Spadek popularności lokalnych sklepów łatwo odczuć, przemierzając polskie osiedla mieszkalne. W dyskontach gromadzą się tłumy, podczas gdy małe sklepy mają tylko kilku klientów. Potwierdzają to liczby podane przez Centrum Monitorowania Rynku (CMR). Małe sklepy od lat powolutku tracą zainteresowanie klientów, a razem z nim przychody.
Dyskonty podgryzają małe sklepy
Dane wyraźnie pokazują, że wszystkie sklepy detaliczne bez wyjątku mają trudny okres. Przyczyniła się do tego oczywiście pandemia COVID-19, potem wojna w Ukrainie i galopująca inflacja. Polacy poczuli się niepewnie, moc nabywcza ich wypłat stopniała w oczach, rynek handlu detalicznego zahamował i skończyły się rewolucyjne wyniki z dwucyfrowymi wzrostami wartości sprzedaży. Sklepy muszą walczyć o klienta promocjami, więc i ceny różnych produktów okresowo spadały.
Czytaj też: Wardrobing rujnuje sklepy internetowe. Co piąty młody Polak traktuje je jak darmowe wypożyczalnie
Komentarz Marka Zachalskiego z CMR mówi nam, gdzie Polacy zostawili najwięcej pieniędzy między majem 2024 i kwietniem 2025 roku i gdzie wykonali najwięcej transakcji. Gdy chodzi o wartość kupionych towarów, już 44 proc. wydanych przez nas pieniędzy ląduje w kasach dyskontów. Małe sklepy dostają zauważalnie mniej – 34 proc. 15 proc. wydajemy w supermarketach (301-2500 m2), 7 proc. w hipermarketach. Te proporcje niemal nie zmieniły się w porównaniu do analogicznego okresu rok wcześniej, ale mają na nią wpływ wahania cen produktów.
Gdy chodzi o liczbę transakcji widać już powolną, konsekwentną migrację klientów w stronę dyskontów. Małe sklepy miały 55 proc. transakcji w raporcie z 2024 roku, tegoroczny podaje już 53 proc. Mniej transakcji to mniej wizyt klientów. Polacy częściej chodzili do dyskontów (wzrost z 29 do 30 proc.) i supermarketów (wzrost z 13 do 14 proc.). Hipermarkety były miejscem 3 proc. przeprowadzonych transakcji, ale tu nie spodziewamy się zmian. W końcu to miejsca, gdzie robi się zakupy duże, a nie częste.
Do dyskontów przyciągają nie tylko promocje nagłaśniane wieloma kanałami. To może zaskoczyć, ale w tej kategorii sklepów wzrosła sprzedaż produktów śniadaniowych oraz impulsowych (napoje, lody, słodycze, baterie i inne drobiazgi). Polacy robią więc w dyskontach nie tylko duże zakupy. To poważnie niepokoi prowadzących małe sklepy, bo właśnie te produkty powinny się kojarzyć ze sklepem osiedlowym. Do dyskontowego koszyka coraz częściej wrzucamy także tłuszcze i drożejącą żywność dla zwierząt. Małe sklepy nadal są królami napojów, alkoholu i lodów. Aż chce się zapytać ekspertów, czy nie jest to przypadkiem wina wzrostu popularności sklepów sieci Żabka.
Wszystkie sklepy detaliczne (te małe, dyskonty i hipermarkety razem) zanotowały tylko 4,1 proc. wzrost wartości sprzedaży. To rozczarowujące dla całej branży. Rok wcześniej ten wskaźnik wynosił 10 proc. Dane pokazują, że tracą nie tylko małe sklepy, powoli zjadane przez dyskonty. Właściwie wynik dyskontów był niewiele lepszy od sklepów małoformatowych (4,5 proc. do 3,5 proc.).
Czytaj też: Wakacje napędzają handel. W niektórych sklepach Biedronka zrobisz zakupy przez całą dobę
Ponadto dowiedzieliśmy się, że Polacy kupują coraz mniej alkoholu. I dobrze – będziemy zdrowsi. Wyroby tytoniowe drożeją, więc zyski ze sprzedaży urosły, ale liczba transakcji spada. Też dobrze. W odwrocie są też roślinne zamienniki produktów zwierzęcych jak kiełbaski i sery. Kto miał ochotę, ten spróbował, a potem pewnie przeczytał skład. Niestety, choć korzystne dla środowiska, mocno przetworzone produkty roślinne mogą nie być dobre dla naszego zdrowia.