Złoty biznes na fałszywych reklamach? Nowy raport ujawnia skalę działań firmy Meta

Wielu użytkowników Facebooka i Instagrama od lat zadaje sobie pytanie, dlaczego platformy należące do firmy Meta tak często zalewają ich podejrzanymi reklamami. Fałszywe inwestycje, produkty, które nigdy nie dotrą do odbiorców czy wyłudzenia danych osobowych – te niepokojące zjawiska regularnie pojawiały się na stronach głównych milionów ludzi, pomimo licznych zgłoszeń i skarg. Teraz śledztwo przeprowadzone przez dziennikarzy Bloomberga rzuca nowe światło na tę sprawę.
...

Okazuje się, że za pozorną bezsilnością w walce z oszustwami kryją się konkretne decyzje biznesowe. Przychody Mety z oszukańczych reklam w 2024 roku osiągnęły około 16 miliardów dolarów, co stanowiło aż 10 procent całości dochodów firmy. Ta astronomiczna kwota, porównywalna z budżetami niejednego państwa, w dużej mierze wyjaśnia, dlaczego problem przez tak długi czas pozostawał nierozwiązany.

Wewnętrzne procedury firmy Meta chroniły nieuczciwych reklamodawców

Dokumenty, do których dotarli reporterzy Bloomberga, odsłaniają niepokojący system priorytetów funkcjonujący w firmie Marka Zuckerberga. Pracownicy nie mieli obowiązku natychmiastowego usuwania podejrzanych treści, a wewnętrzne wytyczne wyraźnie stawiały zyski ponad bezpieczeństwem użytkowników.

Mechanizm blokowania reklamodawców budził szczególne kontrowersje. Drobni wydawcy promujący finansowe oszustwa byli wyłączani z systemu dopiero po co najmniej ośmiu zgłoszeniach naruszeń. Taka polityka pozwalała im przez długi czas wyłudzać środki od niczego niepodejrzewających osób. Jeszcze bardziej niepokojące były zasady dotyczące większych klientów – ci mogli kontynuować działalność nawet po zgromadzeniu ponad pięciuset naruszeń regulaminu.

Bo przecież zyski są najważniejsze

Skala problemu staje się jeszcze bardziej wyraźna, gdy przyjrzymy się konkretnym przypadkom. Cztery kampanie reklamowe usunięte w bieżącym roku przyniosły Mecie 67 milionów dolarów przychodu. Te liczby dobitnie pokazują, jak opłacalny okazał się dla firmy biznes oparty na nieuczciwych praktykach. Wewnętrzne dyrektywy dla kadry zarządzającej ujawniają prawdziwe priorytety korporacji. Menedżerowie mieli otrzymać wyraźne instrukcje, aby nie podejmować żadnych działań, które mogłyby kosztować firmę więcej niż 0,15 procent całkowitych przychodów. W praktyce oznaczało to, że bezpieczeństwo użytkowników schodziło na dalszy plan wobec celów finansowych.

Czytaj też: Kindle Translate to rewolucja w literaturze? Amazon „zatrudnia” AI do tłumaczenia książek

Taki system stworzył środowisko, w którym oszuści mogli działać niemal bezkarnie, o ile generowali odpowiednie dochody. Zespoły odpowiedzialne za moderację treści i bezpieczeństwo miały związane ręce przez wewnętrzne regulacje chroniące źródła przychodów, nawet jeśli pochodziły z nielegalnych działań.

A co na to Meta?

Firma oczywiście stanowczo odrzuciła przedstawione przez Bloomberga szacunki. Przedstawiciele koncernu określili kwotę 16 miliardów dolarów jako przybliżoną i zbyt szeroko zakreśloną. W oficjalnym oświadczeniu Meta podkreśliła własne starania w zwalczaniu nieuczciwych treści. Według danych firmy, w ciągu ostatnich 18 miesięcy liczba zgłoszeń oszukańczych reklam zmniejszyła się o 58 procent. Od początku 2025 roku platforma usunęła ponad 134 miliony elementów podejrzanych treści reklamowych. To imponujące statystyki, które mają świadczyć o zaangażowaniu firmy w rozwiązanie problemu.

Czytaj też: Używanie smartfona przed snem jednak nie takie złe? Nowe badania zaskakują

Jednak rozbieżność między danymi zaprezentowanymi przez dziennikarzy śledczych a oficjalnym stanowiskiem Mety budzi wątpliwości co do rzeczywistej skali zjawiska. Czy firma podjęła zdecydowane działania dopiero po ujawnieniu sprawy przez media? Czy wcześniejsze wysiłki były wystarczające, biorąc pod uwagę miliardy dolarów zarobione na wątpliwych reklamach?

Ta sytuacja uwidacznia fundamentalny konflikt interesów platform społecznościowych. Z jednej strony deklarują walkę z nielegalnymi treściami, z drugiej – ich model biznesowy opiera się na przychodach z reklam, niezależnie od ich pochodzenia. W tej układance najbardziej poszkodowani pozostają użytkownicy, tracąc pieniądze na oszustwach, które platforma mogła powstrzymać znacznie wcześniej.

Patrząc na całą sprawę, trudno oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z klasycznym konfliktem między etyką a zyskiem

Z jednej strony widzimy deklaracje troski o bezpieczeństwo użytkowników, z drugiej – system, który przez lata pozwalał na funkcjonowanie nieuczciwych praktyk. Choć ostatnie działania Mety wydają się krokiem w dobrą stronę, pozostaje pytanie, czy zmiana nastąpiła z własnej inicjatywy, czy pod wpływem medialnej presji.

Dla zwykłych użytkowników najważniejsze jest to, że platformy zaczynają traktować problem poważnie. Jednak nie łudźmy się, nawet najlepsze zabezpieczenia nie zastąpią nam mózgu. Przede wszystkim powinniśmy sami weryfikować to, co widzimy w mediach społecznościowych.