Roje dronów przestają być zagrożeniem. Nowa broń eliminuje je wszystkie naraz

Nawet rozbudowane systemy przeciwlotnicze potrafią zostać przytłoczone zmasowanym atakiem kilkudziesięciu dronów działających półautonomicznie lub w sieci. System mogący strącić je wszystkie z niebios jednym impulsem zapowiada się więc na broń idealną i wygląda na to, że już istnieje.
...

Współczesne pole walki coraz częściej przypomina science fiction, w którym roje tanich, małych dronów potrafią przeciążyć klasyczne systemy obrony. Tego typu zagrożenie jest trudne do wykrycia, szybkie do skalowania i kosztowo zabójcze dla obrońcy, jeśli na te ataki odpowiada on drogą amunicją. Rozwiązanie jest więc jedno – zrewolucjonizować formę zwalczania dronów u samych podstaw, a to najwyraźniej już się udaje.

49 dronów spadło z nieba. To nie magia, a mikrofalowy pogrom w wykonaniu broni Leonidas

W pokazie z 28 sierpnia 2025 po raz pierwszy publicznie zneutralizowano jednym impulsem niemal 50 dronów na raz. Wszystko to bez używania amunicji, laserów czy klasycznej formy wojny radioelektronicznej. Wydarzenie obserwowali przedstawiciele sił zbrojnych USA i sojuszniczych państw, mogąc na własne oczy zobaczyć, jak w kilka sekund z nieba spada łącznie kilkadziesiąt quadkopterów. Był to zresztą największy tego typu pokaz w historii, a zawdzięczamy go kalifornijskiej firmie Epirus, która zaprezentowała wówczas system Leonidas – wysokiej mocy broń mikrofalową.

Czytaj też: Ekologiczny napęd przyszłości. Teraz czas na pierwszy statek handlowy napędzany amoniakiem

Zamiast polowania na cele po kolei, Leonidas emituje wiązkę energii elektromagnetycznej, która w zasięgu sektorowym zakłóca lub wyłącza elektronikę wszystkich dronów w polu rażenia. Efekt skali ma tu kluczowe znaczenie – jeden impuls kontra wiele celów. Co istotne, rozwiązanie jest półprzewodnikowe, oparte na tranzystorach GaN, a to samo w sobie ułatwia integrację w mobilnych formatach. To fundamentalnie inne podejście, które jest pozbawione wad innych środków przeciwdziałania dronom latającym. Przykład? Tradycyjne zagłuszanie zawodzi wobec dronów autonomicznych albo prowadzonych światłowodem. Lasery są precyzyjne, ale wymagają optyki, czystej linii widzenia i czasu przypalenia pojedynczego celu. Znana od dekad kinetyka zużywa kosztowną amunicję, a tempo zwalczania bywa zbyt wolne jak na rojowe scenariusze.

Czytaj też: Spokojnie, to nie UFO. To tylko Chiny kopiujące niepokojącą obserwację USA

Broń mikrofalowa łączy z kolei dwa światy – atak obszarowy z niskim kosztem strzału. Oczywiście nie znosi to ograniczeń fizycznych, bo nadal zasięg kątowy i energetyczny, linia widzenia, warunki środowiskowe i twarde ekranowanie elektroniki przeciwnika będą wyznaczać granice skuteczności. Pokaz z Indiany pokazał jednak, że ta klasa broni dojrzała do realnych zastosowań, a nie tylko prezentacji na slajdach.

Firma Epirus od lat rozwija rodzinę broni mikrofalowej Leonidas

Rodzina Leonidas powstaje w kilku wariantach. Wersje stacjonarne służą do ochrony baz, lotnisk i krytycznej infrastruktury, mobilne integruje się z pojazdami wojskowymi, a konfiguracje o obniżonej masie i wolumenie są przygotowywane pod platformy powietrzne. Wszystko po to, aby tworzyć wielowarstwowy parasol antydronowy nad poruszającymi się zgrupowaniami. Armia USA wierzy w to podejście, bo współfinansuje rozwój systemów w ramach IFPC-HPM, czyli pierwszego programu skierowanego stricte na grupy i roje bezzałogowców.

Czytaj też: Fabryka długa na 1,6 km zmieniła losy II wojny światowej. Nikt nie wierzył w sukces Forda

Roje dronów są coraz większym problemem

Co więcej, to nie jednorazowa demonstracja, bo wiosną 2025 roku Armia USA podczas ćwiczeń Balikatan na Filipinach weryfikowała zestaw IFPC-HPM wraz z czujnikami rodziny LIDS/FS-LIDS, czyli zestawem radarów, kamer EO/IR i łączności dowodzenia FAAD C2, które służą do wykrywania i śledzenia małych dronów. W skrócie? LIDS wykrywa i śledzi, a HPM dostaje informacje i na ich podstawie rozpoczyna swój mikrofalowy pogrom. Taka architektura systemu systemów jest kluczowa, bo bez wiarygodnej warstwy detekcji żadna broń obszarowa nie wykorzysta swojego potencjału.

Broń laserowa DragonFire /Fot. gov.uk

Dlaczego to ważne w praktyce? Wszystko sprowadza się do ekonomii starcia, bo jeśli agresor kupuje setki quadkopterów w cenie smartfona i wykorzystuje je do ataku nasycającego, obrońca nie może odpowiadać pociskami za dziesiątki tysięcy dolarów za sztukę. HPM zrzuca koszty odpowiadania na takie taktyki w dół, a tempo zwalczania w górę. Z perspektywy taktycznej to narzędzie do “odetkania obrony przeciwlotniczej”, bo usuwa rój, by droższe systemy mogły skupić się na celach wyższej klasy. Nie wszystko jest jednak takie idealne.

Czy broń mikrofalowa jest idealna?

Mimo wielu lat rozwoju broń mikrofalowa nadal nie jest wolna od kluczowych wątpliwości. Ciągle pozostają pytania, które rozstrzygną tylko testy i eksploatacja na froncie. Jak bowiem HPM radzi sobie z twardszą elektroniką przeciwnika, ekranowaniem, redundancją i szybkim wznawianiem pracy? Jaki jest profil bezpieczeństwa elektromagnetycznego wobec sprzętu sojuszniczego, ludzi i infrastruktury w pobliżu? Jak wygląda zużycie energetyczne i logistyka zasilania przy dłuższych epizodach walki? Tak jak w każdej nowej klasie broni, diabeł tkwi w szczegółach.