Zwój pełen seksu i przemocy warty miliony. Dzieło de Sade’a zostało francuskim skarbem narodowym

Ponad 4,5 mln euro. Tyle zapłaciła Francja za rękopis skandalizującego dzieła markiza de Sade’a „120 dni Sodomy, czyli szkoła libertynizmu”.
Zwój pełen seksu i przemocy warty miliony. Dzieło de Sade’a zostało francuskim skarbem narodowym

Markiz Donatien Alphonse François de Sade (1740–1814) miał za życia bardzo złą opinię. Był zawołanym skandalistą i libertynem w każdym calu, a na dodatek nie bał się o tym mówić i pisać. Seks i przemoc, okrucieństwo i zbrodnia – to były jego tematy. Na dodatek otwarcie szydził nie tylko z ogólnie przyjętych zasad, ale też z władz.

Pech w Bastylii

Za swoje szokujące wybryki w 1772 r. omal nie trafił w ręce kata, ale ostatecznie wysłano go do więzienia. Najpierw do jednego, potem do drugiego, aż wreszcie wylądował w słynnej paryskiej Bastylii. To tam w 1785 r. napisał „120 dni Sodomy, czyli szkołę libertynizmu”. Powieść, której bohaterowie z lubością oddają się wszystkiemu, czego zabrania Kościół i tradycyjna moralność. Markiz napisał ją drobniutkim pismem na zwoju złożonym z pergaminów przemyconych do więzienia.

Kiedy 4 lipca 1789 r. de Sade zaczął z okien celi wrzeszczeć „Ratunku, mordują więźniów!”, przeniesiono go do zakładu dla obłąkanych. Pechowo dla skandalisty, bo zaledwie dziesięć dni później tłum zrewoltowanych paryżan ruszył na znienawidzoną Bastylię i uwolnił jej więźniów. Zaczęła się rewolucja francuska, a de Sade stracił okazję, by niespodziewanie stać się jej ikoną.

Próbował sił w polityce, ale okazał się… za mało krwiożerczy. Najpierw wszedł w konflikt z Robespierre’em, kilka lat później kazał go aresztować Napoleon Bonaparte. De Sade znów trafił do zakładu dla obłąkanych, gdzie – na pocieszenie – przez jakiś czas mógł nawet wystawiać swoje sztuki. Lecz i tego ostatecznie mu zabroniono.

Tajemnicze losy skandalizującego rękopisu

Co gorsza, we wspomnianym ataku na Bastylię przepadły dzieła, które markiz tworzył przez kilka lat spędzonych w więziennych murach i poukrywał w skrytkach celi. Wydawało się, że zniszczone zostało także „120 dni Sodomy, czyli szkoła libertynizmu”. Okazało się jednak, że zwój przetrwał, przeszedł przez kilka rąk, aż wreszcie – niecałe sto lat temu – powieść została opublikowana przez pewnego seksuologa. W latach 70. zainspirowała słynnego reżysera Piera Paolo Pasoliniego do zrealizowania szokującego filmu „Salò, czyli 120 dni Sodomy”.

Tym niemniej oryginalny dwunastometrowy zwój z dziełem okazał się dosyć pechowy. Wielokrotnie zmieniał właścicieli, którzy bankrutowali albo padali ofiarą złodziei.

Zrzutka na Sodomę

W 1982 r. rękopis skradziono i wywieziono na sprzedaż do Szwajcarii. Nowy właściciel dzieła musiał potem udowodnić przed francuskimi i szwajcarskimi sądami, że nabył go w dobrej wierze.

Gdy parę lat temu zwój trafił na kolejną licytację, władze w Paryżu stwierdziły, że to część francuskiego dziedzictwa narodowego i nie można pozwolić, by tułało się po sejfach prywatnych kolekcjonerów. Sprzedaż zablokowano, a władze w Paryżu zaczęły przekonywać bogate francuskie firmy, by to one w imię patriotyzmu (i za obietnicą obniżenia podatków) wyłożyły miliony na zakup „120 dni Sodomy”.

Wydawało się, że to wołanie na puszczy – zwłaszcza w czasach kryzysu i pandemii . A jednak ostatecznie znalazł się taki hojny darczyńca: bankier Emmanuel Boussard. Zakupione w lipcu 2021 r. dzieło trafi zaś prawdopodobnie do kolekcji francuskiej Biblioteki Narodowej. 

Źródło: The History Blog