Neolityczne masowe groby z Francji: więcej pytań niż odpowiedzi
W okolicach Achenheim i Bergheim naukowcy przebadali szczątki 82 osób pochowanych w dołach między 4300 a 4150 rokiem p.n.e. To, co ujawniły wykopaliska, przeraża nawet doświadczonych badaczy.
Dolne kończyny były połamane, aby uniemożliwić ofiarom ucieczkę, całe ciało nosi urazy od tępych narzędzi, a co więcej, w niektórych szkieletach znajdują się ślady – otwory – które mogą wskazywać, że ciała były umieszczone na konstrukcji do publicznego wystawienia po torturach i zabiciu — wyjaśnia Teresa Fernández-Crespo, główna autorka badania
Czytaj też: Sensacyjne odkrycie w greckiej jaskini. Czaszka z Petralony zmienia historię ewolucji człowieka
Najbardziej wstrząsającym elementem były odcięte lewe ramiona, które najprawdopodobniej służyły jako trofea wojenne. W przeciwieństwie do typowych urazów bitewnych skupionych na głowie, te znaleziska wskazują na celowe okaleczanie. Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z przemyślanym teatrem przemocy. Nie chodziło wyłącznie o pokonanie wroga, ale o jego publiczną dehumanizację i wzmocnienie więzi w obrębie własnej społeczności.
Tożsamość ofiar wychodzi na jaw. Najeźdźcy z różnych regionów
Przełomowa analiza izotopowa pozwoliła badaczom na coś niezwykłego: rozróżnienie pomiędzy napastnikami a lokalną ludnością. Metoda ta bada skład chemiczny kości, ujawniając dietę i pochodzenie geograficzne. Wyniki są jednoznaczne: ofiary brutalnych praktyk były najeźdźcami z zewnątrz, prawdopodobnie z rejonu dzisiejszego Paryża. Miejscowi chowani byli w tradycyjny sposób, bez śladów przemocy. Co ciekawe, sama grupa napastników nie była homogeniczna. Różnice w diecie i środowisku pochodzenia sugerują, że mogła to być koalicja różnych grup atakujących lokalne społeczności. Odkrycie wpisuje się w szerszy obraz Europy z okresu od 4500 do 4000 roku p.n.e. To czas dramatycznych zmian klimatycznych i społecznych, które badacze uznają za jeden z poważniejszych kryzysów w prehistorii kontynentu.
Jak zauważają eksperci, czas ten charakteryzował się niepokojami w całej Europie i był związany z okresem dużej zmienności klimatu. Cały szereg komplikacji kulminował się około 4100 roku p.n.e. Zmiany środowiskowe prowadziły do masowych migracji i zaostrzania konfliktów o zasoby. Przerwy w zasiedleniu stanowisk archeologicznych sugerują nagły wzrost mobilności związany z eskalacją działań wojennych. Badaczy zastanawia, w jaki sposób kryzys środowiskowy mógł prowadzić do tak skrajnej dehumanizacji wrogów. W sytuacji zagrożenia bytu, lokalne społeczności sięgały po brutalne metody mające odstraszać potencjalnych napastników.
Czytaj też: Pożar odsłonił biblijną Betsaidę. Klęska żywiołowa doprowadziła do wielkiego odkrycia
Zdehumanizowany obraz wroga – powszechnie przedstawiany jako zdeprawowany i zły, a więc zasługujący na okrucieństwo i odwet – podczas przedłużającego się konfliktu umożliwiał sprawcom zabijanie i okaleczanie — podkreślają autorzy badania
Odkrycie we francuskiej Alzacji pokazuje, jak głęboko zakorzenione były rytuały przemocy w neolitycznych społecznościach. To nie były spontaniczne wybuchy agresji, lecz przemyślane ceremonie służące budowaniu grupowej tożsamości poprzez odczłowieczenie przeciwnika. Badanie w tej sprawie zostało opublikowane na łamach Science Advances. Zamieszczony tam artykuł rzuca nowe światło na naszą przeszłość. Pokazuje, że zrytualizowana przemoc towarzyszyła ludzkości od znacznie dłuższego czasu, niż sądziliśmy. Jak podkreślają archeolodzy, to ekscytujące, dobrze wykonane i starannie zinterpretowane odkrycie zmienia nasze rozumienie prehistorycznych konfliktów.