Wystarczyło liźnięcie psa. Mężczyzna stracił obie nogi i dłonie

Z tej opowieści nie płynie morał, którego chcieliby słuchać psiarze. To historia mężczyzny, który dostał rzadkiej infekcji. Wszystko przez bakterię zawartą w psiej ślinie.
Wystarczyło liźnięcie psa. Mężczyzna stracił obie nogi i dłonie

Zaczęło się od gorączki i wymiotów. Objawy jak przy grypie. Nazajutrz dołączyły dreszcze, a temperatura drastycznie podskoczyła. Greg Manteufel trafił do szpitala.

Po przyjeździe do kliniki żona Grega, Dawn Manteufel, zauważyła na jego ciele siniaki. – Miał ich mnóstwo. Pojawiły się nagle, w czasie drogi. Nie było ich kiedy wyjeżdżaliśmy z domu. Wyglądał jakby ktoś pobił go kijem baseballowym – opowiada.

 

Agresywna Capnocytophaga canimorsus

Manteufel dostał rzadkiej infekcji. Spustoszenie w jego organizmie siała szkodliwa bakteria, która do krwioobiegu dostała się ze śliny psa, powodując posocznicę (sepsę). Winowajcą okazała się Capnocytophaga canimorsus. Zaatakowała organizm Grega nagle i agresywnie.

Greg kocha psy. Bez obaw pogłaskałby chyba każdego – mówi żona pacjenta.

W efekcie zakażenia na całym ciele – szczególnie na klatce piersiowej i twarzy – pojawiły się plamy krwi, które wyglądały jak siniaki. Lekarze zastosowali antybiotykoterapię, by powstrzymać infekcję, ale skrzepy w naczyniach krwionośnych zablokowały przepływ krwi. Antybiotyk nie zadział więc jak należy, a ponadto do kończyn nie dopływała krew, powodując obumieranie tkanek.

Nie minął tydzień i 48-letni malarz ścienny i miłośnik motocykli stracił obie nogi. Kilka dni później amputowano mu dłonie.By uratować jego życie, lekarze musieli amputować mu ręce i nogi od kolan w dół. Czeka go jeszcze operacja plastyczna nosa, który sczerniał w wyniku niedokrwienia.

 

Czy można było tego uniknąć?

Capnocytophaga canimorsus to bakteria obecna w ślinie większości zdrowych psów i kotów. Zwykle nie jest szkodliwa dla ludzi, ale w rzadkich przypadkach może powodować niespecyficzną reakcję i zakażenie całego organizmu. W rezultacie może prowadzić nawet do śmierci. Zagraża głównie osobom z upośledzonym układem odporności, osobom cierpiącym na alkoholizm oraz asplenię (brak śledziony).

Naukowcy trafnie nazywają zakażenie Capnocytophaga canimorsus “pocałunkiem śmierci” czy raczej… „liźnięciem śmierci”.

W takich przypadkach jak historia Manteufela, mówi się… „miał pecha”.

 

Źródło: sciencealert.com