Zazwyczaj osobom tego pokroju nie poświęcało się miejsca w pisemnych zapiskach. W efekcie informacje na ich temat trzeba dosłownie wydobywać z tego, co zawiera się w ich kościach, zębach i DNA. Raquel Fleskes z University of Connecticut wyjaśnia, iż w ten sposób można przywrócić pamięć ofiarom niewolnictwa.
Czytaj też: Płótno, farby i… żółtko jaja. Renesansowi malarze stosowali zaskakujący trik
Szacuje się, że przez port Charleston przewieziono nawet 175 tysięcy niewolników. Idea poznawania kulis ich życia narodziła się, gdy robotnicy budowlani natrafili na ludzkie szczątki w czasie prac modernizacyjnych w obrębie centrum sztuki Gaillard Center. W toku analiz wyszło na jaw, iż chodzi głównie o pochodzące z drugiej połowy XVIII wieku kości, powiązane przede wszystkim z ówczesnymi niewolnikami.
Przeprowadzone badania doprowadziły do rozpoczęcia Anson Street African Burial Ground Project, przedsięwzięcia poświęconego ofiarom niewolnictwa. Przydatne okazywały się wszelkiego rodzaju poszlaki. Jak zauważyli naukowcy, niektórzy zmarli mieli koraliki we włosach bądź monety umieszczone na oczach. Minerały w ich zębach sugerowały, że tylko nieliczni urodzili się w Afryce, a większość przyszła na świat już w Stanach Zjednoczonych.
Naukowcy badają DNA ofiar niewolnictwa, by poznać ich korzenie
Z kolei badania wykorzystujące DNA pokazały, że niewolnicy mieli powiązania z wieloma różnymi miejscami wzdłuż zachodniego wybrzeża Afryki. Byli to głównie mężczyźni i w większości przypadków umierali w wieku dorosłym, choć trafiały się nawet bardziej drastyczne przypadki. Wiek ofiar wahał się od mniej niż trzech lat do ponad pięćdziesięciu. Tylko w jednej sytuacji najprawdopodobniej występowały powiązania rodzinne: chodziło o matkę i jej potencjalne dziecko.
Badacze przeanalizowali także materiał genetyczny 78 współczesnych, afroamerykańskich mieszkańców Charleston, lecz jak na razie nie udało im się zidentyfikować powiązań między nimi, a zmarłymi w XVIII wieku. Mimo to są oni traktowani niczym rodzina.
Czytaj też: To najdroższa złota moneta na świecie. Wybito ją dwa tysiące lat temu
Jak wyjaśnia Krystal Tsosie z Arizona State University, w przeciwieństwie do badań na żywych obiektach, praca nad szczątkami ludzkimi nie wymaga spełniania szeregu skomplikowanych procedur. W przeszłości większość badaczy nie musiała więc konsultować się z lokalnymi społecznościami czy władzami, jeśli chciano przeprowadzić tego typu analizy. Lata później sytuacja się zmieniła, a przedstawiciele świata nauki sami wychodzą z inicjatywą. Zaproponowali nawet, by upamiętnić życie 36 dawnych mieszkańców Charleston, których po latach udało się lepiej poznać. Im i tysiącom pozostałych niewolników ma być poświęcony nowy pomnik w tym mieście. Ten stanie we wspomnianym już Gaillard Center.