Badaniami mającymi na celu wyjaśnienie, co dokładnie się dzieje, zajął się Wei Liu z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside. Pomógł mu oceanograf, Kai-Yuan Li. Wspólnymi siłami naukowcy przeanalizowali dane dotyczące temperatury i zasolenia Oceanu Atlantyckiego, dzięki czemu już na wstępie dowiedzieli się czegoś bardzo istotnego.
Czytaj też: To może być nowy rekord. To najstarsze skały na Ziemi
Mianowicie, wyszło na jaw, że obszar objęty wzrostem temperatury nie ogranicza się jedynie do małej głębokości i pułapu bliskiego powierzchni. Zamiast tego zagadkowy region sięgał na głębokość nawet trzech kilometrów. Mając to na uwadze, badacze zaoferowali wyjaśnienie, które może być kluczem do rozwiązania długoletniej zagadki.
Chodzi o AMOC, czyli południową cyrkulację atlantycką. Stanowi ona część systemu prądów oceanicznych, a w tym przypadku mówimy o ruchach wzdłuż południków, za sprawą których zachodzi transport ciepłej wody z gorętszych obszarów na północ – i odwrotnie, ponieważ zasoby chłodniejszej i gęstszej wody zostają przetransportowane na południe. Ma to oczywiście wielki wpływ na klimatyczną sytuację w obu regionach.
Zdaniem autorów publikacji zamieszczonej w Communications Earth & Environment, wariant odnoszący się do osłabienia AMOC należy uznać za klucz do rozwiązania zagadki. Wraz z topnieniem lodowców do oceanów trafia więcej wody, co przekłada się na spadek stężeń soli, a także zmniejszenie gęstości wody. W konsekwencji zakłóceniu ulega cały cykl związany z transportowaniem wody między północą i południem.
Chłodny obszar widoczny w wodach Atlantyku prawdopodobnie ma związek z AMOC, czyli południową cyrkulacją atlantycką
W oparciu o długofalowe trendy, autorzy uznali, że osłabianie AMOC postępuje od ponad stu lat i nic nie sugeruje, by sytuacja miała się odwrócić. Wręcz przeciwnie: rosnące emisje gazów cieplarnianych nasilają topnienie lodowców, a pokłady świeżej wody zakłócają prądy oceaniczne. Tym sposobem na południe od Grenlandii utrzymuje się relatywnie chłodna “plama”, do której dociera woda z lodowców cechująca się niższym zasoleniem. Z kolei w obrębie równika sytuacja jest zgoła odmienna i stężenie znajdującej się w tamtejszej wodzie soli rośnie.
Czytaj też: Sprawa się mocno komplikuje. Sygnały spod lodu Antarktydy dziwniejsze niż sądziliśmy
W praktyce oznacza to problemy nie tylko w wodzie, ale i na lądzie. Z jednej strony zmienne środowiska oceaniczne mogą przynieść zgubę zamieszkującym je organizmom ze względu na wahania temperaturowe i zmiany zasolenia. Z drugiej natomiast mówimy o prądach mających gigantyczny wpływ na to, jaki klimat występuje na lądzie. Przyszłość rysuje się więc w nieciekawych barwach, ponieważ możemy doświadczać jeszcze wyższej liczby gwałtownych zjawisk pogodowych, czy też bardziej ekstremalnie przebiegających pór roku.