Nocne niebo zapłonęło zielenią. To wcale nie była zorza polarna

Zorze polarne na naszych szerokościach geograficznych to rzadkość, ale w nadchodzących latach mogą się pojawiać częściej niż przez ostatnią dekadę. Wraz ze zbliżaniem się do maksimum aktywności słonecznej, możemy się spodziewać wydarzeń związanych z tzw. pogodą kosmiczną, w tym także tajemniczego i rzadkiego świecenia nocnego nieba (airglow).
Nocne niebo zapłonęło zielenią. To wcale nie była zorza polarna

Ostatnie minimum aktywności nasza Gwiazda Dzienna miała w grudniu 2019 roku. Skoro zatem przeciętny cykl aktywności słonecznej trwa 11 lat, to można było założyć, że maksimum przypadnie w 2025 roku. Jak na razie jednak nie wiadomo, czy tak faktycznie będzie, bowiem aktywność Słońca rośnie tak szybko, że część badaczy podejrzewa, iż maksimum tym razem może przyjść wcześniej, być może nawet pod koniec 2023 roku. Co więcej, może być silniejsze i bardziej aktywne niż kilka poprzednich, choć pierwotnie zakładano, że będzie ono stosunkowo słabe.

Może tak wyglądać, ale to wcale nie zorze polarne

W ostatnich dniach w sieci pojawiły się intrygujące zdjęcia przedstawiające zielonkawe smugi na rozgwieżdżonym niebie. Zielone światło automatycznie kojarzy się ze zdjęciami przedstawiającymi zorze polarne. Tym razem jednak to nie zorze odpowiadały za to zjawisko.

Fotograf Aaron Watson sfotografował takie zdarzenie w pobliżu pasma górskiego West Elk Mountains w Kolorado. Osobliwy widok według relacji fotografa był widoczny przez około dwie godziny. Watson szybko wyeliminował obłoki srebrzyste jako wyjaśnienie nadmiarowej poświaty oraz zorze polarne, bowiem o żadnej burzy magnetycznej w ostatnich dniach nie było mowy.

Czytaj także: Zdumiewające zjawisko widzieli Polacy na nocnym niebie. Czym była ta zorza polarna?

Świecenie nocnego nieba (tzw. airglow) to zjawisko wywoływane w górnych warstwach atmosfery przez znacznie mniej ekstremalne formy promieniowania słonecznego. W najbliższych miesiącach wraz ze zbliżaniem się maksimum słonecznego możemy mieć więcej okazji na ujrzenie takiego widoku. Jak wskazują astronomowie, ze zjawiskiem tym w przeszłości mieliśmy najczęściej do czynienia w okolicach maksimum słonecznego.

Zorze polarne kontra airglow

O zorzach polarnych mówimy wtedy, gdy silne strumienie wiatru słonecznego oraz obłoki plazmy magnetycznej wyrzucone w koronalnych wyrzutach masy uderzają w ziemską magnetosferę. Wtedy to większa liczba wysokoenergetycznych cząstek jest w stanie przebić się przez nasze pole magnetyczne i wlecieć w ziemską atmosferę, pobudzając po drodze cząsteczki powietrza i sprawiając, że zaczynają one świecić.

W przypadku zjawiska airglow jest jednak inaczej. W ciągu dnia strumień promieniowania słonecznego uderza w jonosferę, górną warstwę atmosfery (na wysokości 80-480 km) i wybija elektrony ze znajdujących się tam atomów gazu. W nocy owe zjonizowane cząsteczki wchodzą w reakcje chemiczne z gazami, które mają dodatkowe elektrony. Owe reakcje uwalniają spore ilości energii, która emitowana jest w formie… poświaty podobnej do tej związanej z zorzami.

Jeżeli dochodzi do reakcji ze zjonizowanymi atomami azotu emitowane jest światło o barwie czerwonej. Jeżeli są to atomy tlenu, to mamy do czynienia z zielonkawą poświatą, tak jak w tym przypadku.

Warto zwrócić uwagę na to, że airglow jest tylko jednym z wielu oznak zbliżania się maksimum słonecznego. Na powierzchni Słońca mamy coraz więcej plam, a i termosfera, czyli warstwa atmosfery sąsiadująca z jonosferą także podgrzewa się wskutek działania Słońca szybciej niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich 20 lat.