Implant mózgowy czyta w myślach. Medyczna rewolucja wielkim zagrożeniem dla ludzkości

Świat, w którym twoje najskrytsze myśli nie należą już wyłącznie do ciebie nie brzmi zbyt zachęcająco. Mimo to postęp dający pacjentom możliwość komunikacji z otoczeniem to coś, co byłoby wybawieniem dla wielu osób. Ale czy sytuacja, w której dialog, jaki toczysz sam ze sobą, może zostać przechwycony i odczytany przez maszynę, jest do zaakceptowania? Okazuje się, że ta przyszłość jest bliżej, niż nam się wydaje. Naukowcom udało się bowiem opracować implant mózgowy zdolny do dekodowania ludzkich myśli. To nie jest kolejne gadżetowe curiosum, lecz technologia, która fundamentalnie kwestionuje nasze pojęcie prywatności i intymności. Z jednej strony otwiera niezwykłe możliwości medyczne, z drugiej – stawia nas przed moralnymi dylematami, do których jako społeczeństwo nie jesteśmy przygotowani.
Fot. Freepik

Fot. Freepik

Jak to w ogóle działa?

Urządzenie analizuje sygnały z kory ruchowej mózgu, tego samego obszaru, który uaktywnia się podczas mówienia. Kluczowe odkrycie polega na tym, że mowa wewnętrzna i zwykłe mówienie generują podobne wzorce neuronalne, choć te pierwsze są znacznie słabsze. Dzięki zaawansowanym algorytmom uczenia maszynowego system potrafi rozpoznawać pojedyncze dźwięki mowy, a następnie składać je w pełne zdania.

Czytaj też: Testowanie technologii zanim zniszczą społeczeństwo. Ta metoda może zmienić naszą przyszłość

To pierwszy raz, kiedy udało nam się zrozumieć, jak wygląda aktywność mózgu, gdy tylko myśli się o mówieniu — zauważa Erin Kunz, współautorka badania

Całość działa z dokładnością sięgającą 74%, co przy tej skali złożoności robi wrażenie. Algorytmy trenowano na bazie 125 tysięcy słów, co pozwala im radzić sobie z całkiem skomplikowanymi konstrukcjami językowymi. Najciekawszy, a zarazem najbardziej niepokojący aspekt tej technologii to kwestia zabezpieczeń. Naukowcy zdawali sobie sprawę z ryzyka niekontrolowanego podsłuchiwania myśli, więc wprowadzili mechanizm wymagający specjalnego hasła. Dopiero gdy użytkownik pomyśli „Chitty Chitty Bang Bang”, system zaczyna dekodować jego wewnętrzny monolog.

Wybraliśmy Chitty Chitty Bang Bang, ponieważ nie pojawia się zbyt często w rozmowach i jest wysoce rozpoznawalne – przyznają członkowie zespołu badawczego

Brzmi rozsądnie? Być może, ale to dość krucha zapora. Wystarczy chwila nieuwagi, przypadkowe skojarzenie, a nasze prywatne rozmyślania mogą stać się dostępne dla maszyny. Eksperci od etyki neurotechnologii już teraz ostrzegają, że granica między myślą prywatną a publiczną może być znacznie bardziej płynna, niż zakładamy.

Światełko w tunelu dla osób z niepełnosprawnościami

Nie można jednak zapomnieć o ogromnym potencjale medycznym tej technologii. Dla osób sparaliżowanych lub cierpiących na ciężkie zaburzenia mowy, takie implanty mogą oznaczać powrót do normalnej komunikacji. Możliwość wyrażania myśli bez konieczności fizycznego mówienia to coś, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe. Nic więc dziwnego, że członkowie zespołu badawczego widzą wielki potencjał w tym rozwiązaniu. Dla osób z poważnymi zaburzeniami mowy i ruchowymi, interfejsy mózg-komputer zdolne do dekodowania mowy wewnętrznej mogłyby zapewnić możliwość komunikacji bez większych ograniczeń. Technologia ewidentnie niesie ze sobą nadzieję dla milionów ludzi na całym świecie. Pozwala im odzyskać podstawową ludzką potrzebę – swobodę wyrażania siebie.

Czytaj też: Chiny walczą z kryzysem demograficznym. Rodzić będą roboty

Patrząc na to chłodnym okiem, stoimy przed fundamentalnym pytaniem: jak korzystać z dobrodziejstw tej technologii, nie rezygnując jednocześnie z prawa do psychicznej intymności? Obecne zabezpieczenia wydają się niewystarczające wobec skali możliwego nadużycia. Potrzebujemy pilnie nowych ram prawnych i etycznych, które określą, co wolno, a czego nie wolno robić z naszymi myślami. Bo choć perspektywa pomocy osobom niepełnosprawnym jest niezwykle kusząca, to równocześnie otwieramy puszkę Pandory, której już nie da się zamknąć. Technologia odczytywania myśli przestała być fantazją. Teraz pozostaje pytanie, czy jako społeczeństwo jesteśmy gotowi na świat, w którym nasze najskrytsze myśli mogą stać się dostępne dla innych. Nawet jeśli chronione są hasłem rodem z dziecięcego filmu.