Zacznijmy od najważniejszego. Chodzi o reakcje drzew znajdujących się w okolicy wulkanów na to, jak zachowują się te ostatnie. Zdaniem ekspertów kluczowy jest dwutlenek węgla powiązany z aktywnością wulkanów. Jego emisje mają przełożenie na zachowanie pobliskiej roślinności, która staje się bardziej zielona i bujna w reakcji na pojawienie się dodatkowego gazu.
Czytaj też: Wystarczyła zmiana prądów oceanicznych. Północna półkula Ziemi uległa ochłodzeniu
Zmiany są na tyle wyraźne, że widać je z wysokości nawet wielu kilometrów. Przekonali się o tym badacze analizujący zdjęcia satelitarne. To z kolei prowadzi do sugestii, jakoby naukowcy mogli wdrożyć nowy i bardzo nietypowy system wczesnego ostrzegania przed nadchodzącymi erupcjami.
Oczywiście na to, by doszło do zmiany kolorystyki drzew potrzeba wiele czasu, lecz procesy napędzające erupcje również są stosunkowo powolne. Wzrosty emisji gazów pokroju dwutlenku węgla mogą natomiast stanowić wyraźną oznakę tego, co nadchodzi. Na tyle widoczną, by dało się ją zauważyć spoglądając na powierzchnię naszej planety z perspektywy orbity okołoziemskiej.
Obserwacje satelitarne poświęcone roślinności mogą zapewnić odpowiednio wczesne ostrzeganie przed aktywnością wulkaniczną
Potwierdzeniem tych doniesień są dane dostarczone przez satelitę Landsat 8 w ramach misji AVUELO (Airborne Validation Unified Experiment: Land to Ocean). A jako że z szacunków wynika, jakoby nawet 10 procent ludzkiej populacji zamieszkiwało tereny potencjalnie zagrożone konsekwencjami erupcji wulkanów, to warto byłoby dysponować narzędziami pozwalającymi na odpowiednio wczesne ostrzeganie przed takimi zjawiskami.
Wzrost stężeń dwutlenku węgla jest konsekwencją przemieszczania się magmy. Ta, wypychana ku powierzchni, uwalnia gazy mające wpływ na rozwój roślin. To cenna wskazówka, szczególnie, że jak na razie ludzkość nie dysponuje sposobami na powstrzymanie erupcji wulkanicznych – i raczej prędko się to nie zmieni. Można natomiast wykrywać zagrożenia, umożliwiając odpowiednio wczesną ewakuację okolicy.
Czytaj też: Anomalia wstrząsnęła Europą. Takiego nasłonecznienia nie widziano od początku pomiarów
Oczywiście w przypadku bardzo silnej aktywności można wykrywać emisje dwutlenku węgla nawet w sposób bezpośredni, lecz te mniej oczywiste stanowią znacznie większe wyzwanie. Co więcej, liczne wulkany znajdują się w tak trudno dostępnym terenie, że naukowcy nie są w stanie do nich dotrzeć. Obserwacje z dużej wysokości mogłoby to zmienić. Połączenie nauki o roślinach z wulkanologią i obserwacjami satelitarnymi wydaje się skutecznym i możliwym do zrealizowania rozwiązaniem.
Problemem pozostanie to, że nie wszędzie w pobliżu wulkanów znajduje się wystarczająco gęsta roślinność. Ta może również podlegać zmianom, które nie będą wynikały ze wzrostu stężeń dwutlenku węgla napędzanych aktywnością wulkaniczną. Mimo to warto wziąć tę technologię pod uwagę. Szczególnie, że dotychczasowe doświadczenia pokazują, iż to naprawdę może zadziałać. Na przykład odczyty z grudnia 2017 roku wykonane na Filipinach pozwoliły na ewakuację ponad 50 tysięcy ludzi przed erupcją, do której doszło 23 stycznia 2018 roku.