Gaz rozweselający lekiem na depresję? Wdychanie podtlenku azotu skutecznie poprawia nastrój

Podtlenek azotu można wykorzystać w terapii lekoodpornej depresji, sugerują wyniki badań.
Gaz rozweselający lekiem na depresję? Wdychanie podtlenku azotu skutecznie poprawia nastrój

Odkryto wiele leków przeciwdepresyjnych, jednak nie każdy medykament działa na każdego chorego. Zdarza się też, że mimo wielu prób, nie skutkuje żaden. Mówimy wtedy o przypadku depresji lekoopornej. 

Do niedawna w takich przypadkach jedyną alternatywą była elektroterapia. Dopiero kilka lat temu pojawiły się badania wskazujące, że stan pacjentów poprawia pojedyncze podanie ketaminy, używanej do znieczulenia ogólnego. Niestety, nie jest to lek doskonały. Trzeba zaaplikować ją dożylnie, powoduje zaburzenia rytmu serca i halucynacje. 

W pracy opublikowanej 9 czerwca w czasopiśmie „Science Translation Medicine” naukowcy donoszą jednak o II fazie badań klinicznych nad podtlenkiem azotu. Wynika z nich, że jednorazowe podanie dawki tego gazu usuwa objawy depresji, a efekt utrzymuje się przez kilka tygodni. 

Godzinna inhalacja gazem rozweselającym działa jak lek

Wdychany przez godzinę z tlenem – zarówno w proporcji 25 proc., jak i 50 proc. – usuwał objawy depresji u 17 z 24 badanych, z których każdy miał za sobą 4 do 5 nieudanych prób farmakoterapii. Wyższa dawka wykazywała większy efekt leczniczy, ale u niektórych pacjentów wywoływała skutek uboczny w postaci mdłości. Niższa dawka była mniej skuteczna, ale przy jej podaniu skutków ubocznych nie odnotowano. 

Z dwudziestu osób, które ukończyły badanie, jedenaście (czyli 55 proc.) odnotowało znaczące zmniejszenie przynajmniej połowy symptomów. Osiem zaś (40 proc.) uznano za wyleczone. Innymi słowy, u 95 proc. chorych stan ulegał poprawie po godzinie wdychania gazu! 

Gaz rozweselający może wywołać euforię, ale najczęściej usypia

Odkryty pod koniec XVIII wieku gaz, zwany rozweselającym, był jednym z pierwszych środków znieczulających. Do dziś jest stosowany jako jeden ze składników znieczulenia ogólnego, na zachodzie Europy i w USA stosuje się go także przy zabiegach stomatologicznych. Mimo nazwy, w stężeniach używanych w znieczuleniu (oraz w przeprowadzonym badaniu) pacjenci po jego zażyciu zwykle zasypiają. Euforyczny stan pojawia się przy wdychaniu stężonego gazu, co jest zresztą niebezpieczne ze względu na ryzyko uduszenia. 

Leki przeciwdepresyjne działają na receptory noradrenaliny i serotoniny, ale efekt ich działania widać dopiero po tygodniach przyjmowania. Podtlenek azotu działa na inne receptory, zwane NDMA (receptory dla glutaminianu selektywnie aktywowane przez kwas N-metylo-D-asparaginowy). 

Charles Conway, profesor psychiatrii Washington University School of Medicine oraz Peter Nagele, profesor i szef katedry anestezjologii Uniwersytetu Chicago, uważają, że zarówno podtlenek azotu, jak i ketamina mogą być przełomem w leczeniu lekoopornej depresji. Podkreślają przy tym, że stosowanie gazu może być bardziej praktyczne. Jego efekt euforyczny ustępuje bardzo szybko, po kilku minutach od zakończenia wdychania. Pacjentów leczonych dożylnie ketaminą trzeba pozostawić przynajmniej na dwie godziny pod obserwacją, nie mogą też później prowadzić samochodu. 

Podtlenek azotu i ketamina szansą dla pacjentów z depresją

Badacze zamierzają przeprowadzić duże, wieloośrodkowe badanie kliniczne III fazy, który porówna działanie podtlenku azotu z placebo. 

„Nasze badania są pilotażowe” – mówi Nagele. „Żeby ten sposób leczenia stał się dostępny dla pacjentów, w społeczności lekarskiej potrzebna będzie akceptacja. Większość psychiatrów nie zna podtlenku azotu i nie wie, jak go podawać. Będziemy musieli więc lekarzy uczyć, jak taką metodę stosować skutecznie i bezpiecznie. Przewiduję jednak spore zainteresowanie wykorzystaniem jej w praktyce klinicznej”. 

„Jest na to wielkie zapotrzebowanie. Są miliony pacjentów, zwłaszcza z myślami samobójczymi, którzy nie mają dobrych opcji terapeutycznych. Jeśli opracujemy szybkie i skuteczne metody leczenia, możemy przeprowadzić tych ludzi na bezpieczny brzeg” – dodaje. 

Źródło: Washington University School of Medicine in St. Louis, University of Chicago Medicine