Mężczyźni naśladują kobiety atrakcyjne, a kobiety… ? Efekt kameleona

Do określeń „papugowanie” i „małpowanie” powinniśmy dorzucić też „człowiekowanie”. Naśladownictwo jest powszechne, ale to ludzie są w nim szczególnie sprawni!

Niezwykła zdolność kameleona do przybierania barwy otoczenia uczyniła go jednym z najsłynniejszych zwierząt świata. Ale mimikrę – upodabnianie wyglądu i zachowania do otoczenia – stosuje też mnóstwo innych zwierząt. Mistrzami kamuflażu są patyczaki, ale też iglicznie bałtyckie, ryby udające morskie glony. Żyjące w Ameryce Północnej gatunki pazia królowej, gdy są jeszcze gąsienicami, upodabniają się do węży. Chcą, żeby się ich bano! Nie przypadkiem naśladowanie określa się słowem „papugowanie” – papugi są pod tym względem bardzo zdolne, ale to, co potrafią azjatyckie gwarki czczone czy australijskie lirogony, robi nie mniejsze wrażenie: ludzka mowa, w każdym języku i to z odpowiednim akcentem, odgłosy innych zwierząt, dźwięki piły mechanicznej, migawki aparatu fotograficznego, silnika samochodu – odtwarzają, co tylko usłyszą. Niezły słuch do kopiowania muszą mieć też pisklęta kukułki, które podrzucone do obcego gniazda naśladują sposób piszczenia piskląt gospodarzy. Naśladownictwo jest powszechne, ale wśród badaczy panuje przekonanie, że to ludzie zdolność do naśladownictwa rozwinęli w wyjątkowym stopniu. Cała nasza cywilizacja opiera się na naśladowaniu – tej umiejętności zawdzięczamy mocno rozwinięte więzi społeczne i zdolność do akumulacji wiedzy.

Naśladujemy od pierwszej chwili

Kiedy zaczynamy naśladować? Pierwsi w systematycznych badaniach sprawdzili to w latach 70. i 80. XX wieku psycholodzy rozwojowi Andrew Meltzoff i M. Keith Moore. Eksperymenty były proste. Dorosły pokazywał minę, np. wysuwał język, albo prosty gest, a badacze analizowali zachowanie obserwujących modela dzieci. Naśladowały z powodzeniem, a najmłodsze z nich miało… 42 minuty. Inne badanie pokazało, że noworodki już około 36 godzin po urodzeniu naśladują nie tylko konkretne ruchy, ale też wyraz twarzy, np. zadowolenia, smutku czy zaskoczenia. Dzieci często zaczynają płakać, gdy słyszą inne płaczące dziecko, a już po miesiącu życia starają się naśladować sylaby wydawane przez dorosłych („la”, „le”). Skrupulatne obserwacje psychologa Jeana Piageta pokazały, że 11-, 12-miesięczne starają się powielać gesty dorosłych, takie jak dotykanie swojego czoła. 

 

„Starają się”, bo czasem dopiero po kilku próbach udawało im się odnaleźć właściwą część ciała. Obserwowanie i naśladowanie rodziców czy innych osobników to prosta droga do nauki konkretnych umiejętności. Ważne jest, aby zapamiętać i powtórzyć zachowanie po jakimś czasie. Kiedy zaczyna się to u dzieci? Zespół psychologa Andrew Meltzoffa potwierdził taką zdolność u dziewięciomiesięcznych niemowląt. Badane niemowlęta potrafiły poprawnie obsługiwać zabawkę dobę po prezentacji.

Wszyscy jesteśmy Zeligami

Naśladownictwa w zasadzie nigdy nie porzucamy. Także jako dorośli naśladujemy nieświadomie i niemal bezustannie, głównie po to, żeby się przypodobać innym. Świetnie przedstawił to Woody Allen w filmie „Zelig”. Bohater, Leonard Zelig, zmienia swój wygląd i zachowanie, dostosowując się do otoczenia. Robi mądre miny w białym kitlu wśród lekarzy, gestykuluje wśród Greków, a jego skóra ciemnieje w towarzystwie czarnoskórych. To karykaturalne przedstawienie zjawiska, które naukowcy nazywają efektem kameleona. Przełomowy w tej dziedzinie artykuł opublikowali w 1999 roku Tanya Chartrand i John Bargh. W ich eksperymencie badani myśleli, że zadaniem będzie opisanie przedstawionych im fotografii oraz dyskusja z partnerem (oczywiście, był to pomocnik badaczy). Eksperyment miał dwie fazy. W pierwszej pomocnicy mieli dotykać twarzy, w drugiej machać stopą (albo na odwrót). Pytanie brzmiało: czy badany będzie naśladował pomocników (wcześniej wykluczono tiki). Wyniki pokazały jednoznacznie, że badana osoba naśladowała współpracownika badaczy, wykonując taki sam ruch jak on.

Przeprowadzono też badanie odwrotne: to pomocnicy naśladowali drobne gesty badanych. I okazało się, że naśladowani badani lepiej oceniali potem współpracę z prowadzącymi badanie! – Naśladowcę lubimy, dajemy mu wyższe napiwki, oferujemy pomoc, rośnie nasze zaufanie – wylicza prof. Wojciech Kulesza, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS, autor książki „Efekt kameleona”. Prof. Kulesza sprawdzał występowanie efektu kameleona także w sytuacjach pozalaboratoryjnych – w kantorze, sklepie kosmetycznym. Działa wszędzie. Inne eksperymenty wykazały, że jeśli poczujemy, że nie jesteśmy akceptowani, zaczynamy intensywniej naśladować. Ba! Nawet jeśli obserwujemy, że ktoś inny jest wykluczany z grupy, na wszelki wypadek podkręcamy naśladownictwo. Stresujemy się, gdy nikt nas nie naśladuje (co zbadano, mierząc stężenie kortyzolu, zwanego hormonem stresu).

 

Mężczyźni chętniej naśladują kobiety atrakcyjne fizycznie, a kobiety – mężczyzn atrakcyjnych społecznie. Być może gdyby Woody Allen kręcił „Zeliga” trochę później, włączyłby do niego także szympansy. Frans de Waal, Andrew Whiten i Victoria Horner prezentowali grupie tych naczelnych zachowanie dwóch osobników. Jedna szympansica – starsza, wyżej postawiona w hierarchii, wrzucała żetony do pudełka w paski. Druga – młodsza, do pudełka z kropki. Okazało się później, że obserwujące je szympansy swoje żetony wrzucały do pudełka w paski, naśladując tę samicę, która miała większy prestiż. Z punktu widzenia relacji społecznych to jak najbardziej rozsądne zachowanie.

Ręka w rękę, noga w nogę (nawet na złą drogę)

Czy efekt kameleona jest dla ludzi wyłącznie korzystny? To zależy od punktu widzenia. Wiemy na przykład, że potrafi rozbijać związki! – Jeśli ktoś nas naśladuje, a my go przez to polubimy, to spada nasza ocena partnera i jakości związku. Tak jakby zasób lubienia był ograniczony – tłumaczy prof. Kulesza. Być może dlatego zdarza się, że efekt jest blokowany. Zaobserwowano to w eksperymencie, w którym mężczyźni zdeklarowani jako „szczęśliwie zakochani” oraz single mieli rozmawiać z atrakcyjną kobietą. Temat był nieistotny. Single naśladowali kobietę, a zakochani nie! – To jak obrona dostępu do związku. Żeby nie polubić i nie dać się polubić, tak na wszelki wypadek – interpretuje psycholog.

Jest jeszcze jedna, dość mroczna strona efektu kameleona: kiedy robimy coś z drugą osobą podobnie, synchronicznie, jesteśmy bardziej niż zwykle skłonni spełniać jej prośby. Nawet te szemrane. Psycholog Scott Wiltermuth przeprowadził eksperyment, w którym badani najpierw mieli odbyć spacer wokół budynku. Przedstawiciele jednej grupy szli swobodnie, drugiej „noga w nogę” z badaczem, wspólnie stawiali raz lewą, raz prawą stopę. Po powrocie do budynku badanych proszono o… zmielenie żywych robaków w maszynce do mięsa. Ci, którzy szli „noga w nogę”, spełniali prośbę o wiele chętniej. Naukowcy tak skonstruowali urządzenie, że robaki spokojnie trafiały do bezpiecznej komory, więc ocalały, a z maszynki wydobywało się inne mięso.) Wyniki eksperymentu nie powinny dziwić, ludzie nieustannie włączają się w synchroniczne zachowania: wspólne tańce, marsze, granie na bębnach, skandowanie. Tak konsolidują się grupy, a w grupie są większe szanse na przetrwanie.

Efekt kameleona u ludzi mówi głównie o naśladowaniu drobnych gestów, ale potrafimy przecież naśladować całe sekwencje czy rodzaje zachowań. Na przykład agresję. Psycholog Albert Badura przebadał dzieci w wieku 3–5 lat. Jedna grupa oglądała film, na którym chłopiec (Rocky) przemocą zabierał drugiemu (Johnny’emu) zabawki, a komentator ogłaszał: Rocky jest zwycięzcą. Druga grupa widziała film, gdzie Rocky zachowywał się tak samo, ale spotkała go za to kara. Okazało się, że zachowania agresywne najczęściej pojawiały się u dzieci, które widziały pierwszy film, o połowę mniejsza była agresja w drugiej grupie, a najmniejsza w grupach kontrolnych, które w ogóle nie oglądały przemocy.

 

Wszyscy to robią, niewielu potrafi

Skoro efekt kameleona nie działa zawsze, to czy możemy go blokować świadomie? – Sprawdzaliśmy to. Prowadziliśmy badania, w ramach których mówiliśmy, na czym on polega. Wydawałoby się, że badani powinni powiedzieć: OK, wiemy, że to istnieje, nie będziemy ulegać. Guzik prawda. Zaraz po zakończonej lekcji, czyli pełnym uświadomieniu efektu kameleona, testowaliśmy jego wpływ. Pojawiał się nadal – opowiada prof. Kulesza. Na szczęście nie jesteśmy zdani na łaskę manipulatorów. Naśladowanie, w pełni świadome, wcale nie jest takie proste. – To trochę jak z oddychaniem. Kiedy próbujemy panować nad oddechem, zaburzamy go. Dlatego kiedy świadomie próbujemy naśladować, zaczynamy robić to sztucznie. Długo uczymy tego naszych badaczy. Aktorstwo to wielka sztuka – dodaje naukowiec.

Naśladownictwo może być tak silne, że aż prowadzi do dość kuriozalnych zachowań. Może na przykład skłonić jelenie i żyrafy do jedzenia ryb! Zaobserwował to Yojiro Kawamura w ogrodzie zoologicznym w Osace. Roślinożerne zwierzęta przebywały tam na otwartym terenie wspólnie z gustującymi w rybach flamingami i pelikanami. Trzeba dodać, że do jedzenia ryb przyłączały się głównie młode osobniki
i głównie zimą. Yojiro Kawamura podzielił się swoją obserwacją z Wandą Wyrwicką, polską badaczką naśladownictwa, przez lata pracującą w USA. Prof. Wyrwicka uznała obserwację za fascynującą, ale chyba nie mogła się nią nadto zdziwić, skoro sama nauczyła małe koty, żeby sięgały raczej po banany niż mięso.

 

Wyrwicka i jej zespół chcieli sprawdzić, czy kocięta będą skłonne naśladować matkę tak bardzo, że zrezygnują ze znanego im już i typowego dla gatunku pokarmu. W eksperymencie metodą drażnienia mózgu – sprawiającą przyjemność! – uczono kotkę wybierania banana zamiast mięsa. Później do pokoju obserwacji wprowadzano kotkę z jej małymi. Kocięta zawsze naśladowały matkę i jadły
banany, rezygnując z mięsa. A może po prostu banany im smakowały?
Badanie potwierdzono na bezsmakowej i bezzapachowej galaretce z agaru. Efekt był z grubsza taki sam. Naśladowanie przez młodsze pokolenie preferencji żywieniowych starszych osobników sprawdzano także u szczurów i kur. Wygląda na to, że to typowe dla zwierząt zachowanie – dlatego tak ważne jest, jaki dajemy przykład naszym dzieciom!