“Pełnia wzbudza w nas agresję”. Czy Księżyc naprawdę miesza nam w głowach?

Przypływy oznaczają kłopoty ze snem? Takie twierdzenia to prawda czy fałsz? Czy Księżyc rzeczywiście oddziałuje na naszą psychikę?
“Pełnia wzbudza w nas agresję”. Czy Księżyc naprawdę miesza nam w głowach?

Wszystkiemu winna pełnia – wyrokowały kilka lat temu polskie i ukraińskie media tuż po tym, jak w szpitalu psychiatrycznym we Lwowie wzburzony pacjent wziął 76 zakładników. W tym samym czasie – donosiły gazety – na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Jaśle pewien niepozorny z wyglądu mężczyzna całkowicie zdemolował ambulatorium chirurgiczne, gdy lekarze próbowali opatrzyć mu ranę. Konkluzja dziennikarzy: to sprawka Księżyca.

Również to Srebrny Glob miał narozrabiać w ubiegłym roku w jednym ze szpitali psychiatrycznych w Gdańsku. Gdy pewnej nocy na izbę przyjęć zgłosiło się kilku agresywnych młodych ludzi i zaczęło wywoływać awantury, nawet personel szpitala – świadomy, do czego zdolni są pacjenci – uznał, że winowajcą musi być Księżyc w swojej najokrąglejszej postaci.

Ile w tym prawdy, a ile myślenia magicznego? Czy Księżyc naprawdę miesza nam w głowach? Wyniki badań naukowców nie dają na te pytania jednoznacznych odpowiedzi.

 

JEGO SPRAWKA

W to, że Księżyc wpływa na naszą psychikę, wierzono od zarania dziejów. Grecki myśliciel Arystoteles, rzymski pisarz i filozof Apulejusz z Madaury czy historyk Pliniusz Starszy uważali za rzecz dowiedzioną, że Księżyc powoduje szaleństwo, a już na pewno epilepsję. Łacińskie słowo lunaticus długo kojarzono z problemami psychicznymi. Niektórzy uważali nawet, że Srebrny Glob jest w stanie zamienić człowieka w bestię. „Wilkołakiem staje się ten, kto został poczęty podczas pełni Księżyca, ten, kto śpi na otwartym powietrzu w nocy o pełni (…). Wilkołak czuje, kiedy zbliża się chwila ataku, co miesiąc, gdy nadchodzi ta sama faza Księżyca (…)” – to dawne wyobrażenia o wilkołakach przypomniane przez włoskiego antropologa Erberto Petoia w książce „Wampiry i wilkołaki. Źródła, historia, legendy od antyku do współczesności”.

Dziś o transformacjach człowieka w zwierzę za sprawą Księżyca opowiada głównie Hollywood, a jednak przekonanie, że pełnia burzy w nas krew i rozum, przetrwało. Co ciekawe, najczęściej w kontekście szpitali psychiatrycznych.

 

DO SZPITALA ZA KSIĘŻYCEM

Ile jest prawdy w stwierdzeniu, że podczas pełni w izbach przyjęć szpitali psychiatrycznych pojawia się więcej osób? Piętnaście lat temu badacze z amerykańskiej Kliniki Mayo (badania opublikowane w czasopiśmie „Psychiatric Services”) sprawdzili, ilu pacjentów zgłosiło się na pogotowie psychiatryczne między godziną 18:00 a 6:00 w ciągu kilku kolejnych lat. Nie znaleźli statystycznej różnicy w liczbie wizyt w okresie trzech nocy przed i po pełni księżycowej w porównaniu z pozostałymi dniami.

W innym badaniu przeprowadzonym w 2014 r. naukowcy pod kierownictwem Varindera Parmara z Queen’s University w Ontario w Kanadzie także przeanalizowali przypadki zgłoszone na pogotowiu psychiatrycznym podczas pełni Księżyca: sześć godzin, 12 godzin i 24 godziny przed i po pełni. Ich wnioski były odmienne niż kolegów z Kliniki Mayo. Zanotowali, że pół doby przed pełnią i pół doby po niej nastąpiło zdecydowanie więcej nagłych przyjęć pacjentów na oddziały psychiatryczne.

Wnioski nie są więc jednoznaczne. A co z hipotezą, że pełnia wzmaga agresję? Analiza opublikowana na łamach czasopisma „Psychiatry” w 1998 r. wykazała „brak znaczącego związku” między dowolną fazą Księżyca a wzrostem gwałtownych zachowań. W ubiegłym roku do podobnych konkluzji doszli naukowcy ze Szwajcarii i Stanów Zjednoczonych, którzy przeanalizowali dane 17 966 osób leczonych na 15 różnych oddziałach psychiatrycznych w ciągu dziesięciu lat. Nie znaleźli żadnego dowodu na wzrost liczby aktów agresji podczas pełni. Ich zdaniem dość powszechny pogląd, że Księżyc wpływa na działania ludzi, wynika prawdopodobnie z naszego pragnienia, by kogoś lub coś obarczyć odpowiedzialnością za niechlubne czyny.

 

REGULARNA MANIA

Nasz naturalny satelita niewątpliwie jednak ma wpływ na naszą planetę. Oddziaływanie grawitacyjne Ziemi z Księżycem i Słońcem wywołuje regularnie powtarzające się podnoszenie i opadanie poziomu wody w oceanach. Najsilniejsze pływy (tzw. syzygijne) pojawiają się w czasie pełni i nowiu, gdy Ziemia, Księżyc i Słońce są położone w linii prostej. Księżyc i Słońce oddziałują wówczas grawitacyjnie na Ziemię z tego samego kierunku, co sprawia, że pływy są maksymalne.

 

Hipoteza, że cykliczne oddziaływanie Księżyca z Ziemią może powodować nie tylko zjawiska pływowe, przykuła uwagę prof. Thomasa Wehra, renomowanego psychiatry z National Institute of Mental Health w USA. Szczegółowo opisał on zachowania 17 pacjentów cierpiących na szczególny rodzaj zaburzenia afektywnego dwubiegunowego (ChAD). W przeciwieństwie do typowego przebiegu schorzenia ChAD fazy manii i depresji u pacjentów Wehra przeplatały się ze sobą w bardzo szybkim tempie i dość regularnie. Notatki Davida Avery’ego, kolegi po fachu z Seattle, zachęciły Wehra, żeby przyjrzeć się bliżej tym zależnościom.

W 2005 roku do kliniki psychiatrycznej, w której pracował Avery, trafił 35-letni inżynier. Skarżył się na gwałtowne zmiany nastrojów: od samobójczych fantazji, przywidzeń i całkowitej bezsenności po zapadanie w 12-godzinny mocny sen. Skrupulatny inżynier przez całe lata prowadził kronikę swoich kłopotów ze snem. Avery’ego zaintrygowała rytmiczność zmian u pacjenta. Skojarzyły mu się one z rytmem wznoszenia i opadania oceanów. „Wygląda na to, że podczas przypływów czas snu się skraca” – próbował wnioskować Avery, jednak swoje przypuszczenia sam uznał w końcu za… szaleństwo. Nawet jeśli faktycznie cykle nastroju mężczyzny były zsynchronizowane z Księżycem, lekarz nie potrafił odnaleźć żadnego mechanizmu, który by zjawisko wyjaśniał. Ostatecznie przepisał choremu leki nasenne oraz terapię świetlną.

 

DŁUGOŚĆ CZASU ZASYPIANIA

Christian Cajochen wykazał, że czas, który upływa od wyłączenia światła do zarejestrowania przez EEG etapu 2. snu wolnofalowego, jest najdłuższy w czasie pełni

Kolor poszczególnych punktów symbolizuje płeć i wiek osób, które wzięły udział w eksperymencie: różowy to młode kobiety, niebieski młodzi mężczyźni, biały – starsze kobiety, a szary – starsi mężczyźni.

 

Notatki Avery’ego skłoniły jednak Wehra, by spojrzeć na dolegliwości swoich pacjentów z innej strony. „Zaskoczyła mnie precyzja, z jaką przechodzili od manii do depresji, precyzja, której nie można oczekiwać po rytmie procesów biologicznych” – stwierdził w rozmowie z BBC. W 2017 roku opublikował artykuł, w którym dokładnie opisał przypadłości podopiecznych z chorobą afektywną dwubiegunową. I wyraźnie podkreślił, że łączy je z fazami Księżyca.

 

PIĘĆ MINUT DŁUŻEJ

To nie jedyne współczesne badanie nad wpływem Srebrnego Globu na psychikę człowieka. Kilka lat temu w ramach międzynarodowego projektu prowadzonego przez Eastern Ontario Research Institute w Kanadzie przeanalizowano sen 5812 dzieci w wieku 9–11 lat z pięciu kontynentów. Uwzględniono najrozmaitsze wskaźniki: masę ciała, wiek, płeć, aktywność fizyczną oraz wykształcenie rodziców i stan ich portfela. Dane gromadzono przez 28 miesięcy, segregując je według faz Księżyca: nów, pierwsza kwadra, pełnia, ostatnia kwadra. Publikacja wyników badań w czasopiśmie „Frontiers in Paediatrics” nie pozostawiała złudzeń. U dzieci statystyczna długość snu nocnego w czasie pełni w porównaniu do nowiu była krótsza o 5 minut, czyli zaledwie jeden procent. Tym samym uznano, że Księżyc ma niewielki wpływ na stan zdrowia i zachowanie dzieci – 5 minut różnicy nie ma żadnego znaczenia.

 

W 2013 roku Christian Cajochen z Centrum Chronobiologii Uniwersytetu w Bazylei sprawdził, jak jakość snu zmienia się pod wpływem cyklu księżycowego u osób dorosłych. Przeprowadzona przez jego zespół – w warunkach laboratoryjnych – analiza snu 33 ochotników wykazała, że podczas pełni potrzebowali oni średnio pięć minut więcej, by zasnąć, i spali o 20 minut krócej niż zwykle. Co ważne, pomieszczenia, w których spali, pozbawione były okien, nie byli więc narażeni na światło Księżyca. Pomiar aktywności ich mózgów sugerował, że faza głębokiego snu podczas badań skróciła się o 30 proc. w porównaniu z resztą miesiąca.

Niestety, innym naukowcom nie udało się powtórzyć wyników Cajochena. Vladyslav Vyazovskiy, badacz snu z Uniwersytetu w Oksfordzie, uważa, że błąd wszystkich polegał na tym, iż ich badania nie monitorowały snu poszczególnych pacjentów bez przerwy przez cały miesiąc księżycowy lub, co byłoby jeszcze bardziej efektywne – wiele miesięcy. – Jedynym właściwym sposobem rozstrzygnięcia tego zagadnienia byłoby rejestrowanie wyników tych samych osób przez dłuższy czas w ciągu kolejnych faz – uważa Vyazowskiy.

 

PRZYPŁYWY I ODPŁYWY

Tak właśnie postąpił Thomas Wehr. U części swoich pacjentów z ChAD śledził daty epizodów zmiany nastroju przez całe lata. Ostatecznie stwierdził, że jego pacjenci należą do jednej z dwóch kategorii: u jednych zmiany nastroju następowały w cyklu 14,8 dnia, u drugich w cyklu 13,7 dnia (chociaż u niektórych cykle te występowały na zmianę). Anne Wirz-Justice, chronobiolog ze szpitala psychiatrycznego na Uniwersytecie w Bazylei w Szwajcarii, uważa, że wyniki badań Thomasa Wehra dotyczące związku między cyklem księżycowym a zachowaniami maniakalno-depresyjnymi są „wiarygodne”, ale „bardzo złożone”. „Wciąż nie mamy pojęcia, jakie mechanizmy stoją za taką korelacją” – twierdzi Wirz-Justice.

Jedna z prostszych hipotez mówi, że wpływ na nastrój ludzi ma nie sama faza, ale zmieniające się natężenie światła Księżyca. Sam prof. Wehr nie jest tego pewien. „We współczesnym świecie zanieczyszczenie światłem jest tak duże i spędzamy tak dużo czasu w pomieszczeniu narażonym na sztuczne światło, że sygnał zmieniającego się poziomu światła Księżyca stał się ledwo dostrzegalny” – tłumaczy. Podejrzewa raczej, że jakiś inny aspekt wpływu Księżyca zaburza sen jego pacjentów, co ma negatywne konsekwencje dla ich nastroju. „Prawdopodobnie odpowiedzialna za zmiany nastroju chorych jest siła grawitacji Księżyca” – twierdzi.

Dlaczego grawitacja? Bo powoduje ona subtelne wahania pola magnetycznego Ziemi, na które niektórzy ludzie mogą być wrażliwi. Jednak do dziś nikt nie dowiódł, że wpływ Księżyca na pole magnetyczne Ziemi jest wystarczająco silny, aby wywołać zmiany biologiczne. „Problem nie polega na tym, że nie jest możliwe, aby taka zależność istniała, ale na tym, że prowadzone dotąd badania są bardzo ograniczone, więc trudno stwierdzić coś ostatecznego” – konkluduje Robert Wickes, ekspert od pogody kosmicznej z University College London.

 

ZBUDOWANI Z WODY

Część badaczy stawia dość radykalną tezę: ludzie reagują na przyciąganie grawitacyjne Księżyca w taki sam sposób jak oceany, czyli poprzez siły pływowe. W końcu czyż każdy z nas nie składa się w 75 proc. z wody? Kontrargument jest prosty: siły pływowe w przypadku organizmu człowieka nawet jeśli istnieją, są tak nieznaczne, że nie mogą wywoływać żadnych skutków. Na stronie internetowej Straightdope.com, witrynie kpiącej z mitów i legend miejskich, czytamy: „Naukowcy obliczyli, że matka trzymająca dziecko wywiera na dziecko 12 milionów razy większą siłę niż Księżyc choćby dlatego, że jest bliżej”.

Prześmiewcy jednak być może ironizują przedwcześnie. Badania nad rzodkiewnikiem pospolitym, który jest dla botaników modelowym organizmem (jak dla zoologów muszka owocówka), wykazały, że przyrost ich korzeni następuje w 24,8-godzinnym cyklu – to dokładnie tyle czasu, ile potrzebuje Księżyc, aby okrążyć Ziemię. Joachim Fisahn, biofizyk z Instytutu Fizjologii Roślin Maxa Plancka w Poczdamie, za pomocą bardzo wrażliwych urządzeń zbadał ruch cząsteczek wody w pojedynczych komórkach tej rośliny i stwierdził, że reagują one na codzienne zmiany sił grawitacyjnych Księżyca. Mimo że objętość tych cząsteczek liczy się w nanoskali, woda przemieszcza się z wnętrza komórki na zewnątrz lub do środka w zależności od kierunku siły grawitacji. Jeśli komórki roślinne są wrażliwe na takie siły pływowe, to Fisahn nie widzi powodu, dla którego nie miałoby to dotyczyć również komórek ludzkich.

 

 

 

 

Więcej:księżycsen