
To w zasadzie gigantyczna szkoła dla humanoidów, gdzie maszyny, zamiast wkuwać daty, uczą się życia w świecie zaprojektowanym dla ludzi. Na dwóch piętrach naszpikowanych technologią ośrodka odtworzono realne linie produkcyjne oraz wnętrza domów, by roboty mogły trenować do upadłego, zanim trafią pod nasze dachy czy do fabryk. To tutaj wykuwa się przyszłość, w której maszyna nie tylko wykonuje polecenia, ale rozumie kontekst swoich działań.
Kuafu na lekcjach — od smażenia naleśników po montaż silników
Głównym bohaterem tej edukacyjnej rewolucji jest Kuafu – mierzący około 165 cm wzrostu humanoid, nazwany na cześć giganta z chińskiej mitologii. Choć Kuafu zasłynął już jako pierwszy na świecie robot-niosący ogień olimpijski z łącznością 5G-A, w pekińskiej szkole jest po prostu pilnym uczniem. Proces nauki przypomina wychowywanie dziecka: każdy robot ma przypisanych dwóch ludzkich trenerów, którzy czuwają nad jego postępami. Jeden z nich zdalnie prowadzi maszynę, ucząc ją na przykład, jak owinąć pilot do telewizora w folię bąbelkową, podczas gdy drugi monitoruje parametry i zapisuje dane.

Aby robot opanował jeden precyzyjny ruch – taki jak odłożenie patelni na palnik – musi powtórzyć go średnio 1250 razy. Dopiero taka dawka treningu pozwala na uzyskanie powtarzalności i precyzji, której wymagamy od maszyn. Co ciekawe, roboty mogą tu wybrać swoją „specjalizację”. Program nauczania podzielono na cztery główne kategorie:
- Produkcja przemysłowa — sortowanie cewek, przenoszenie materiałów i inspekcje techniczne.
- Inteligentny dom — gotowanie, organizacja sypialni czy pakowanie przesyłek.
- Opieka nad seniorami — wsparcie w codziennych czynnościach.
- Scenariusze zintegrowane z 5G – wykorzystanie szybkiej łączności w przestrzeni publicznej.
Czytaj też: Nadchodzi koniec domowych obowiązków? Humanoid od LG zrobi wszystko za nas
Łącznie roboty szkolą się w 16 dyscyplinach, a lista opanowanych umiejętności przekroczyła już 20 pozycji, przy czym skuteczność wykonywanych zadań wynosi imponujące 95%.
Dane to nowe paliwo dla AI
Dlaczego Chiny budują tak ogromne centra treningowe? Odpowiedź jest prosta: brak danych. To obecnie największe wąskie gardło w rozwoju sztucznej inteligencji. Bez milionów ustandaryzowanych zapisów z realnych ruchów w różnorodnych środowiskach, humanoidy mają problem z generalizacją swoich umiejętności. Jeśli robot nauczy się podnosić kubek tylko w jednym laboratorium, może „zgłupieć” w prawdziwej kuchni, gdzie światło pada inaczej, a stół ma inny kolor.

Centrum w Pekinie ma generować kilka milionów wpisów danych rocznie, a podobne placówki powstają już w Suzhou, Jinan czy Hefei. Co ciekawe, kadrę nauczycielską (liczącą 110 osób) stanowią głównie przedstawiciele pokolenia Z, urodzeni po 2000 roku, którzy z naturalną swobodą wprowadzają maszyny w nasz świat. Nie jest to tylko teoretyczna zabawa – pierwsi „absolwenci” już pracują. Roboty Kuafu i ich koledzy trafili do fabryk koncernu motoryzacyjnego FAW Group, pracują jako kurierzy w Shenzhen Capital Group, a nawet pomagają przy inspekcjach sieci energetycznych w China Southern Power Grid.
Czytaj też: Roboty na straży granicy. Humanoidy Walker S2 ruszają na patrole między Chinami a Wietnamem
Ta szkoła dla robotów pokazuje, że Chiny zrozumiały, że aby roboty były użyteczne, muszą przejść przez ten sam żmudny proces nauki, co my – oparty na tysiącach powtórzeń i wyciąganiu wniosków z błędów. Dzięki modułowej budowie stref treningowych, inżynierowie mogą błyskawicznie zmieniać scenariusze, przygotowując maszyny na niemal każdą ewentualność. Choć wizja 1250 powtórzeń odkładania patelni brzmi dla nas jak nuda, dla robotów to jedyna droga, by stać się kompetentnymi pomocnikami, a nie tylko kosztownymi zabawkami. Wygląda na to, że wkrótce dyplom ukończenia takiej szkoły będzie wart więcej niż niejeden certyfikat jakości.