Rola wulkanów w funkcjonowaniu naszej planety nie powinna nikogo dziwić. Emitują ogromne ilości gazów pokroju dwutlenku węgla i dwutlenku siarki, co nierzadko ma przełożenie na globalne temperatury. Mogą tym sposobem warunkować występowanie globalnego ochłodzenia bądź ocieplenia, o czym już wielokrotnie mogli przekonać się mieszkańcy Ziemi.
Czytaj też: Pół wieku płomieni w Darvaza dobiega końca. Co dalej z „Wrotami Piekieł”?
Cała magia tkwi w wyrzucanych przez wulkany pokładów gazu i pyłu, które docierają nawet do wysokich warstw atmosfery. Mówimy o pułapie, na którym zazwyczaj zachodzą procesy zachodzące z powstawaniem chmur. Kiedy zostaną na niego dostarczone aerozole pochodzące z erupcji, całe zjawisko może zostać w pewnym sensie zakłócone.
Taką teorię mieli badacze związani z Lawrence Livermore National Laboratory, którzy postanowili przekonać się, czy ich pomysł faktycznie ma rację bytu. Ostatecznie, jak piszą w artykule zamieszczonym w Science Advances, cząsteczki popiołu wulkanicznego mogą mieć wpływ na powstawanie strzępiastych chmur pierzastych wysoko w atmosferze. Właśnie tam zachodzi krystalizacja lodu.
Ostatnie badania potwierdziły, że aktywność wulkaniczna napędza powstawanie kryształków lodu wchodzących w skład tzw. chmur pierzastych
Same chmury są rzecz jasna wyjątkowo ważne dla kształtowania ziemskiego klimatu. Szacuje się, że średnio przez cały czas ograniczają dopływ światła słonecznego na około 70% powierzchni naszej planety. Ich obecność lub jej brak sprawiają, że część ciepła zostaje odbita bądź pochłonięta. Napędzają też opady, bez względu na to, czy mówimy o deszczu, śniegu czy na przykład gradzie.
Chcąc jak najlepiej zrozumieć powiązania między aktywnością wulkaniczną, a procesami powstawania chmur, członkowie zespołu badawczego wykorzystali dane zbierane przez około dziesięć lat za sprawą misji CloudSat oraz Cloud-Aerosol Lidar i Infrared Pathfinder Satellite. Dwie pierwsze mają za zadanie badać wnętrza chmur w celu zrozumienia, jak powstają cyklony tropikalne i zmiany klimatu, natomiast zadaniem ostatniej jest wyjaśnianie wpływu chmur na kształtowanie pogody, klimatu i jakości powietrza.
Czytaj też: Ogromne kręgi pojawiły się na powierzchni oceanu. Poszukiwacze kosmitów wiedzą, co je stworzyło
Dzięki temu w ostatecznym rozrachunku autorom udało się dowiedzieć, że chmury pierzaste tworzą się zdecydowanie częściej po erupcjach wulkanicznych. Takie obłoki są złożone w dużej mierze z kryształków lodu, które – choć niekoniecznie liczniejsze – są zdecydowanie większych rozmiarów niż w innych okolicznościach. To dość zaskakujące, wszak badacze spodziewali się scenariusza, w którym kryształków jest więcej, ale niekoniecznie przyjmują większe rozmiary.
Dlaczego tak się działo? Obserwacje wykazały, że woda zbiera się na aerozolach popiołu, zanim zdążą spontanicznie zamarznąć. W takim przypadku powstałe bryły lodu przyjmują większe rozmiary. Najbliższe plany naukowców zajmujących się tym tematem mają obejmować kolejne obserwacje erupcji wulkanicznych i próby powiązania ich z procesami prowadzącymi do powstawania chmur.