Wymarli mistrzowie architektury

Do czasu powstania cywilizacji ludzkiej żaden organizm nie ulepił niczego równie doskonałego – tak paleontolodzy mówią o szkieletach graptolitów

Na pierwszy rzut oka wydają się niepozorne – ot, czarne kilkucentymetrowe kreski na skale. Ale wystarczy obejrzeć je w powiększeniu, by zachwycić się ich złożonością i urodą. Uczeni długo nie mogli zrozumieć, skąd coś takiego wzięło się na Ziemi. Jakie organizmy to zbudowały? I z czego? Dziś na część tych pytań znamy już odpowiedź.

SAMIEC, SAMICA I TEN TRZECI

Na scenie życia graptolity pojawiły się w kambrze, 540–510 mln lat temu – wegetowały wówczas na morskim dnie. Przed 500 mln lat część z nich porzuciła jednak osiadły tryb życia. Prawdopodobnie skusiły je nieprzebrane masy pożywienia w postaci drobnych żyjątek planktonicznych, które unosiły się w otwartych wodach oceanu. Dzięki nowemu rodzajowi pokarmu graptolity mogły mnożyć się bez opamiętania. „Stały się tak liczne i powszechne jak obecnie ryby” – mówi doc. Anna Kozłowska z Instytutu Paleobiologii PAN w Warszawie. I niezwykle szybko ewoluowały. Ich gatunki zmieniały się niczym w kalejdoskopie, powstawały coraz dziwaczniejsze formy. I tak przez bite 100 mln lat!

By docenić te przemiany, trzeba wrócić na dno. Graptolity, które je zamieszkiwały, na zawsze pozostały koloniami złożonymi z licznych osobników. Każdy z nich, zwany zooidem, lepił swoją rurkę, a na zewnątrz wystawiał czułki, którymi wyławiał cząstki pokarmu. Gdy kolonia się rozrastała, każdy nowy element składał się z trójki osobników. Najmniejszy był prawdopodobnie samcem, a największy – samicą. To one odpowiadały za wyrzucanie komórek płciowych do wody, gdzie dochodziło do zapłodnienia. Wolno pływające larwy po pewnym czasie osiadały na dnie i dawały początek nowym koloniom.

A co robił trzeci zooid? Był odpowiedzialny za dalszą rozbudowę kolonii, gdyż to z niego powstawała kolejna triada. To znaczy tak się przypuszcza, bo miękkie ciała graptolitów praktycznie nigdzie nie zachowały się, nawet w formie odcisków. Paleontolodzy badają dziś wyłącznie ich rurki zbudowane z kolagenu – elastycznego białka, u ludzi wchodzącego w skład ścięgien, chrząstek i zapewniającego jędrność skórze. „Do dziś nie wiemy, dlaczego kolagen graptolitów przetrwał setki milionów lat. Powinien przecież się rozłożyć, tak jak ten z naszych tkanek” – opowiada doc. Kozłowska.

Kolagenowe szkielety zmieniły się, gdy graptolity ruszyły na podbój otwartego oceanu. Męskie osobniki stopniowo karlały. W końcu kompletnie znikły – graptolity zapewne przestawiły się wówczas na dzieworództwo (partenogenezę). Jednocześnie ich białkowe szkieleciki stawały się coraz bardziej wyrafinowane. Jak pisze prof. Jerzy Dzik w książce „Dzieje życia na Ziemi”: „zdumiewa złożoność konstrukcyjna, jaką osiągnęły kolonie niektórych z nich. Oparte na tych samych zasadach konstrukcje budowane przez dzisiejsze owady wyglądają przy mieszkaniach graptolitów niczym koślawe szopy”.

Szkielety części gatunków przyjęły formę ażurowych koronek. Inne kolonie pływały niczym małe rybki – miały nawet statecznik, a ich śrubowate wygięcie wskazuje, że wirowały wokół własnej osi. Wraz ze wzrostem złożoności form spadała liczba osobników w kolonii. Najbardziej wyrafinowane „domki” mieściły tylko jedną parę zooidów.

Ten architektoniczny festiwal zakończył się gwałtownie. Najpierw, 400 mln lat temu, wymarły formy swobodnie unoszące się w oceanie. „Być może musiały ustąpić rozwijającym się w tym czasie rybom” – spekuluje doc. Kozłowska. O 50 mln lat dłużej przetrwały stworzenia z dna. Co prawda dziś jeszcze żyją ich dalecy krewniacy – tzw. półstrunowce pióroskrzelne. Ale ani swą rolą w przyrodzie, ani urodą w żadnej mierze nie dorównują kuzynom. Po wymarciu graptolitów nic podobnego nie pojawiło się już nigdy w dziejach Ziemi.

Polska specjalność

Trudno o zwierzęta, które zawdzięczają Polakom więcej niż graptolity. To właśnie wybitny polski paleontolog prof. Roman Kozłowski rozszyfrował ich naturę, budowę i pochodzenie. Uczeń Kozłowskiego prof. Adam Urbanek odkrył, że szkielet graptolitów zbudowany był z kolagenu. Doc. Anna Kozłowska, jego wnuczka, bada najdziwniejsze z graptolitów – o szkieletach ażurowych jak koronki. A wreszcie to w Polsce znajdują się najlepiej zachowane szczątki tych wymarłych zwierząt.