Pod powierzchnią ziemi toczy się cichy wyścig zbrojeń. Podczas gdy światowe potęgi opracowują coraz skuteczniejsze bomby zdolne przebijać się przez betonowe bunkry, równolegle trwa wyścig zbrojeń o stworzenie systemów, które zneutralizują je na długo, zanim jeszcze dotrą do celu. Innymi słowy, zamiast jedynie doskonalić bomby burzące bunkry, część państw zaczyna inwestować w ich zestrzeliwanie w locie.

Stawka jest ogromna, a to zwłaszcza gdy mowa o takich broniach jak GBU-57 MOP (Massive Ordnance Penetrator), czyli najcięższej na świecie bomby kierowanej, która jest zdolna przebić nawet kilkadziesiąt metrów skały lub betonu. To nie jest już prosta konfrontacja w stylu “pocisk kontra pancerz”, a starcie radarów, układów naprowadzania i systemów obronnych działających w oknach czasowych liczonych w milisekundach. Chiny twierdzą jednak, że właśnie potwierdziły skuteczność swojego sposobu na ich zwalczanie.
Chińczycy twierdzą, że znaleźli słaby punkt amerykańskiej superbroni. Czy mają rację?
Zgodnie z wynikami opublikowanymi w chińskim czasopiśmie naukowym “Journal of Gun Launch and Control”, zespół badawczy Cui Xingyi z Northwest Institute of Mechanical and Electrical Engineering zidentyfikował potencjalną słabość GBU-57. Chociaż ostro zakończony, aerodynamiczny dziób tej bomby skutecznie rozprasza energię uderzenia czołowego, to boki korpusu mają zaledwie kilka centymetrów grubości, a to właśnie można wykorzystać.
Czytaj też: Kanada właśnie pokazała, jak będą wyglądać wojny morskie przyszłości

Chińskie symulacje wykorzystały znane działa przeciwlotnicze Oerlikon GDF (popularne m.in. na Bliskim Wschodzie), które to są zdolne do wystrzelenia 36 pocisków w ciągu dwóch sekund. Skuteczność trafienia z odległości ok. 1200 metrów szacowano na 42%. Jeżeli pocisk trafi bok bomby pod kątem poniżej 68 stopni, istnieje ryzyko pęknięcia pancerza, a odłamki i wysokie temperatury mogą zainicjować eksplozję głowicy i to mimo że bomba technicznie nie powinna wybuchnąć przed detonacją główną. W tym scenariuszu jest jednak haczyk, bo tego typu przechwycenie wymaga niesamowitej precyzji, co zakłada uprzednie naprowadzenie dział, błyskawiczne śledzenie trajektorii i odporność systemu na zakłócenia oraz kontrataki elektroniczne.
Czytaj też: Tajwan właśnie zmienił zasady wojennej gry. Tej broni Chiny się nie spodziewały

Chociaż teoretycznie system zestrzeliwania MOP działa, to praktyka pola walki rządzi się innymi prawami. Zmasowane ataki przytłaczające systemy obrony powietrznej, manewry wykonywane przez bomby tuż przed uderzeniem czy nawet zmienność środowiskowa sprowadzająca się do terenu, zakłóceń elektromagnetycznych i dostępnego sprzętu – wszystko to ma wpływ na proces zestrzeliwania. W skrócie? To, co zadziała w Chinach na poligonie, może nie zadziałać np. w Iranie.
Czytaj też: Sztuczna inteligencja, stealth i hybryda. Czołg K3 sam celuje, strzela i przeżywa
Zgodnie z analizą, chińska koncepcja polega na wykorzystaniu geometrycznej słabości bocznego pancerza GBU-57 i zniszczeniu bomby typowymi systemami przeciwlotniczymi, zanim ta dotrze do celu. Jednak skuteczność tej taktyki zależy od wielu czynników, bo precyzji, infrastruktury radarowej, odporności na zakłócenia i gotowości bojowej. Innymi słowy, to teoria, którą trzeba sprawdzić w realnym konflikcie.