Reklamy w serwisie YouTube staną się jeszcze gorsze
Google już od dłuższego czasu coraz bardziej utrudnia korzystanie z darmowego YouTube’a. Ilość reklam pojawiających się podczas oglądania wręcz przytłacza. Wcześniej dało się z tym uporać przy użyciu blokerów reklam, ale już jakiś czas temu dowiedzieliśmy się, że gigant planuje rozprawić się z tymi użytkownikami, którzy w ten sposób obchodzą zasady. Użytkownicy zaczęli widzieć u siebie alerty, które dają im czas na wyłączenie blokera reklam, o ile dalej chcą korzystać z serwisu. Jeśli nie zezwolą na wyświetlanie reklam, mogą pożegnać się z YouTube’em, no, chyba że zapłacą. Wówczas będą mogli cieszyć się niczym niezmąconymi filmami oraz kilkoma innymi udogodnieniami.
Czytaj też: YouTube przykręca śrubę. Testuje nowy sposób walki z blokowaniem reklam
To oczywiście nie koniec wprowadzanych przez firmę zmian w darmowej warstwie YouTube’a. Jeszcze w listopadzie 2020 roku Google ogłosił, że reklamy pojawią się nawet w filmach użytkowników, którzy nie uczestniczą w programie partnerskim YouTube’a, przez co pieniądze z nich nie trafią do twórcy, a do Google’a. Na początku miało to obowiązywać tylko w przypadku niewielkiej liczby użytkowników w USA. Teraz zostało to rozszerzone globalnie, więc już mamy kolejną warstwę reklamową, na którą nie ma wpływu nawet sam twórca.
Czytaj też: Dzięki tej nowej funkcji przeglądarka Chrome będzie bardziej uporządkowana
W przypadku uczestników programu partnerskiego do tej pory było inaczej – mogli oni włączać tzw. monetyzację, czerpiąc profity z reklam. Mieli też władzę nad wyświetlanymi reklamami, mogąc zmieniać sposób ich wyświetlania, np. w oparciu o sugestie swoich widzów. Google najwyraźniej doszedł do wniosku, że chyba pora ukrócić tę samowolkę i ogłosił, że od listopada 2023 roku zacznie upraszczać wybór formatów reklam wyświetlających się przed i po filmie. Uproszczenie może i brzmi dobrze, ale w rzeczywistości gigant zabiera twórcom opcję pozwalającą na wybór pomiędzy reklamami przed i po filmie, możliwymi lub niemożliwymi do pominięcia.
Czytaj też: Wyszukiwarka Google mogłaby zniknąć ze sprzętów Apple’a?
Od przyszłego miesiąca wybór podejmie za nich Google i co to dla nas oznacza? Cóż, nie ma się co łudzić, że będzie to zmiana na lepsze. Reklamy, których nie da się pominąć, przynoszą większe zyski, więc gigant zapewne takich będzie umieszczać najwięcej. Twórcom pozostanie jedynie możliwość decydowania odnośnie reklam pojawiających się w środku filmu. Co prawda gigant z Mountain View wspomina, iż zmiana dotyczyć będzie tylko „długich filmów”, jednak w żaden sposób nie definiuje tego określenia, więc równie dobrze może chodzić o materiały trwające ponad pół godziny albo te o długości 10 minut, które przecież już dla kogoś mogą być długie.
Czytaj też: Asystent Google wchodzi na wyższy poziom. Integracja z Bardem zwiększy jego możliwości
Google ma w tym oczywiście ukryty cel – zmuszenie użytkowników do wykupienia usługi YouTube Premium. Firma coraz więcej wysiłku wkłada w uprzykrzenie życia darmowym widzom, a skoro serwis nie ma obecnie realnej alternatywy, to wiele osób z pewnością w końcu ugnie się pod tym naporem. Bardziej irytujące reklamy zapewne zmuszą stałych użytkowników do zapłacenia i właśnie na to czeka Google – na nasze pieniądze.