowym miejscem dla wielu kawiarni i restauracji, pracowni artystycznych, sal warsztatowych i lekcyjnych. Wałbrzyskie mauzoleum nie ma szans na taką przebudową, ale chyba nie o to tutaj w tym chodzi. Najważniejsze, by pamięć o wydarzeniach z czasów II Rzeszy i działaniach nazistów nigdy nie zanikła.