Sześciu naocznych świadków błędnie zidentyfikowało zabójcę. Jak to możliwe?

Na podstawie deklaracji sześciu naocznych świadków zabójstwa młodego mężczyzny z Teksasu Aarona Scheerhoorna, w 2012 roku skazany na dożywocie został Lydell Grant. Po prawie ośmiu latach spędzonych w więzieniu, do zabójstwa przyznał się inny mężczyzna, którego DNA znaleziono na ofierze. Ale Grant wciąż pozostaje w więzieniu, bo naoczni świadkowie się mylili. Jak to możliwe?
Sześciu naocznych świadków błędnie zidentyfikowało zabójcę. Jak to możliwe?

Nowe testy DNA materiału biologicznego pobranego spod paznokci ofiary oczyściły Granta i włączyły w dochodzenie innego mężczyznę – Jermarico Cartera, który, jak powiedziała policja, przyznał się do zabójstwa. Carter został oskarżony przez ławę przysięgłych o morderstwo, a Lydell Grant został uwolniony od tego zarzutu. Ale jego imię nie zostało oczyszczone.

Zaufanie do naocznych świadków jest tak głębokie, że ​​pomimo przytłaczającego dowodu niewinności Granta, Texas Court of Criminal Appeals odrzucił jego prośbę o zwolnienie z więzienia. Zamiast tego sąd chce, aby sześciu naocznych świadków, którzy pierwotnie zeznawali przeciwko Grantowi, zareagowało na jego roszczenie o uznanie niewinności.

Faktem jest, że naoczni świadkowie popełniają błędy. Były setki przypadków, w których błędne zeznania naocznych świadków doprowadziły do ​​skazania niewinnych ludzi.W tej sprawie zastanawiające jest jednak pytanie, dlaczego aż sześciu naocznych świadków – niezależnie – zidentyfikowało Lydella Granta jako zabójcę, a następnie z przekonaniem zeznawało w sądzie?

Można przypuszczać, że Grant był pechowym sobowtórem zabójcy. Jednak porównanie policyjnych zdjęć tej dwójki (Granta i Cartera) pokazuje, że są oni mało podobni do siebie nawzajem, poza tym, że obaj są czarnoskórymi mężczyznami.

Jako eksperymentalny psycholog, który prowadzi badania nad identyfikacją sprawców przez naocznych świadków, Laura Smalarz z Arizona State University widziała setki przykładów bardzo pewnych siebie, ale błędnie zeznających świadków – zarówno w laboratorium, jak i w rzeczywistych sprawach sądowych.

– Moja recenzja zapisów z procesu Granta sugeruje proste wyjaśnienie tych bardzo wiarygodnych błędów: policja nie wykorzystała najlepszych praktyk naukowych do zbierania dowodów od naocznych świadków – twierdzi Laura Smalarz.

Najlepsze praktyki naukowe dotyczące prowadzenia okazań dla naocznych świadków wymagają, aby osoba kompletująca zespół do okazania (czyli osób, które mają występować w roli potencjalnego sprawcy) nie wiedziała, kogo podejrzewa policja. Podobnie jak w przypadku badań klinicznych z podwójnie ślepą próbą w badaniach medycznych, które mają zapobiegać wpływowi oczekiwań pacjentów i lekarzy na wyniki badania klinicznego, tak też skład podwójnie ślepej próby okazania ma na celu zapobieganie wpływowi oczekiwań świadków i administratorów na wyniki procedury identyfikacji sprawcy.

Transkrypcja z procesu Lydella Granta ujawniła, że ​​detektyw z wydziału zabójstw odpowiedzialny za zbadanie sprawy znał nazwiska naocznych świadków. Oczywiście wiedział też, że Lydell Grant był podejrzany.

Eksperymenty psychologiczne wykazały, że opiekunowie składu świadków, którzy wiedzą, kim jest podejrzany, mogą wysyłać świadkom wskazówki, o kogo chodzi. W porównaniu z dochodzeniowcami prowadzącymi podwójnie ślepe próby, osoby znające tożsamość podejrzanego, częściej pytają świadków o konkretną osobę i uśmiechają się, gdy świadkowie patrzą na podejrzanego, a nie na innych w trakcie okazania.

Takie zachowania są często niezamierzone – ani administratorzy składu, ani naoczni świadkowie mogą nie być świadomi, że tak się dzieje. Niemniej jednak te subtelne wskazówki behawioralne wpływają na decyzje naocznych świadków, zwiększając prawdopodobieństwo wskazania podejrzanego.

Potwierdzone podejrzenia

Ale jeśli sześciu naocznych świadków wybrało Lydella Granta tylko dlatego, że zostali do tego „zachęceni” przez detektywa, to dlaczego byli tak pewni swojej decyzji? Według transkrypcji z procesu większość naocznych świadków zeznała, że ​​byli pewni, kiedy wskazywali Granta. Jeden powiedział, że zidentyfikował Granta bez żadnych wątpliwości lub wahania. Inny stwierdził, że twarz zabójcy „została natychmiast [wypalona] w jego pamięci”.

Zeznanie procesowe świadków ujawnia proste wyjaśnienie tych bardzo wiarygodnych błędów – wszyscy naoczni świadkowie po zidentyfikowaniu Granta dostali odpowiedź potwierdzającą ich słuszność.

Jak pozytywna informacja zwrotna wpływa na ocenę wiarygodności zeznań świadków. (The Conversation)

 

Trzej naoczni świadkowie poinformowali, że detektyw powiedział im, że wybrali tę samą osobę, co inni ludzie, chociaż sam detektyw zaprzeczył, że złożył takie oświadczenia. Dwaj inni naoczni świadkowie przypomnieli sobie, jak rozmawiali między sobą o wyborze i utwierdzali się nawzajem.

 

Jeden naoczny świadek nie mógł sobie przypomnieć, czy detektyw powiedział mu coś po tym, jak zidentyfikował Granta, ale detektyw przyznał, że temu konkretnemu świadkowi powiedział po identyfikacji: „dobra robota”. Detektyw przyznał się również do skomentowania decyzji co najmniej jednego innego świadka.

Badania wielokrotnie wykazały, że takie proste komentarze potwierdzające mają dramatyczny wpływ na zeznania naocznych świadków. Takie oświadczenia nie tylko podnoszą zaufanie świadków do dokładności ich identyfikacji, ale prowadzą ich do fałszywego przypomnienia sobie, że przez cały czas byli tego pewni.W rezultacie świadkowie, którzy otrzymali potwierdzenie słuszności swojej decyzji, przedstawiają zeznania, które są bardzo przekonujące dla sędziów.

W badaniach osoby odgrywające rolę sędziów były w stanie wiarygodnie odróżnić pewnych i mylących się naocznych świadków, kiedy ci nie otrzymali żadnych informacji zwrotnych na temat dokonanej przez siebie identyfikacji.

Ale kiedy w tym samym badaniu świadkowie po dokonaniu identyfikacji otrzymali prosty wzmacniający komentarz („dobra robota, mamy go”), udawani przysięgli nie byli już w stanie odróżnić pewnych i omylnych świadków. Innymi słowy – uwaga potwierdzająca słuszność sprawiła, że ​wahający się naoczni świadkowie byli tak samo przekonujący, jak ci pewni swoich wskazań.

 

Zapobiec dalszym pomyłkom

Świadkowie w sprawie Granta nie są w stanie stwierdzić, czy zachowanie detektywa i innych świadków wpłynęło na ich zeznania. Ponadto potwierdzające informacje zwrotne mogą zmienić wspomnienia świadków o pierwotnej zbrodni, czyniąc ich mniej rozpoznającymi sprawcę, gdy go zobaczą. Tak więc obecnie niewiele można zyskać, rozmawiając z naocznymi świadkami ze sprawy Lydella Granta.

Problemy takie, jak w przypadku procesu Lydella Granta są przewidywalne i niestety powszechne. Aby uniknąć tych problemów z zeznaniami naocznych świadków, policja przyjmuje najlepsze praktyki oparte na badaniach psychologicznych.

Oprócz wdrożenia podwójnie ślepej procedury policyjnego okazania, ważne jest, aby administratorzy składu udokumentowali zachowanie naocznych świadków natychmiast po identyfikacji. Zeznanie zebrane w momencie identyfikacji podczas procedury podwójnie ślepej próby świadczy o dokładności naocznego świadka. Zeznanie złożone na rozprawie, po otrzymaniu potwierdzenia – nie ma takiej wartości.

Do chwili obecnej 24 stany USA przyjęły te podstawowe reformy proceduralne, w tym Teksas w 2011 r. – rok po dochodzeniu w sprawie morderstwa Aarona Scheerhoorna. Niestety dla Lydella Granta reformy te przyszły o rok za późno. Pozostałe 26 stanów powinno działać szybko, aby zapobiec dodatkowym pomyłkom wymiaru sprawiedliwości, a Lydell Grant powinien zostać oczyszczony z zarzutów – twierdzi Laura Smalarz.

 

Źródło: The Conversation