Jak kontakt ze sztuką wpływa na zdolności intelektualne? Tylko z pozoru jest ona bezużyteczna

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że sztuka jest niczym lukier na cieście – kiedy załatwiliśmy już wszystko inne, możemy pomyśleć o sztuce – pisze Michael S. Gazzaniga, profesor psychologii z University of California, w książce „Istota człowieczeństwa”.

 I większość z nas podziela ten pogląd. Pod choinkę chętniej kupujemy – w zależności od zamożności portfela – skarpetki czy iPada niż album z obrazami mistrzów renesansu. Kolejne lekcje angielskiego czy korepetycje z matematyki wydają się wielu rodzicom lepszym wyborem niż kółko plastyczne, muzyczne albo teatralne. Bo na co może się przydać gra na pianinie pięciolatkowi poza tym, że rozwija korę słuchową i karmi snobizm rodziców? 

Tymczasem neurobiolodzy przekonują, że kontakt ze sztuką, zwłaszcza uprawianie jej dziedzin związanych z występowaniem na scenie, pobudza mózg do pracy i świetnie przygotowuje go do uprawiania nauk ścisłych, przede wszystkim kształcąc uwagę poznawczą. Nie  bez powodu ośrodek piękna mieści się w korze przedczołowej, najmłodszej ewolucyjnie części mózgu, odpowiedzialnej także za myślenie analityczne i racjonalną analizę.

Maszyneria poznawcza

Kiedy oglądamy obrazy – bez względu na  to, czy wyszły spod pędzla holenderskich mistrzów z XVII wieku czy francuskich impresjonistów, w mózgu aktywuje się kora potyliczna. Gdy słuchamy IX symfonii Gustava Mahlera lub nowej płyty Toma Waitsa – pobudzamy płat skroniowy, a gdy czytamy Miłosza – sieci neuronalne w płatach czołowych. Jeszcze intensywniej mózg pracuje, gdy sami gramy na pianinie, tańczymy, malujemy czy układamy rymy. Naukowcy sprawdzili, że komponowanie, wykonywanie i słuchanie muzyki angażuje całą ludzką maszynerię poznawczą. Gdy sięgasz po gitarę, „percepcja, uczenie się i pamięć, uwaga, motoryka, emocje, myślenie abstrakcyjne i teoria umysłu – wszystkie te procesy zostają zaprzęgnięte do ciężkiej pracy” – podkreśla Gazzaniga.

Wszystkie dziedziny sztuki, zwłaszcza zaś te związane z występowaniem na scenie, aktywują uwagę poznawczą, czyli – jak tłumaczy w eseju „Mózg a sztuka” prof. Jerzy Vetulani, neurobiolog – „zdolność do wybiórczego skupiania się na bodźcach intelektualnych przez czas wystarczający do ich zakodowania i zapisania w pamięci roboczej”.

Zgodnie z definicją Roberta Sternberga, psychologa, który zasłynął jako twórca trójczynnikowej teorii miłości, ale bada również inteligencję i kreatywność, dzięki uwadze aktywnie przetwarzamy ograniczoną pulę informacji spośród olbrzymiej jej ilości, jaka jest nam dostępna za pośrednictwem zmysłów. Dzięki uwadze potrafimy wybrać źródło informacji, przeszukać pole percepcyjne w poszukiwaniu tego, czego potrzebujemy, przedłużać stan koncentracji, koordynować jednoczesne zadania i przełączać się między nimi. Wszystkie te umiejętności są niezbędne, by się uczyć, o czym przekonał się każdy, kto obserwował siedmiolatka siadającego do odrabiania pracy domowej. Trudniejsze niż zadania w zeszycie jest dla niego samo skupienie się na nich. Co jednak jest w sztuce tak wyjątkowego, że sprzyja ona uczeniu się? Piękno i przyjemność – odpowiadają neurobiolodzy.

 

Afekty i efekty

Nicholas Humphrey, psycholog z Cambridge, badający ewolucję ludzkiej inteligencji i świadomości, zainteresował się również naszymi wyborami estetycznymi. Jak i po co w ogóle oceniamy, czy coś jest piękne, czy brzydkie? Zdaniem Humphreya, „źródłem preferencji estetycznych jest występująca u zwierząt i ludzi skłonność do poszukiwania doświadczeń, poprzez które można się nauczyć klasyfikowania obiektów w otaczającym świecie. Piękne struktury w przyrodzie albo w sztuce to te, które ułatwiają zadanie klasyfikacji”. Humphrey uważa, że umiejętność dokonywania ocen estetycznych ma zasadnicze znaczenie dla procesu uczenia się.

Według Johna Tooby’ego i Ledy Cosmides z Centrum Psychologii Ewolucyjnej na University of California w Santa Barbara, nauczyliśmy się w toku ewolucji odróżniać to, co piękne i podążać za tym (gdy widzimy coś brzydkiego, w mózgu aktywuje się kora ruchowa, jakby centrum dowodzenia chciało dać nam sygnał do ucieczki), by się mobilizować do poszukiwania i zbierania rozmaitych doświadczeń, co pomaga nam osiągnąć pełnię możliwości adaptacyjnych. Kiedy to robimy, w nagrodę odczuwamy przyjemność. A jak podkreśla prof. Gazzaniga, „nasilenie afektu pozytywnego jest czymś pożądanym, niezależnie od tego, czy jego źródło stanowi bodziec słuchowy, wzrokowy, czy inne doświadczenie sensoryczne. Dobry nastrój zwiększa elastyczność poznawczą i  ułatwia twórcze rozwiązywanie problemów”.

Zdaniem Tooby’ego i Cosmides uprawianie sztuki wydaje się bezużyteczne, bo oceniamy je z punku widzenia zmian zachodzących pod wpływem tego, co robimy, w świecie zewnętrznym, tymczasem chodzi o to, co dzieje się w świecie wewnętrznym, czyli w mózgu. Pożytek z malowania akwarelami pejzaży wydaje się mniejszy niż z rozwiązywania zadań z  dwiema niewiadomymi, bo to te zadania pojawią się na egzaminie. Choć jednak nie warto porzucać matematyki, nie warto również lekceważyć sztuki, bo to dzięki niej mózg nauczy się być może szybciej i sprawniej koncentrować. Jak twierdzą Tooby i Cosmides inwestycje w sztukę to inwestycje w lepszą organizację neuropoznawczą. Opłacają się zwłaszcza w  pierwszym okresie życia i  przynoszą korzyść przez większą część życia. 

Skrzypce Einsteina

O tym, że uprawianie sztuki idzie w parze z karierą naukową, przekonuje nie tylko przykład Leonarda da Vinci, którego dziś nazwalibyśmy równocześnie malarzem i architektem, filozofem i muzykiem, pisarzem i matematykiem, mechanikiem, anatomem i geologiem. Prof. Jerzy Vetulani, psychofarmakolog, neurobiolog i biochemik, jeden z najczęściej cytowanych polskich naukowców, był jednym z  założycieli Piwnicy pod Baranami i  przez krótki czas jej konferansjerem, kiedy zastępował przebywającego wówczas w Paryżu Piotra Skrzyneckiego.

 

Jego kolega z Instytutu Farmakologii PAN prof. Ryszard Przewłocki, który niedawno zbadał nowy mechanizm powstawania lęku, przez wiele lat występował na deskach krakowskiego eksperymentalnego Teatru 38. Richard Phillips Feynman, amerykański fizyk teoretyk, jeden z głównych twórców elektrodynamiki kwantowej i laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki w 1965 r., grał na bębnach i malował. Mikrobiolog Hilary Koprowski, twórca szczepionki przeciw wirusowi polio, zajmował się również muzyką: grał na pianinie i komponował. Podobnie zresztą jak Aleksander Graham Bell, wynalazca telefonu.

Od czwartego roku życia na skrzypcach grał Albert Einstein. Elsa, jego żona, wspominała: „Jako mała dziewczynka zakochałam się w Albercie, bo tak pięknie grał Mozarta na skrzypcach. […] Gra również na fortepianie. Muzyka pomaga mu, gdy rozmyśla o swoich teoriach. Idzie do gabinetu, gra kilka nut, coś zapisuje, wraca do gabinetu”.

Kiszki a umysł

Glenn Schellenberg z University of Toronto przyglądał się sześciolatkom, które losowo przydzielił do jednej z grup: niektóre uczęszczały na lekcje gry na keyboardzie, inne na zajęcia z emisji głosu lub zajęcia teatralne, jeszcze inne miały wolne. Z jego badań wynika, że uczestnictwo w lekcjach muzyki wiąże się z niewielkim, lecz trwałym wzrostem ilorazu inteligencji. Z kolei zespół Helen Neville z University of Oregon badał dzieci w wieku od trzech do pięciu lat, objęte amerykańskim programem Head Start, którego celem jest zaspokajanie potrzeb edukacyjnych i kulturalnych dzieci z rodzin o niskich dochodach. Neville ustaliła, że u kilkulatków poddawanych edukacji artystycznej, między innymi muzycznej, znacznie poprawiły się umiejętności związane z uwagą, umiejętności przestrzenno-wzrokowe, a nawet… umiejętność liczenia.

W praktyce wiedzę o wpływie sztuki na rozwój intelektualny wykorzystuje Centrum Leonarda Bernsteina w Gettysburgu w USA założone w 1992 r. przez spadkobierców sławnego dyrygenta i kompozytora. Opracowaną tam metodę Artful Learning wprowadzono między innymi w Moffett Elementary School w  Los Angeles – szkole, w  której większość uczniów pochodzi z trudnych, zaniedbanych edukacyjnie i kulturalnie środowisk. Dzieciaki badają tam na przykład problemy fizyczne (choćby równowagę, zasady konstrukcji) na przykładzie 17 wież w  Watts, dzielnicy Los Angeles, narodowego zabytku, porównując je z wieżą Eiffla, i zastanawiając się nad czasami, w których powstały. Dzięki metodzie łączenia sztuki z nauką szkoła z szarego końca w rankingu amerykańskich szkół przesunęła się na pozycje zajmowane przez średniaków. „Olbrzymim defektem polskiego systemu edukacji jest to, że zajęć związanych ze sztuką jest bardzo mało” – mówi prof. Vetulani.

„Czy to nie dziwne, że baranie kiszki wyciągają duszę z ludzkiego ciała?” – pyta Szekspir w sztuce „Wiele hałasu o nic”, zdumiewając się siłą muzyki. Jak się jednak okazuje, baranie kiszki potrafią jeszcze więcej: budzą nie tylko duszę, ale i umysł.