Po zdjęciu międzygwiezdnej komety zapadła cisza. Co się stało z MAVEN?

Jeszcze niedawno MAVEN spokojnie wykonywał swoje zadania na orbicie Marsa i zdążył nawet przy okazji uchwycić obraz przelatującej w pobliżu międzygwiezdnej komety 3I/ATLAS. Chwilę później zapadła cisza. Sonda, która od ponad dekady bada atmosferę Czerwonej Planety, przestała odpowiadać na sygnały z Ziemi.
...
fot. NASA, ESA, STScI, D. Jewitt (UCLA)

Dla NASA to nie pierwszy raz, gdy międzyplanetarna misja nagle milknie. Różnica polega na tym, że MAVEN jest ważnym elementem marsjańskiej „infrastruktury”, a nie tylko samotnym naukowym obserwatorem. Oprócz własnych badań pełni funkcję przekaźnika danych dla łazików na powierzchni. Gdy taka sonda znika z sieci, robi się nerwowo nie tylko w zespole misji, ale i w całym programie marsjańskim.

Na razie wiadomo niewiele. Oficjalnie mówi się o anomalii i utracie sygnału. Brzmi sucho, ale w praktyce oznacza to, że MAVEN gdzieś tam nad Marsem wciąż krąży, tylko przestał odzywać się do anten Deep Space Network.

Co dokładnie się stało z MAVEN?

Według komunikatów agencji problemy pojawiły się 6 grudnia 2025 roku. Telemetria tuż przed wejściem sondy za tarczę Marsa nie wskazywała żadnych nieprawidłowości. Wszystkie podsystemy działały normalnie, orbita przebiegała zgodnie z planem. MAVEN zniknął z zasięgu, jak zawsze podczas przejścia za planetą. Kiedy jednak powinien się ponownie wyłonić, sieć DSN nie zarejestrowała już żadnego sygnału.

Taka sekwencja zdarzeń sugeruje, że coś poszło nie tak właśnie w trakcie przelotu za planetą lub tuż po nim. To może oznaczać problem z systemem zasilania, anteną, awaryjne przejście w tryb bezpieczny albo coś bardziej złożonego w oprogramowaniu. Na tym etapie to jednak tylko katalog możliwości. Oficjalnie wiadomo jedynie tyle, że zespoły inżynierskie analizują sytuację i próbują przywrócić łączność.

Warto dodać, że MAVEN ma za sobą długi staż. Start nastąpił w listopadzie 2013 roku, a wejście na orbitę Marsa we wrześniu 2014 roku. Pierwotna misja była planowana na kilka lat, później ją przedłużano aż do września 2025. Mówiąc wprost, sonda od dawna pracuje „na nadgodzinach”, co zawsze zwiększa ryzyko awarii.

3I/ATLAS /Fot. NASA

Dlaczego MAVEN był (i jest) tak ważny?

MAVEN, czyli Mars Atmosphere and Volatile EvolutioN, został wysłany z jednym głównym celem: zrozumieć, jak Mars stracił swoją atmosferę i wodę. Dziś widzimy suchą, zimną planetę z rozrzedzonym powietrzem. W odległej przeszłości Mars był prawdopodobnie cieplejszy, gęściej „opatulony” gazem i bardziej przyjazny dla ciekłej wody na powierzchni. MAVEN miał zbadać, co się z tą atmosferą stało.

Sonda od lat mierzy skład i zachowanie górnych warstw atmosfery oraz to, jak wiatr słoneczny dosłownie wydmuchuje cząsteczki w przestrzeń kosmiczną. W tym roku pojawiły się na przykład wyniki bezpośrednich obserwacji tzw. sputtering, czyli procesu wybijania atomów z atmosfery przez wysokoenergetyczne cząstki. Okazało się, że tempo tego zjawiska może być nawet czterokrotnie wyższe, niż wcześniej sądzono, a w okresach podwyższonej aktywności Słońca jeszcze przyspiesza.

MAVEN to jednak nie tylko nauka, ale też czysta praktyka. Sonda stanowi jeden z głównych przekaźników danych z powierzchni Marsa, pomaga łazikom Curiosity i Perseverance wysyłać informacje do Ziemi. Na szczęście nie robi tego samotnie. W podobnej roli występują inne orbitery, takie jak Mars Reconnaissance Orbiter, więc awaria MAVEN nie oznacza nagłego odcięcia łazików od kontaktu z Ziemią.

fot. ESA/Juice/NavCam

Symboliczny moment: od komety międzygwiezdnej do ciszy

Cała sytuacja ma też ciekawy kontekst symboliczny. Jeszcze niedawno MAVEN zapisał się na nagłówkach mediów kosmicznych dlatego, że udało mu się uchwycić interstelarną kometę 3I/ATLAS. To dopiero trzeci znany obiekt, który przyleciał do nas spoza Układu Słonecznego. Sonda z marsjańskiej orbity zdołała zarejestrować jego obraz podczas przelotu w pobliżu Czerwonej Planety.

To ładny przykład tego, jak długożyjące misje potrafią dostarczać zupełnie niespodzianych danych. MAVEN został zaprojektowany z myślą o atmosferze Marsa, a tymczasem przy okazji pomógł w badaniach zupełnie wyjątkowego gościa z innego systemu planetarnego.

I właśnie zaraz po tym sukcesie pojawiła się informacja o utracie łączności. Z jednej strony to pechowy zbieg okoliczności, z drugiej pokazuje, jak bardzo każda taka misja balansuje na granicy możliwości sprzętu i oprogramowania. W pewnym momencie coś po prostu zaczyna się psuć, szczególnie po ponad dekadzie w wyjątkowo nieprzyjaznym środowisku.

Czy to już koniec misji, czy dopiero kryzys?

Historia sond międzyplanetarnych zna wiele przypadków, w których chwilowa utrata sygnału nie oznaczała ostatecznego końca. Niedawno podobną sytuację przeżył Voyager 2. Również przestał odpowiadać, po czym po kilku dniach inżynierom udało się odzyskać kontakt serią sprytnych komend wysłanych „na ślepo” w jego kierunku.

W przypadku MAVEN kluczowe będzie ustalenie, czy sonda weszła w tryb awaryjny, w którym anteny są inaczej ustawione, ograniczone jest zasilanie i systemy usypiają się, czy też doszło do poważniejszej usterki. Dopóki MAVEN ma sprawne panele słoneczne i komputer pokładowy, jest szansa na zaprogramowanie go tak, by odnalazł kontakt z Ziemią. Jeśli jednak uszkodzone zostało coś bardziej fundamentalnego, może to oznaczać koniec misji w praktyce, nawet jeśli sonda fizycznie wciąż krąży nad Marsem.

Kometa C/2025 K1 (ATLAS) /Fot.

NASA na razie mówi ostrożnie. Oficjalne komunikaty ograniczają się do potwierdzenia utraty sygnału i zapewnień, że zespoły pracują nad rozwiązaniem problemu. Kolejne dni i tygodnie pokażą, czy będzie to historia w stylu udany ratunek, czy raczej pożegnanie z jedną z najbardziej produktywnych marsjańskich misji ostatniej dekady.

Dla mnie MAVEN jest trochę jak doświadczony pracownik, który dawno temu przekroczył wiek emerytalny, a mimo to nadal robi robotę, której nikt inny nie potrafi wykonywać w dokładnie taki sam sposób. Jeśli ta misja faktycznie dobiega końca, to raczej nie w atmosferze porażki, ale w poczuciu, że wycisnęła ze swojej konstrukcji znacznie więcej, niż planowano na starcie.

Najciekawszy jest jednak szerszy obraz. Nawet jeśli MAVEN nie wróci już do normalnego trybu, to jego dane będą żyły jeszcze długo. Wnioski o utracie atmosfery Marsa, o sputteringu, o interakcjach z wiatrem słonecznym i o międzygwiezdnej komecie 3I/ATLAS zostaną w literaturze na lata. A gdzieś w tle toczą się już przygotowania do kolejnych misji. Takich, które będą mogły skorzystać z doświadczeń MAVEN i może lepiej przygotują się na moment, gdy po wyjściu zza planety nagle zapada cisza.