Rachunek radości

Szczęście można kupić. Trzeba tylko wiedzieć, na co wydać pieniądze.

Co byś zrobił, żeby mieć milion dolarów? 65 proc. osób spędziłoby rok na bezludnej wyspie, a 30 proc. dałoby się zamknąć w więzieniu. Za trzy razy większą sumę ponad 7 proc. byłoby gotowych kogoś zamordować. To wyniki jednego z badań opisywanych przez badaczkę materializmu dr Marshę Richins z Univeristy of Missouri.

Wszyscy chcą mieć pieniądze, ale – jak pokazują badania poziomu szczęścia – łatwo uszczęśliwiają one tylko bardzo biednych. „W ciągu ostatnich 40 lat dochód Amerykanów co najmniej podwoił się, ale poziom szczęścia w tym kraju pozostał niemal niezmieniony” – wyjaśnia dr Jakub Kryś z Instytutu Psychologii PAN i Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Okazuje się, że jeśli mamy dach nad głową, wypełnioną po brzegi szafę i lodówkę, pieniądze dają nam szczęście jedynie wtedy, gdy wiemy, na co je wydawać.

Młyn hedonistyczny

Ludzie nie potrzebują pieniędzy, by oszczędzać. Potrzebują ich, by kupować. Nowy samochód, by bezpieczniej i wygodniej podróżować, droższy telewizor, by mieć idealny obraz i dźwięk, sukienkę i buty w modnym kolorze, by być odpowiednio ubrana w pracy, ostatni model iPhone’a, bo jest lepszy od poprzedniego… Nawet najbardziej racjonalne przyczyny kolejnych zakupów nie wyjaśniają, dlaczego w imię posiadania gotowi jesteśmy ryzykować własny spokój i bezpieczeństwo, zaciągając pożyczki. Bogacąc się, zmieniamy jedynie komfort życia, ale nie zwiększamy przyjemności z niego – przypominał nieżyjący już amerykański ekonomista Tibor Scitovsky.  

Według dr Marshy Richins często prawdziwą przyczyną spirali zakupów jest pragnienie zmiany i niezachwiana wiara, że wymarzone dobra poprawią relacje towarzyskie, zwiększą efektywność działania, sprawią, że życie zacznie się układać. Przy takim nastawieniu kupowanie staje się celem samym w sobie. Stąd też łatwość wpadania w długi – wyjaśnia dr Richins w artykule opublikowanym na łamach „Journal of Public Policy & Marketing”.

Materialiści w większym stopniu niż niematerialiści czerpią przyjemność z samego pragnienia posiadania. Poczucie szczęścia przed zakupem jest tym większe, im większa wiara w „potencjał naprawczy” określonego produktu. Niestety, przyjemność z planowanych zakupów, nawet bardzo intensywna, błyskawicznie topnieje, gdy towary znajdą się już w domu. „Od tej chwili zaczyna działać tzw. młyn hedonistyczny. Pozytywne doświadczenia, a szczególnie materialistyczne przyjemności, mają to do siebie, że szybko powszednieją. Cokolwiek byśmy zdobyli, co sprawia nam nawet olbrzymią radość, po jakimś czasie przestaje cieszyć, bo się do tego przyzwyczajamy” – wyjaśnia dr Kryś.

 

Przygody za pieniądze

Psycholodzy rozkładają proces zakupów na atomy i badają go szczegółowo. Wnioski płynące z ich prac są optymistyczne, bo okazuje się, że dzięki pieniądzom można być jednak szczęśliwszym. W dodatku – co równie optymistyczne – kluczem do szczęścia nie jest ilość pieniędzy, ale sposób ich wydawania. Należy to robić tak, by wewnętrzny młyn nie mielił tak szybko naszej satysfakcji i radości. Warto kupować wrażenia, przeżycia, doświadczenia, bo mózg trudniej się do nich przystosowuje. Pamięć odsuwa dobra materialne na drugi plan, zamieniając je w mało ważne tło codziennego życia, ale doświadczenia, zwłaszcza pozytywne emocje, chroni przed zapomnieniem. Przygody z czasem nabierają wyrazistości, są reinterpretowane i w efekcie nawet niezbyt udane wakacje mogą po latach urosnąć do rangi świetnego przeżycia. Zamiast obrastać w przedmioty, lepiej „konsumować” spektakle teatralne, koncerty czy zawody sportowe. Podróż dookoła świata jest inwestycją w szczęście, a te same pieniądze wydane w salonie samochodowym zdecydowanie nią nie są.

Rzeczy, które kupujemy, rzadko spełniają nasze wygórowane oczekiwania. Satysfakcja z zakupu maleje jeszcze bardziej, gdy zaczynamy myśleć, co w zamian moglibyśmy mieć. Naukowcy sprawdzili, że mniej nam szkoda pieniędzy na nieudane wyjście do restauracji (kelner oblewa nas winem, moczymy krawat w zupie, jedzenie nam nie smakuje) niż na zakup gadżetu, który rozczarowuje.

Doświadczenia mają jeszcze jeden silny atut. Nie poddają się porównaniom – a to właśnie porównania są prawdziwym wrogiem szczęścia. O wiele mniej cieszymy się z awansu, większego mieszkania czy nowego samochodu, jeśli okazuje się, że sąsiad lub kolega właśnie dostał większą podwyżkę, kupił dom z ogrodem i o niebo lepszy model auta. W doświadczeniu przeprowadzonym ponad dwadzieścia lat temu pytano respondentów, czy wolą mieć dochód roczny na poziomie 50 tys. dolarów, podczas gdy inni zarabiają 25 tys. dolarów, czy może 100 tys. dolarów, podczas gdy inni zarabiają 200 tys. Blisko połowa ankietowanych odpowiadała, że woleliby zarabiać dwa razy tyle, ile ich bliscy znajomi, mimo że w drugiej opcji byliby dwukrotnie bogatsi! Ankietowani normalnieli, gdy pytano ich o wakacje – wolisz dwa tygodnie urlopu, gdy inni mają tylko tydzień, czy może miesiąc, gdy inni dostaną dwa miesiące wolnego? W tym wypadku zawistnych było tylko 15 proc. Większość chciała wyjechać na dłużej, nawet jeśli wszyscy ich koledzy z biura mieliby jeszcze dłuższe wakacje.

Mózg lubi niespodzianki

Doświadczenia cenimy także dlatego, że dają nam poczucie, że się rozwijamy. Zwiedzanie muzeum, nawet jeśli wystawa jest piekielnie nudna, nabiera wartości wraz z poczuciem, że spędzając w nim kolejną godzinę, uczymy się czegoś lub stajemy się coraz bardziej kulturalni. Takiego przekonania nigdy nie nabierzemy, polując na przeceny przy najpiękniejszych nawet ulicach Rzymu czy Londynu.

Pieniądze wydane na przeżycia dają nam większe szanse, że zabłyśniemy na towarzyskiej imprezie – radzą dr Elizabeth Dunn i dr Michael Norton w książce „Happy Money: The Science of Smarter Spending”. Opowiadanie o doświadczeniach z reguły ma chronologię i dramaturgię, jest ciekawe. Rozmowa o wrażeniach zwiększa naszą radość z przeżytych sytuacji, a także poprawia nastrój tych, którzy poznają je z drugiej ręki. O zagranicznych zakupach lepiej milczeć, bo mówienie o swoim stanie posiadania przesuwa nas do kategorii osób mało sympatycznych.

Materializm źle działa na jakość kontaktów ze znajomymi, a właśnie od tych więzi w dużym stopniu zależy poczucie szczęścia. Prof. Leaf Van Boven z University of Colorado dowodzi, że wydawanie pieniędzy wyłącznie na dobra materialne zmniejsza popularność wśród znajomych. W powszechnej opinii ludzie zajęci gromadzeniem dóbr są samolubni i skupieni na sobie, natomiast gromadzący przeżycia uchodzą za altruistycznych, przyjaznych i otwartych na innych. Ponadto ci, którzy potrafią mówić tylko o tym, co posiadają, są po prostu nudni.   

Jeśli już jednak kupujemy dobra materialne, warto unikać nadmiaru i rutyny. Mózg uwielbia niespodzianki. Nawet najmniejsze dają dużo radości, ponieważ umysł z łatwością neguje korzyści przewidywalnych zdarzeń. „Częścią naszej natury jest drobne dziwactwo; nieważne, jak mocno lubimy jakieś rzeczy – jeśli mamy ich zbyt wiele, nudzimy się nimi. Badania pokazują, że dotyczy to niemal wszystkiego. Na robienie zakupów reagujemy podobnie jak na jedzenie najlepszego ciasta – pierwszy kęs jest przepyszny, przy pięćdziesiątym nas mdli” – mówi dla „Focusa” prof. Michael Norton z Harvard Business School. W książce „Happy Money: The Science of Smarter Spending” radzi, by stosować prostą strategię: przerwa w kupowaniu, chociażby porannej kawy, pozwoli po jakimś czasie bardziej się nią delektować.

 

Kupując kawę czy ofiarowując jakiś inny drobiazg bliskiej osobie, mamy większą przyjemność, niż jeśli wydamy pieniądze tylko na siebie. Nawet niewielkie kwoty mogą wzmacniać nasze społeczne więzi, a im są silniejsze i im bliższy mamy kontakt z innymi, tym jesteśmy szczęśliwsi. Nasze dobre samopoczucie rośnie także, gdy przeznaczymy jakąś sumę na biednych. Lepiej dawać niż brać – ta reguła sprawdza się niezależnie od miejsca zamieszkania i wysokości dochodów – jak dowodzą wyniki Światowego Sondażu Gallupa przeprowadzonego w latach 2006–2008 wśród niemal 235 tys. osób ze 120 krajów. Z kolei dr Lara Aknin z University of British Columbia poprosiła 820 studentów z uniwersytetów w Kanadzie i Ugandzie o opisanie sytuacji, w której ostatni raz wydali pieniądze na siebie lub na innych. Samo wspominanie zdarzenia, podczas którego uczestnicy przeznaczyli pieniądze na kogoś innego, zwiększało ich poczucie szczęścia.

Siła materializmu

Warto też płacić od razu za to, co chcemy mieć. Odwrócona kolejność – najpierw konsumpcja, potem mozolne spłacanie kredytu – zabija dużą część przyjemności, jaką można mieć za pieniądze. Płacenie zawsze boli, więc lepiej tego procesu nie przeciągać. Wyobraźmy sobie, że w restauracji kelner stoi przy naszym stoliku podczas nastrojowej kolacji i płacimy mu po kilka złotych za każdy kęs wzięty do ust. Nie tylko taki wieczór nie pozostawi dobrych wspomnień, ale też nie będzie nam smakował posiłek, choćby dania przygotował największy wirtuoz wśród kucharzy.

W podziale na dobra z definicji niedostarczające radości i te, które mogą uszczęśliwiać, kryje się jednak pewna pułapka. Każdy się zgodzi, że nowy zegarek jest rzeczą do bólu materialną, a wyprawa na Open’er Festival stuprocentowym przeżyciem. Ale jak oceniać nowy rower albo kajak? Kupując je, nabywamy dobra materialne czy może środki podróży do świata wrażeń? Czy rower będzie tym samym dla człowieka, który w wakacje chce przejechać na nim Beskid Niski, i dla osoby, która robi wycieczkę po miejskim parku kilka razy do roku? Niektórzy badacze dzielą zakupy na dwie kategorie: hedonistyczne (mające prowadzić do przyjemności) i wyłącznie użytkowe, które umożliwiają osiąganie praktycznych celów. Ale i tu wątpliwości nie brakuje, bo jak traktować gazowy grill dziesięć razy droższy od węglowego? Czy to dobro wyłącznie hedonistyczne, czy już tylko użytkowe?  

Wydawanie pieniędzy w taki sposób, by dawały jak najwięcej radości, nie jest równie proste jak ogólnie uniwersalne prawdy opisywane przez naukowców. Większość z nas nie docenia siły swojego materializmu, bo mało kto go sobie uświadamia. Standard życia narzuca nam najbliższe środowisko. I wbrew radom specjalistów od szczęścia, zwykle chcemy mieć lepiej urządzone mieszkanie i nowszy samochód. Chcemy wydawać pieniądze na siebie, unikamy wydawania na innych. Dunn i Norton radzą, by w ramach ćwiczeń nad zmianą nawyków konsumenckich notować uważnie zakupy przez jakiś czas, dzieląc je na te, które są czysto materialne, i te zapewniające więcej pozytywnych emocji.

Planując wydatki warto też pamiętać, by w miarę regularnie zasilać swoje poczucie szczęścia. Nie rzadziej niż co kilka miesięcy, gdyż radość i satysfakcja z zakupów utrzymuje się dość krótko.

Warto wiedzieć:

Ciemne strony materializmu

Jesteś materialistą i sam przed sobą się do tego przyznajesz? Warto to zmienić, dla własnego dobra. Istnieje wiele dowodów naukowych, że ludzie, którzy deklarują, że kupują różne rzeczy tylko dlatego, że chcą je mieć, są mniej szczęśliwi, bardziej podatni na depresję i paranoję i w większym stopniu narcystyczni niż osoby kupujące najczęściej doświadczenia i przeżycia.

Strategie na szczęście

  • Kupuj przeżycia, nie przedmioty – Pamięć odsuwa dobra materialne na drugi plan, zamieniając je w mało ważne tło codziennego życia. Doświadczenia zaś, zwłaszcza pozytywne emocje, chroni przed zapomnieniem.
  • Unikaj rutyny – Przerwa w regularnym kupowaniu, choćby porannej kawy, pozwoli po jakimś czasie bardziej się nią delektować.
  • Dziel się z innymi – Dowiedziono eksperymentalnie, że wydawanie pieniędzy na innych sprawia więcej przyjemności niż kupowanie dla siebie.
  • Płać z góry – Płacenie zawsze boli, więc lepiej tego procesu nie przeciągać.