Zapasy słodkiej wody kurczą się w zastraszającym tempie. Dlaczego powinno nas to martwić?

Ocieplenie klimatu wydaje się w ostatnich latach być jedynym problemem, z którym ludzkość zdaje się walczyć. Jak się jednak okazuje, na ten problem musimy także spojrzeć nieco szerzej. Naukowcy monitorujący poziom dostępnej na powierzchni Ziemi wody pitnej biją na alarm. Zapasy jeszcze nigdy nie kurczyły się w takim tempie, jak to ma miejsce obecnie.
Zapasy słodkiej wody kurczą się w zastraszającym tempie. Dlaczego powinno nas to martwić?

O Ziemi w kontekście kosmicznym mówi się „błękitna planeta”. Carl Sagan, słynny astrofizyk i popularyzator nauki nazwał ją nawet „bladoniebieską kropką”. Ten błękitny kolor naszej planety odróżnia ją od wszystkich innych znanych planet, zarówno tych w Układzie Słonecznym, jak i w innych układach planetarnych. Zważając na fakt, że jak na razie wiemy o występowaniu życia jedynie na Ziemi, bardzo łatwo można powiązać istnienie życia z istnieniem wody na powierzchni planety.

Aż 71 proc. powierzchni Ziemi pokrywa woda. Można zatem założyć, że czego jak czego, ale wody to jest u nas pod dostatkiem. Pozory jednak mylą. Oceany są w kontekście planetarnym niezwykle cienką warstwą wody rozlanej na dużej powierzchni. Nic zatem dziwnego, że naukowcy wskazują, iż wewnątrz Europy, księżyca Jowisza o średnicy 3122 km znajduje się dwa razy więcej wody niż we wszystkich oceanach na powierzchni Ziemi.

Co jednak ważniejsze, woda wodzie nie jest równa. Jak wskazują naukowcy, zaledwie 2,5 proc. całej wody na powierzchni Ziemi nadaje się do picia. Cała reszta to słona woda morska.

Czytaj także: Jak smakuje ciężka woda? Naukowcy: jest słodka

Mało tego, aż 99 proc. całej słodkiej wody na powierzchni Ziemi to wody gruntowe, do których trzeba się dokopać. Wody gruntowe skrywają się bowiem w szczelinach pod powierzchnią Ziemi.

Problem w tym, że kurczących się zapasów słodkiej wody nie jesteśmy w stanie odczuć na co dzień tak jak ekstremalnie wysokich temperatur wywołanych zmianami klimatu. Z tego też powodu w większej części świata nikt przesadnie się nie interesuje zapasami wody pitnej, a wszelkie inicjatywy wskazujące na konieczność oszczędzania wody nie zyskują uwagi szerokiej opinii publicznej.

Jak jednak dowodzą naukowcy, problem jest poważny. W najnowszym artykule naukowym badacze wskazują, że ludzkość zużywa zapasy wody pitnej w zastraszającym tempie, zupełnie tak, jakby jej zasoby były wprost nieograniczone. Co więcej, nie jest to tylko teoria. Naukowcy przeanalizowali wyniki bezpośrednich pomiarów wykonywanych na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat w 170 000 studniach znajdujących się w 1700 różnych warstwach wodonośnych na powierzchni Ziemi. Nikt wcześniej nie wykonywał tak dokładnych pomiarów poziomu wód gruntowych.

Wyniki? Okazało się, że w ponad jednej trzeciej studni odnotowano spadek poziomu wód gruntowych o co najmniej 10 centymetrów rocznie. Jakby tego było mało, w jednej trzeciej z tej grupy, spadek poziomu wód gruntowych przekroczył 50 centymetrów rocznie. Choć naukowcy spodziewali się tego, że sytuacja jest zła, nikt nie spodziewał się, że będzie ona aż tak zła.

Czytaj także: Bałtyk zamienia się w… słodkie jezioro. Kryje się w nim największa na świecie „strefa śmierci”

Jeżeli do tej sytuacji dołożymy fakt, że średnie temperatury na powierzchni Ziemi rosną, większe połacie lądu wysychają, jednocześnie stale rośnie populacja ludzi na powierzchni Ziemi, a z nią ilość potrzebnej do przeżycia wody pitnej, sytuacja wygląda poważnie. Tutaj trzeba także pamiętać o tym, że słodka woda jest niezbędna nie tylko do picia, ale także do nawadniania upraw. Jeżeli poziom wody słodkiej opadnie jeszcze bardziej, z czasem zostanie ona zastąpiona przez wodę słoną, z której ani ludzkość, ani uprawy już nic dobrego nie wyniosą.

Powyższe fakty wskazują na palącą potrzebę wprowadzenia globalnych systemów zarządzania zapasami wody pitnej. Naukowcy w swojej pracy wskazują, że takie działania mają jeszcze sens. Wszędzie bowiem tam, gdzie wprowadzono odpowiednie regulacje ograniczające zużycie wody słodkiej, tempo spadku poziomu wód gruntowych spadło, a w niektórych miejscach odnotowano nawet wzrost tego poziomu. Oznacza to, że jeżeli odpowiednio szybko wprowadzi się odpowiednie regulacje, sytuację da się znacząco poprawić. Jeżeli jednak ludzkość będzie zwlekała z podjęciem konkretnych działań, poziom wód gruntowych spadnie na tyle, że potem nawet po wprowadzeniu odpowiednich przepisów , trzeba będzie czekać latami, a nawet dekadami na unormowanie sytuacji. Dotyczy to szczególnie obszarów równikowych, w których przywracanie odpowiedniego poziomu wód gruntowych może trwać nawet stuleciami ze względu na niewielki poziom opadów atmosferycznych, które mogłyby uzupełniać zapasy.