2014: Rok czwórkowych rocznic

Wielkie historyczne wydarzenia i incydenty prowadzące do gwałtownych zmian – zbliżające się rocznice dają do myślenia…

Niezwykły ten rok 2014. Lista ważnych rocznic jest tak długa, że aż strach wymieniać, żeby którejś nie pominąć. Na pierwszym miejscu plasuje się setna rocznica wybuchu I wojny światowej. Będzie fetowana hucznie na Zachodzie, co jest zrozumiałe, trochę mniej na Wschodzie, co też oczywiste. Brytyjczycy, Francuzi, Włosi i Amerykanie będą przypominać bohaterstwo swoich żołnierzy. Rosjanie też mogliby, gdyż ich armie dzielnie walczyły, choć potem się wszystko pokomplikowało. Wydawałoby się, że ta rocznica niewiele ma wspólnego z nami, bo w tamtym okresie Polska jako państwo nie istniała, a nasi żołnierze w obcych mundurach walczyli przeciw sobie. Rodzi to obawy, że u nas przemknie się nad tą rocznicą chyłkiem, a szkoda.

Front przesuwający się przez polskie ziemie miał ogromne znaczenie dla całej wojny. Choćby bitwa pod Stębarkiem (Tannenbergiem) rozegrana na mazurskiej ziemi na początku wojny mogła przesądzić o jej wyniku. Dwie armie rosyjskie idące na zachód w pogoni za jedną armią niemiecką miały niemal zapewnione zwycięstwo, a przed nimi otwierała się wielka równina, dogodna do rozwinięcia sił i prowadząca do Berlina. To zagrożenie skłoniło gen. Helmutha von Moltkego, szefa Sztabu Generalnego, do odesłania znad Marny do Prus dwóch korpusów, co poważnie osłabiło wojska niemieckie dochodzące do Paryża (i być może przesądziło o ich klęsce). A w Prusach Niemcy w niewiarygodny sposób odnieśli zwycięstwo, gdyż dowódcy rosyjskich armii – nienawidzący się serdecznie – nie potrafili się dogadać. Na dodatek w łączności radiowej Rosjanie nie używali szyfrów lub korzystali z prymitywnych metod utajniania rozkazów, co dało Niemcom wspaniały wgląd w ich plany.

A takich ważnych bitew na polskich ziemiach było jeszcze sporo. Ponadto setna rocznica I wojny przypomina też czas decydujący dla odrodzenia naszej państwowości. To przecież setna rocznica utworzenia POW i I Kompanii Kadrowej. Ale jakoś nic nie słychać, żebyśmy przygotowywali się do przypomnienia tak ważnych wydarzeń. Może dlatego, że jesteśmy skłonni przyjmować, iż wolność została nam dana na konferencji w Wersalu 95 lat temu. A warto o niej pamiętać, bo nie tylko nie zagwarantowała pokoju, ale stworzyła dobrą pożywkę dla demonów zrodzonych przez wojnę: bolszewizmu, faszyzmu i nazizmu.

Łączą się z tym inne okrągłe rocznice. Zupełnie jakby historia lubiła kroczyć w kolumnie czwórkowej. 21 stycznia 1924 r. zmarł Włodzimierz Lenin. I nie chodzi o honorowanie tej daty, lecz przypominanie, co jeden mały człowiek może zrobić swemu narodowi. Tym bardziej że parę miesięcy później w landsberskiej twierdzy inny satrapa Adolf Hitler zaczął dyktować „Mein Kampf” – napuszony manifest, który stał się katechizmem milionów (a jeszcze dziś są tacy, którzy do niego się modlą). Co więcej, w grudniu tegoż roku Hitler wyszedł z więzienia i zaczął odbudowywać zdelegalizowaną partię nazistowską. Udało mu się to zadziwiająco szybko, co może stać się przyczyną refleksji, jakie tragiczne skutki niesie pobłażanie chuliganom.

W czerwcu 1934 r. Hitler zajął się opozycją, co przeszło do historii jako „noc długich noży”. A jego pojętny uczeń Stalin w taki sam sposób zaczął pozbywać się swoich partyjnych wrogów. 1 grudnia 1934 r. na jego rozkaz zamordowano Siergieja Kirowa. Stalin uzyskał w ten sposób pretekst do rozpoczęcia wielkiej czystki, w czasie której zginęły setki tysięcy niewinnych ludzi. A sam zdobył nieograniczoną władzę.

Będą też inne rocznice – bliskie naszemu sercu. Na Monte Cassino 19 maja 1944 r. polski patrol zatknął naszą flagę na gruzach klasztoru, kończąc zacięte walki, w których zginęło bez mała tysiąc naszych żołnierzy. Może wspomnimy również o rocznicy śmierci Melchiora Wańkowicza (10 września 1974 r.), autora najwspanialszego literackiego obrazu tych walk.

Będzie i rocznica manifestu lipcowego, choć myląca, gdyż wypada 22 lipca, a powinna 2 dni wcześniej, kiedy to w Moskwie Stalin zatwierdził dokument PKWN… I rocznica wielkiej ucieczki z obozu jenieckiego w Żaganiu, o której Amerykanie zrobili film fabularny, a my nie, choć byli tam polscy jeńcy, a por. Witold Łokuciewski miał w jej przygotowaniu ogromny udział…

A nad wszystkimi obchodami dominuje data 1 sierpnia, która stoi na pierwszym miejscu narodowych klęsk. W żadnym z powstańczych zrywów nie straciliśmy tak wiele. W żadnym tak łatwo nie szafowano krwią najlepszych i nie złożyliśmy tak wielkich ofiar, co odcisnęło się piętnem na historii.

Aż strach pomyśleć, co będzie, gdy zakończy się ten rok rocznic i przyjdzie nowy – 2015…