Fizyk założył zbiórkę na Kickstarterze, żeby sprawdzić, czy żyjemy w symulacji komputerowej

Fizyk Tom Campbell wspólnie z kolegami po fachu chce sprawdzić, czy to możliwe, że wszyscy żyjemy w jednej wielkiej i niesłychanie zaawansowanej symulacji komputerowej. Aby zdobyć fundusze na skomplikowane eksperymenty, uruchomił zbiórkę na platformie Kickstarter. Do tej pory zebrał prawie 240 tys. dolarów.
Fizyk założył zbiórkę na Kickstarterze, żeby sprawdzić, czy żyjemy w symulacji komputerowej

Po trailerze kolejnej części „Matrixa”, która ma wejść do kin pod koniec 2021 roku, badania Campbella mogą spotkać się z większym zainteresowaniem. Wszak mają udowodnić lub wykluczyć, że żyjemy – podobnie jak Neo – w sztucznie stworzonym cyfrowym świecie.

Z pewnością brzmi to nieco niewiarygodnie, ale pomysłodawcy projektu uważają, że jest jak najbardziej możliwe. Zbiórka ma na celu zweryfikowanie tzw. hipotezy symulacji, którą w 2003 roku przedstawił szwedzki filozof Nick Bostrom, zajmujący się głównie tematami związanymi z transhumanizmem, m.in. klonowaniem ludzi, sztuczną inteligencją czy krioniką

Hipoteza symulacji – czy istniejemy naprawdę?

Ogólnie rzecz biorąc, hipoteza symulacji zakłada, że rozwijający się gatunek ludzki – a więc nasi potomkowie – osiągną tak zaawansowaną technologię i będą dysponować tak dużą mocą obliczeniową, że będą w stanie stworzyć skomplikowaną „symulację przodków”, aby zobaczyć, jak wyglądało przeszłe życie na Ziemi, a być może nawet w całym Wszechświecie.

„Byłyby one [postacie w symulacji – przyp. red] dokładnymi symulacjami poprzedników istot, które dokonały symulacji. Dokładnymi na tyle, żeby symulowane umysły były świadome i posiadały te same rodzaje doświadczeń, którymi my dysponujemy. Spróbuj pomyśleć o tej symulacji jak o bardzo realistycznie urządzonym środowisku wirtualnym, ale takim, w którym mózgi zamieszkujące ten świat same stanowią część symulacji” – wyjaśniał Bostrom w artykule, który ukazał się na łamach magazynu „Filozofuj”.

Bostrom uważa, że jeśli istnienie symulacji przodków jest możliwe, to bardziej prawdopodobne jest, że znajdujemy się we wnętrzu jednej z takich symulacji (choć nie jesteśmy tego świadomi), niż że jesteśmy rzeczywistymi biologicznymi ludźmi.

Jeśli nie jesteśmy symulacją, to wymrzemy?

W swojej hipotezie symulacji Bostrom przedstawia trzy twierdzenia. Pierwsze głosi, że prawie wszystkie cywilizacje znajdujące się na naszym poziomie rozwoju technologicznego wyginęły, zanim osiągnęły pułap pozwalający na stworzenie symulacji przodków.

Drugie, że liczba technologicznie dojrzałych cywilizacji, które są zainteresowane symulowaniem przodków jest niemal równa zeru. Innymi słowy – że te zaawansowane społeczności nie chcą tworzyć takich symulacji. A trzecie twierdzenie głosi, że „prawie na pewno żyjemy w symulacji komputerowej”.

Przyjmując za filozofem, że wszystkie twierdzenia nie mogą być fałszywe, mamy do wyboru dwa główne scenariusze – jesteśmy częścią symulacji, ale o tym nie wiemy albo nie jesteśmy w symulacji, ale za to wyginiemy zanim będziemy mogli taką stworzyć.

Zdaniem zwolenników hipotezy symulacji, obecny poziom rozwoju technologii cyfrowych i sztucznej inteligencji wskazuje, że pierwszy scenariusz wcale nie jest nieprawdopodobny. Ale dopóki nie pojawi się Morfeusz i nie zaproponuje nam wyjścia z Matriksa, skąd mamy wiedzieć, czy żyjemy w sztucznie zaprogramowanym świecie?

Poszukiwanie pęknięcia w symulacji

W 2017 roku grupa fizyków pod kierunkiem Toma Campbella zaproponowała kilka eksperymentów, które mogłyby zweryfikować prawdziwość hipotezy symulacji. Ich pomysł opiera się na założeniu, że symulacja – jeśli istnieje – ma ograniczone zasoby, a więc nie symuluje wszystkiego we wszechświecie równocześnie. Mówiąc prościej, w symulacji podobnie jak w grze komputerowej, wczytywane są tylko te fragmenty świata, na które właśnie patrzy „gracz”, a w symulacji – każdy z nas.

Kluczem do ustalenia, czy znajdujemy się w symulowanym czy w rzeczywistym świecie, byłoby więc ustalenie, kiedy informacja staje się dostępna dla nas, obserwatorów, a następnie wychwycenie momentu, w którym się „wczytuje” (swoistego błędu Matriksa).

Przetestowanie tego – twierdzi zespół – nie jest bardzo skomplikowane i pozostaje w naszym zasięgu. Doświadczenie – wykorzystujące tzw. eksperyment z podwójną szczeliną, pokazujący dwoistą naturę światła– miałoby polegać na zmuszeniu „silnika wirtualnej rzeczywistości do stworzenia nieciągłości w renderowaniu symulacji lub błędu w wytwarzaniu zdarzenia charakterystycznego dla naszej rzeczywistości”. Wyłapanie takiego błędu miałoby być dowodem na to, że nasz świat to tylko symulacja.

Kolejnym punktem badań mogłaby być próba uszkodzenia bądź zniszczenia danych dotyczących symulacji. Pytanie tylko, czy wtedy nie wyłączylibyśmy samych siebie?

Więcej o śmiałym projekcie fizyków możecie przeczytać na stronie projektu na Kickstarterze.

Źródła: Kickstarter, Filozofuj, International Journal of Quantum Foundations, simulation-argument.com.