Pierwsze okręty o napędzie atomowym zaczęły służyć Amerykanom w latach pięćdziesiątych XX wieku. Pionierską jednostką był wtedy USS Nautilus, który w swój dziewiczy rejs wyruszył w 1955 roku. Z czasem technologia zyskała ogromną popularność i została zaimplementowana w różnego rodzaju jednostkach. Stosowano ją między innymi w lotniskowcach pokroju USS Enterprise czy krążownikach takich jak USS Long Beach.
Czytaj też: Były szef Google’a tajnym konsultantem armii. Będzie odpowiadał za drony nowej generacji
Jeśli chodzi o obecnie stosowane okręty podwodne z takim napędem, to na całym świecie jest ich około 150. Wchodzą w skład nie tylko amerykańskiej floty, ale także chińskiej, rosyjskiej czy brazylijskiej. Liczba ta była nawet wyższa w czasie zimnej wojny, a pod jej koniec w grę mogło wchodzić ponad 400 okrętów podwodnych z napędem atomowym.
Takowe zapewniały godną pozazdroszczenia wytrzymałość i pozwalały na unikanie przeciwników bez konieczności wynurzania się. Niektóre jednostki mogły pozostawać w użyciu nawet 20 lat bez konieczności tankowania! Inne, pozbawione takiego napędu, były natomiast narażone na wykrycie i zniszczenie – ryzyko takiego rozwoju wypadków było szczególnie duże właśnie w czasie wynurzania się w celu uzupełnienia paliwa.
Trench 94 to cmentarzysko zlokalizowane na terenie stanu Waszyngton. Składowane są tam pozostałości wycofanych z użytku jednostek z napędem atomowym
Oczywiście nawet zaawansowane okręty atomowe musiały być w pewnym momencie wycofane z użytku. Wiązało się to z koniecznością demontażu potencjalnie niebezpiecznych elementów. W toku tych prac usuwano rdzeń reaktora i paliwo. Inne części, takie jak segmenty znajdujące się wokół kadłuba, osłona reaktora i stop odporny na promieniowanie, trafiały do Idaho National Lab.
Sam rdzeń był z kolei kierowany do Hanford zlokalizowanego na terenie stanu Waszyngton. Obecnie składuje się tam 136 zabetonowanych pojemników wypełnionych radioaktywnymi substancjami zgromadzonymi w czasie demontażu jednostek wyposażonych w napędy nuklearne.
Czytaj też: Słynny obraz Rafaela skrywa pewien sekret. Żaden człowiek nie mógł go dostrzec
Rzeczone pojemniki mają przetrwać co najmniej 300 lat, a nagromadzone wewnątrz promieniowanie będzie zabójcze dla ludzi nawet po upływie tysiąca lat. Miejsce składowania tych odpadów wciąż się rozrasta, a eksperci przewidują, iż na przestrzeni kolejnych dwóch dekad powstanie tam około 50 nowych stanowisk. Nietrudno odnieść wrażenie, że tego typu placówki są niczym gorący ziemniak, którego nikt nie zamierza złapać. Kto będzie musiał walczyć z potencjalnymi komplikacjami? Przyszłe pokolenia, rzecz jasna. I choć postęp technologiczny daje nadzieję na opracowanie metod utylizacji odpadów nuklearnych, to jeśli takowe się nie pojawiają, to ludzkość będzie miała kiedyś ogromny problem.