Ustawa łańcuchowa, czyli nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt, jest procedowana w Sejmie od listopada 2024 roku. Zawiera ona między innymi zakaz trzymania psów na łańcuchach, obowiązkowe znakowanie naszych psów i kotów oraz działania pozwalające ukrócić działanie pseudohodowli. Zdelegalizowane mają zostać ponadto obroże elektryczne, pęta, kolczatki, niebezpieczne kolce przeciwko ptakom, pozostawianie zwierząt w zamknięciu i bez leczenia, straszenie fajerwerkami i wiele innych praktyk. Kary za znęcanie się nad zwierzętami mają zostać powiększone.
Projekt już pierwotnie był szeroki. Mają trafić do niego także zapisy chroniące żywe ryby z gatunków jadalnych. Po latach podchodów do tematu doczekamy się zakazu ich sprzedaży w sklepach detalicznych.
Czytaj też: Inflacja znów rośnie? GUS publikuje niepokojące dane za czerwiec
Żywe ryby znikną ze sklepów
O planach związanych z ustawą łańcuchową powiedziała mediom Małgorzata Tracz (KO), członkini sejmowej komisji nadzwyczajnej ds. ochrony zwierząt. Przyznała, że prace nad reformą posuwają się powoli, ale jest to podyktowane szerokim zakresem projektu. Obiecała jednak, że już po wakacjach proces ma przyspieszyć.
Posłanka relacjonowała, że podczas posiedzeń komisji parlamentarnej poruszane były konkretne obszary ochrony dobrobytu zwierząt. Wśród nich znalazł się temat, którego nie było w pierwotnym projekcie ustawy łańcuchowej. Obok dyskusji o zapobieganiu bezdomności zwierząt i kolcach odstraszających ptaki pojawiły się żywe ryby. Polska zmierza w stronę ukrócenia pewnej tradycji – kupowania walczącego o życie karpia na Święta (a czasem też trzymania go w wannie). Myślę, że niewiele osób będzie za tym tęsknić.
Marszałek Dorota Niedziela, przewodnicząca komisji, dba o to, by zarówno organizacje prozwierzęce, jak i branżowe mogły przedstawić swoje stanowiska. Komisja zapoznaje się z argumentami z różnych stron i oczywiście pojawiły się też głosy sprzeciwu. Projekt krytykują między innymi rolnicy, którzy obawiają się zmian stosowanych praktyk. Lamentują także producenci fajerwerków, słusznie obawiający się kolosalnych strat.
Jednak wszystko wskazuje na to, że akwaria z karpiami, sumami, pstrągami i innymi rybami jadalnymi zostaną uznane za miejsce znęcania się nad zwierzętami. Żywe ryby znikną więc ze sklepów z żywnością i marketów. Zakaz nie będzie dotyczył ryb akwariowych i dekoracyjnych, ale nie oszukujmy się – te gatunki są transportowane i mieszkają w o niebo lepszych warunkach.
Za zakazem przemawia oczywiście dobrobyt sprzedawanych ryb. W sklepach są trzymane w ciasnych akwariach, pod nieodpowiednim oświetleniem, w hałasie, w brudnej wodzie ze zbyt małą ilością tlenu i trudno powiedzieć, czy są odpowiednio karmione. Ponadto żywe ryby w tych warunkach często ranią się wzajemnie, a w tłoku doskonale przenoszą się choroby.
Czytaj też: Rewolucja w szkołach już od września 2025. Nowe przedmioty zastąpią stare programy
W świetle polskiego prawa ryby to kręgowce zdolne do odczuwania strachu i bólu, a więc obejmuje je ustawa o ochronie zwierząt z 2009 roku. Już wtedy została otwarta droga dla zmiany traktowania żywych ryb w handlu, jednak konkrety pojawiają się dopiero przy okazji prac nad ustawą łańcuchową.
Zastępca pełnomocnika komitetu inicjatywy ustawodawczej adwokat Michał Gostkowski powiedział mediom, że jest dobrej myśli. Podkreślił, że obok krytyki ze strony przemysłu, pojawiło się bardzo dużo merytorycznych argumentów, potwierdzających słuszność projektowanych zakazów i nakazów.
Nie chcę na tym etapie jeszcze mówić, że bylibyśmy w stanie z niektórych kwestii zrezygnować. Jesteśmy otwarci na dialog i na to, żeby o konkretnych rozwiązaniach rozmawiać. Być może nawet z niektórych z nich zrezygnować, doprecyzować je albo sformułować tak, żeby nie stwarzały ryzyka nadużyć
– podkreślił. Rzeczywiście z niektórymi zapisami trzeba postępować ostrożnie. Nikt nie chce, by w Polsce nielegalne było przywiązanie psa na smyczy pod sklepem na czas szybkich zakupów. Jest też ryzyko, że zapisy projektu będą się dublować bądź kolidować z innymi ustawami i prawem unijnym. Nadrzędnym celem komitetu jest jednak doprowadzenie do wcielenia w życie kluczowych przepisów z projektu. Nawet jeśli nie wszystkie zapisy będą obowiązywać, jakość życia zwierząt w Polsce będzie lepsza.
Warto przypomnieć, że ustawa łańcuchowa to projekt obywatelski. Podpisało się pod nim dokładnie 534 077 osób. Po wysłuchaniu publicznym w lutym 2025 roku spływać zaczęły opinie z różnych środowisk, a rząd wskazał potrzebę uzasadnienia projektu o potencjalne skutki finansowe przyjęcia projektu. Obecnie ustawa łańcuchowa jest w rękach specjalnej komisji, a jej dalsze losy zależą od decyzji parlamentarnych i ewentualnych zmian.