Język dotyku. Jak go interpretować?

Pozwala przekazywać emocje, łagodzi napięcia i sprzyja budowaniu więzi.
Język dotyku. Jak go interpretować?

Jest wtorkowy poranek, a ty tkwisz w zatłoczonym wagonie metra albo w miejskim autobusie. Zaspani współpasażerowie, ukołysani przez rytmiczne wstrząsy, siedzą w ciszy. Dziecko w wózku przygląda się nieufnie pozostałym pasażerom, ściągając brwi z niepokojem. Odwraca się do matki i szukając u niej pocieszenia, wyciąga w jej stronę rączkę. Ona nic nie mówi, tylko wyciąga dłoń, ściska dziecko i cofa rękę. Dziecko rozluźnia się, uśmiecha i odwraca. Po chwili znowu spogląda na mamę. Ta znowu bierze jego dłoń – znów ściska ją i puszcza. Dwudziestokilkulatka w spódnicy i marynarce siedzi sztywno ze skórzaną aktówką na kolanach. Co chwila odgarnia kilka jasnych kosmyków z twarzy, po czym dotyka szyi. Te gesty jednocześnie ujawniają i łagodzą jej niepokój związany z rozmową kwalifikacyjną, która czeka ją o dziewiątej. Jakaś oparta o poręcz para wymienia się czułościami: ona głaszcze jego ramiona, a on wtula twarz w jej włosy. Wciśnięta w kąt kobieta w średnim wieku pewnym ruchem biodra i łokcia trąca siedzącego obok niej młodego człowieka. Przekaz nie pozostawia wątpliwości: mężczyzna natychmiast się przesuwa, żeby zrobić jej miejsce.

Badanie komunikacji niewerbalnej nie jest w psychologii niczym nowym. Naukowcy od dawna analizowali złożone emocje i pragnienia, które wyraża nasza postawa, ruchy oraz miny. Do niedawna jednak koncepcja, zgodnie z którą ludzie mogą nadawać i interpretować treści emocjonalne za pośrednictwem kanału niewerbalnego – dotyku – budziła wątpliwości nawet w gronie badaczy zajmujących się tym zjawiskiem. Dopiero w 2009 roku psycholog Matthew Hertenstein z DePauw University wykazał, że dysponujemy wrodzoną umiejętnością rozszyfrowywania emocji za pośrednictwem samego dotyku.

Podczas serii eksperymentów Hertenstein prosił ochotników o to, by spróbowali przekazać listę emocji nieznajomej osobie, która miała zawiązane oczy. Mogli to robić wyłącznie za pośrednictwem dotyku. Wielu uczestników z niepokojem podchodziło do tego doświadczenia. „Żyjemy w społeczeństwie, które boi się dotyku” – tłumaczy badacz. „Nie mamy w zwyczaju dotykać nieznajomych, a nawet przyjaciół”.

Dotykanie mózgu – Społecznych komponentów dotyku nie da się oddzielić od wrażeń czysto fizycznych.

Mimo wątpliwości uczestnicy eksperymentu Hertensteina zdecydowali się zaryzykować dla dobra nauki. Wyniki wskazują, że potrafimy wysyłać i odbierać sygnały emocjonalne wyłącznie za pomocą dotyku, nie odwołując się do żadnych innych zmysłów. Uczestnicy przekazywali sobie osiem różnych emocji: gniew, strach, wstręt, miłość, wdzięczność, współczucie, szczęście i smutek. Okazało się, że udało im się osiągnąć 78-procentową skuteczność. „Byłem zaskoczony” – przyznaje Hertenstein. „Zakładałem, że będzie to około 25 proc.”.

Wcześniejsze badania Hertensteina i innych naukowców dały podobne wyniki za granicą, między innymi w Hiszpanii (gdzie ludzie zdecydowanie chętniej niż w Ameryce komunikują się poprzez dotyk) oraz w Wielkiej Brytanii. Realizowano też eksperymenty w Pakistanie i Turcji. „Wszędzie, gdzie prowadziliśmy badania, ludzie wydawali się zdolni do tego typu komunikacji” – twierdzi naukowiec.

Wygląda na to, że przychodzimy na świat wyposażeni w zdolność interpretowania dotyku innych ludzi. Wyniki badania potwierdzającego tę umiejętność zostały opublikowane w roku 2012. Wzbudziły duże zaskoczenie – wcześniej sądzono, że pierwszorzędowa kora czuciowa koduje tylko podstawowe właściwości dotyku, takie jak miękkość czy nacisk. Teraz okazało się, że jej aktywność zmienia się w zależności od tego, kim jest osoba dotykająca.

Wskazuje to, że emocjonalnych i społecznych komponentów dotyku nie da się oddzielić od wrażeń fizycznych. „Kiedy ktoś nas dotyka, nasz mózg nie podaje nam obiektywnych właściwości tego dotyku” – tłumaczy Michael Spezio, psycholog ze Scripps College. „Na to doświadczenie wpływa też społeczna ocena dotykającej nas osoby”.

 

Słownik niewerbalny – Za pomocą dotyku możemy przekazywać radość, miłość, wdzięczność i współczucie.

 Jeżeli dotyk staje się językiem, wydaje się, że instynktownie umiemy się nim posługiwać. Pytani o to badani konsekwentnie nie doceniali własnej zdolności komunikowania się za pomocą dotyku – nawet kiedy ich zachowania wskazywały na to, że dotyk może okazać się w gruncie rzeczy bardziej uniwersalny niż głos, wyraz twarzy oraz inne sposoby wyrażania emocji.

„Z twarzą i głosem możemy zazwyczaj utożsamić tylko jeden czy dwa pozytywne sygnały, których nie da się pomylić z innymi” – mówi Hertenstein. Radość na przykład to jedyna pozytywna emocja, którą udało się w wiarygodny sposób rozszyfrować w badaniach twarzy. Tymczasem przeprowadzone przez niego badania wskazują, że za pomocą dotyku możemy przekazywać wiele różnych pozytywnych emocji: radość, miłość, wdzięczność i współczucie. Naukowcy sądzili dotąd, że dotyk stanowi jedynie metodę wzmacniania przekazów sygnalizowanych za pośrednictwem mowy lub mowy ciała. „Wydaje się jednak, że dotyk jest zdecydowanie bardziej zniuansowanym, wyrafinowanym i precyzyjnym sposobem komunikowania emocji” – tłumaczy Hertenstein.

Dotyk może też zwiększać szybkość komunikacji. „Jeżeli znajdujesz się na tyle blisko drugiej osoby, by ją dotknąć, to często najłatwiejszy sposób, by jej coś przekazać” – twierdzi Laura Guerrero, współautorka pracy „Close Encounters: Communication in Relationships”, która bada komunikację niewerbalną i emocjonalną na Arizona State University. Ta bezpośredniość i natychmiastowość okazuje się szczególnie istotna w kontekście budowania więzi. „Czujemy się z kimś bardziej związani, jeżeli ta osoba nas dotyka” – zwraca uwagę Guerrero.

Nie istnieje gotowy słownik, który pozwalałby nam tłumaczyć język dotyku. Eksperci dopiero zaczynają dokumentować jego gramatykę i słownictwo. „Odkryliśmy, że istnieje wiele sposobów wyrażania określonej emocji za pomocą dotyku” – mówi Hertenstein. Co więcej, także interpretacja danych gestów zależy w dużym stopniu od kontekstu. „To, czy znajdujemy się akurat w gabinecie lekarskim, czy w klubie nocnym, odgrywa istotną rolę i wpływa na sposób, w jaki mózg odpowiada na ten sam typ kontaktu” – tłumaczy Spezio.

Fizyczna bliskość – Nasze podejście do dotyku jest w dużej mierze uwarunkowane kulturowo i wyuczone.

Otrzymujemy sygnały dotykowe jeszcze przed przyjściem na świat – wibracje bijącego serca matki są wzmacniane przez płyn owodniowy. Nic zatem dziwnego, że dotyk odgrywa od początku kluczową rolę w relacjach między rodzicem a dzieckiem. „To dla dziecka podstawowy kanał komunikacji” – tłumaczy Peter Andersen, emerytowany profesor San Diego State University School of Communication i autor pracy „Nonverbal Communication: Forms and Functions”.

Dotyk matki pogłębia więź między nią a dzieckiem. Oznacza bezpieczeństwo („Nie bój się, nic ci nie grozi. Jestem przy tobie”) i w zależności od typu może wywoływać pozytywne lub negatywne emocje (zabawa w „koci-łapci” uszczęśliwia dziecko, natomiast nagłe ściśnięcie przez matkę sygnalizuje ostrzeżenie, by nie wchodzić w interakcję z nowym obiektem). Dotyk matki zdaje się nawet łagodzić ból podczas badania krwi. Tiffany Field  z University of Miami School of Medicine, dyrektor Touch Research Institute, łączy dotyk z wieloma pozytywami: jej zdaniem gwarantuje on spokojniejszy sen, mniejszą drażliwość, większą towarzyskość małych dzieci, a także lepszy rozwój wcześniaków.

Nigdy nie jesteśmy dotykani tak często, jak to się działo w okresie dzieciństwa. Właśnie wtedy rozwija się nasz stosunek do kontaktu fizycznego i do fizycznej bliskości w ogóle (to, co naukowcy określają mianem proksemiki). „Nasze podejście do dotyku jest w dużej mierze uwarunkowane kulturowo i wyuczone” – tłumaczy Andersen.

W ciepłym klimacie kształtują się zwykle kultury o bardziej liberalnym podejściu do dotyku niż te z regionów chłodniejszych. Istnieje wiele hipotez tłumaczących ten stan rzeczy, między innymi fakt, że im wyższa temperatura, tym większa dostępność skóry („opłaca się kogoś dotknąć, jeżeli jego skóra jest odsłonięta albo jeżeli ten człowiek ma na sobie lekkie ubranie, przez które poczuje dotyk” – tłumaczy Andersen); wpływ światła słonecznego na nastrój człowieka („wzmaga ono naszą towarzyskość, brak słońca może budzić przygnębienie i ograniczać ilość interakcji”) oraz wzorce migracji („nasi przodkowie migrowali do tych samych stref klimatycznych, z których pochodzili. Północna część Środkowego Zachodu była w dużej mierze zaludniona przez Niemców i Skandynawów, natomiast Hiszpanie i Włosi przenosili się do Meksyku i Brazylii. Miało to wpływ na rodzaj dotyku”).

Także to, co dzieje się w naszych domach, ma w tym przypadku duże znaczenie. Andersen zwraca uwagę, że ateiści i agnostycy dotykają innych chętniej niż osoby religijne. „Wynika to prawdopodobnie stąd, że wiele religii uważa niektóre typy dotyku są niestosowne czy grzeszne”. Tolerancja na dotyk nie jest jednak czymś stałym i niezmiennym. Wystarczy spędzić trochę czasu w obcej kulturze czy nawet pośród bardziej otwartych pod tym względem przyjaciół, a nasz stosunek do dotyku prawdopodobnie się zmieni.

 

Klepnięcia i muśnięcia – Dotyk pogłębia współpracę, ale też pokazuje, na ile mocne są więzi między ludźmi.

Jako dorośli mamy już zwykle świadomość, że dotyk odgrywa w życiu ważną rolę, zwłaszcza jeśli chodzi o poczucie bliskości. Nawet przelotny kontakt z nieznajomym może mieć wymierne skutki, budować i pogłębiać więź. W ramach przeprowadzonego w 1976 roku badania pracownicy biblioteki uniwersyteckiej zwracali studentom karty biblioteczne na dwa sposoby: jedni dotykali na chwilę ich dłoni, inni zaś tego nie robili. Rozmowy ze studentami wykazały, że ci, których dłoni dotknięto, wyżej ocenili pracowników biblioteki. Wpływ ten odnotowano także wówczas, gdy studenci nie zdali sobie nawet sprawy z dotyku.

Inne przeprowadzone w ostatnim czasie badania wykazały, że pozornie nieistotny dotyk zapewnia kelnerkom większe napiwki, że ludzie więcej kupują, kiedy pracownik sklepu wita ich dotknięciem, i że nieznajomi chętniej pomogą drugiej osobie, jeżeli jej prośbie będzie towarzyszył dotyk. To najlepszy dowód na to, że w głębi duszy jesteśmy wszyscy zwierzętami społecznymi. „W wielu przypadkach ludzie nawet nie pamiętają, że zostali dotknięci. Po prostu czują pewną więź, darzą tę osobę większą sympatią” – tłumaczy Guerrero.

Jak dużą rolę w nawiązywaniu więzi odgrywa dotyk? By to sprawdzić, zespół badaczy pod kierunkiem Michaela Krausa, psychologa z University of Illinois w Urbana-Champaign, śledził kontakty fizyczne pomiędzy członkami tej samej drużyny podczas meczów NBA (przypomnijmy sobie choćby wszystkie te zderzenia klatek piersiowych, piątki i poklepywanie po plecach). Badanie to wykazało, że im częściej członkowie danej drużyny dotykali się podczas meczów na początku sezonu, tym skuteczniejsze okazywały się zespoły i poszczególni gracze pod koniec tego samego sezonu.

„Bardzo nas to zaskoczyło. Dotyk zapowiadał wzrost skuteczności w przypadku wszystkich drużyn NBA” – mówi Kraus. „Zdarza się, że koszykarze nie mają czasu rzucić kolegom choćby kilku słów otuchy. Zamiast tego wypracowali niezwykły repertuar gestów, które pozwalają im komunikować się szybko i precyzyjnie” – tłumaczy badacz. Dodaje też, że dotyk może najprawdopodobniej poprawić skuteczność w dowolnym kontekście związanym ze współpracą między ludźmi. Podobnie jak w przypadku naszych krewnych, ssaków z rzędu naczelnych, które umacniają więzi społeczne poprzez wzajemne iskanie, u ludzi „dotyk pogłębia relację i sygnalizuje bliskość”. Badacz dodaje: „Dotyk pogłębia współpracę, ale też pokazuje, na ile mocne są więzi między ludźmi”.

Klepnięcie po plecach po udanej zbiórce podczas meczu koszykówki albo muśnięcie dłoni podczas podawania rachunku może nam pomóc skuteczniej porozumieć się z innymi. Wynika to z tego, że „kiedy stymulujemy receptory ucisku w skórze, obniżamy poziom hormonów stresu” – wyjaśnia Tiffany Field z Touch Research Institute.

Jednocześnie ciepły dotyk pobudza wydzielanie oksytocyny, tzw. hormonu przytulania, który umacnia w nas zaufanie i przywiązanie.  

Tłumaczy to także naszą skłonność do dotykania samych siebie, co w ciągu dnia robimy setki razy, aktywując w ten sposób własny mechanizm uspokajający. „Bardzo często sami się dotykamy: bawimy się włosami, przytulamy się” – tłumaczy Field. Pośród innych często pojawiających się gestów należy wymienić masowanie czoła, pocieranie dłoni i głaskanie się po szyi. Wszystko wskazuje, że są to metody skuteczne: dzięki takiemu dotykowi spada nam tętno i obniża się poziom hormonu stresu, kortyzolu.

Sygnał bliskości – U masażysty poziom hormonu stresu spada w takim samym stopniu jak u osoby masowanej.

Każdego wieczoru przed snem Hertenstein masuje plecy swojego synka. „To dla nas okazja do budowania więzi. Poziomy oksytocyny rosną, tętno spada i dzieją się wszystkie te wspaniałe rzeczy, których nie sposób dostrzec gołym okiem”. Chwile takie jak ta pokazują dwustronną naturę dotyku. Jak tłumaczy badacz: „Nie można dotykać, nie będąc jednocześnie dotykanym. Dotyk przynosi wiele korzyści także i mnie, osobie dotykającej”.

I tak rzeczywiście jest. Inicjując kontakt, możemy odnieść te same korzyści co ci, których dotykamy. Przeprowadzane przez Field eksperymenty wykazały, że u osoby, która robi komuś masaż, poziom hormonu stresu spada w takim samym stopniu jak u osoby masowanej. „Badania dowodzą, że człowiek, który kogoś przytula, czerpie z tego równie wiele, co osoba przytulana” – wyjaśnia.

Jak podkreśla Hertenstein, dotykanie drugiej osoby nie pozostaje jednostronnym sygnałem: oprócz tego, że wysyłamy w ten sposób pewną czytelną informację, wiele się też dowiadujemy na temat drugiego człowieka. Czy jest otwarty na dotyk, czy raczej woli się odsunąć? Czy jest rozluźniony, czy spięty? Czy to osoba ciepła, czy może raczej chłodna? „Czasem, kiedy dotykam swojej żony, potrafię nawet z zamkniętymi oczami wyczuć, że jest zdenerwowana” – mówi. „Da się to zauważyć choćby po napięciu mięśni. Tego typu informacje mogą wpływać na nasze zachowanie wobec drugiej osoby; na to, co myślimy i jak postrzegamy to, co ona mówi”.

Prawdopodobnie właśnie ze względu na to, że dotyk wpływa zarówno na dotykanego, jak i dotykającego, stanowi jeden z podstawowych sposobów budowania i wyrażania intymności w relacji miłosnej. W pewnym artykule naukowym opisano sekwencję dwunastu zachowań, które w przypadku par stopniowo umacniają intymność: po pierwszych trzech z nich (kontakt oko-ciało, kontakt oko-oko, rozmowa), następuje kolejnych dziewięć, które wiążą się z dotykiem (poczynając od dotyku dłoni przez pocałunek aż po stosunek seksualny). „Dotyk funkcjonuje na różne sposoby w zależności od etapu związku” – tłumaczy Guerrero. „Na początku spełnia funkcje rozpoznawcze: czy druga osoba odwzajemni mój dotyk?”. W miarę rozwoju relacji dotyk staje się coraz częstszy. „Obserwujemy go często w miejscach publicznych” – zauważa badaczka. „Ludzie trzymają się nieustannie za ręce albo obejmują partnera. To sygnał, że ich związek staje się coraz bardziej intensywny”.

Błędem byłoby jednak zakładanie, że częstotliwość dotyku u par narasta przez cały czas. Badania, podczas których obserwowano zachowania par w miejscach publicznych i analizowano ich relacje, wskazują, że częstotliwość dotyku narasta na początku związku, osiąga apogeum na początku małżeństwa, a następnie stopniowo spada. Z czasem partnerzy regulują częstotliwość dotyku w taki sposób, by dostosować się do nawyków drugiej osoby. Nieumiejętność spotkania się na wspólnym gruncie i ustalenia kompromisu odpowiadającego obu stronom może zepsuć relację już na wczesnym etapie. W przypadku par z wieloletnim stażem można w zasadzie mówić o idealnej równowadze dotyku.

Choć szczęśliwe pary dotykają się zwykle częściej niz inne, prawdziwym wyznacznikiem zdrowej długofalowej relacji nie jest częstotliwość, z jaką dotyka cię partner, ale częstotliwość, z jaką on lub ona dotyka cię w odpowiedzi na twój dotyk. „Im silniejsza wzajemność, tym bardziej prawdopodobne, że obie strony będą zadowolone z łączącej je bliskości emocjonalnej i że będą odczuwały satysfakcję z tego związku” – twierdzi Guerrero. Podobnie jak w przypadku wielu innych elementów związku, satysfakcja wiąże się w takim samym stopniu z tym, co robimy dla naszego partnera, jak i z tym, co od niego dostajemy.

 

Kontakt społeczny – Lekarze, nauczyciele i menedżerowie bardziej otwarci na dotyk są zazwyczaj lepiej oceniani.

Jaka jest najważniejsza rzecz, którą komunikujemy poprzez dotyk? „Prawdopodobnie to, na ile staramy się zdominować drugą osobę, a także jak daleko sięga nasza intymność” – uważa Andersen. Weźmy na przykład uścisk dłoni, jedną z niewielu sytuacji, w których możemy sobie pozwolić na dłuższy kontakt z nieznajomym. To dla nas ważna okazja do przekazania informacji na własny temat. „Słaby uścisk sygnalizuje niepewność, niski poziom entuzjazmu, introwersję” – dodaje Andersen. Mocny uścisk może z kolei zostać odczytany jako próba dominacji. „Najlepszy jest pewny uścisk, który jednak nie zmiażdży drugiej osobie ręki” – radzi badacz. Jego zdaniem lepiej zostać uznanym za nadmiernie serdecznego niż za chłodnego. „Najbardziej odpowiadają nam ludzie o umiarkowanym poziomie ciepła. Osoba, która dużo dotyka innych, sygnalizuje swoje przyjazne nastawienie. Lekarze, nauczyciele i menedżerowie bardziej otwarci na dotyk są zazwyczaj lepiej oceniani”.

Należy jednak pamiętać, że poza sferą bliskich relacji zdecydowanie wzrasta ryzyko związane z tym, że nasze sygnały zostaną źle odczytane. „Ludzie chętnie dotykający innych mogą zostać odebrani jako nachalni czy wręcz natarczywi” – ostrzega Andersen. „Fizyczny kontakt może budzić niepokój, może zostać uznany za zagrażający”. Kontekst ma ogromne znaczenie, dlatego istnieją jasno określone zasady dotyczące tego, kogo możemy dotykać, gdzie i przy jakiej okazji. „Ogólnie rzecz biorąc, jedynym akceptowalnym miejscem są w tym przypadku ręce, od ramion aż po dłonie” – uważa Andersen. Dotyczy to w każdym razie dalszych znajomych. „Na plecach znajduje się bardzo niewielka liczba zakończeń nerwowych, więc także i ten obszar uważa się za dopuszczalny”.

Oczywiście należy też brać pod uwagę innego typu konteksty. Poziom tolerancji na dotyk może się różnić w zależności od kultury i od charakteru człowieka. Dotknięcie osoby tej samej płci interpretuje się inaczej niż dotknięcie osoby płci przeciwnej. Trzeba także uwzględnić charakter dotyku, czas jego trwania, intensywność, okoliczności. „To bardzo złożony problem” – wyjaśnia Andersen. Krótki dotyk przypominający klepnięcie, który ma zwrócić czyjąś uwagę, nie budzi zwykle dezaprobaty. Ale już pogłaskanie po ramieniu może zostać źle zinterpretowane („Większość przypadków molestowania seksualnego wiąże się z głaskaniem” – podkreśla Andersen).

Dotyk w naturalny sposób wyda się bardziej intymny, kiedy będą mu towarzyszyły także inne sygnały, takie jak przeciągłe spojrzenie. Natomiast krótkie ściśnięcie ramienia może zostać uznane za wyraz sympatii czy wsparcia, ale jeżeli nie zakończy się szybko i jeżeli uzupełni się je o intensywny kontakt wzrokowy – przekształci się raczej w agresywny gest. Także okoliczności mają tu istotne znaczenie: na boisku mężczyzna może czuć się swobodnie, poklepując kolegę z drużyny po pupie po udanej akcji, ale ten wyraz aprobaty nie spotkałby się z dobrym przyjęciem w biurze.

Tak naprawdę jedyna zasada, która gwarantuje, że komunikacja przez dotyk nie wpędzi nas w tarapaty, jest następująca: „Nie rób tego”. Zapewne to samo można wyczytać w regulaminie obowiązującym w twoim miejscu pracy. Mimo to zachowywanie się jak robot przy okazji każdego wyjścia z domu nie wydaje się szczególnie pociągające. Andersen przedstawia nieco mniej rygorystyczne zasady związane z dotykiem: z wyjątkiem kontaktów z najbliższymi ci osobami trzymaj się bezpiecznej strefy ramion i rąk (uściski dłoni, „piątki”, poklepywanie).

Nie ma chyba momentu, w którym komunikacja dotykowa byłaby bardziej wskazana niż sytuacje, w których ktoś potrzebuje pocieszenia. „Badania wskazują, że dotyk to najlepszy sposób, by dodać komuś otuchy” – twierdzi Guerrero. „Kiedy zapytamy ludzi, jak pocieszyliby kogoś w danej sytuacji, wymieniają zwykle poklepywanie po plecach, przytulanie i inne tego typu gesty. Nawet przyjaciele płci przeciwnej, którzy zazwyczaj rzadko się dotykają z obawy o to, by nie wysłać drugiej stronie niewłaściwego sygnału, nie obawialiby się w tej sytuacji, że ich zachowanie zostanie źle zinterpretowane”.

Być może dzieje się tak dlatego, że w chwilach głębokiego żalu czy strachu, ale także w ekstatycznych momentach radości czy miłości, tylko język dotyku w pełni wyraża to, co czujemy.

Przedruk z PSYCHOLOGY TODAY. COPYRIGHT 2013 SUSSEX PUBLISHERS lcc.

 

Warto wiedzieć:

Co zdradza twoja skóra – Joe Navarro

Skóra bardzo szybko reaguje na emocje. Kiedy stykamy się z kimś, kogo kochamy, nasza skóra odpowiada rozszerzeniem naczyń – w efekcie wydaje się ciepła, miękka i sprężysta. Ciepło da się często zauważyć nawet bez dotyku, kiedy znajdujemy się blisko osób, którym naprawdę na nas zależy. Także dzięki temu zjawisku potrafimy określić, kiedy pocałunek jest obojętny (chłodny, sztywny), a kiedy pełen czułości (ciepły, miękki, delikatny).
Na skórze pojawiają się rumieńce, kiedy ktoś czuje się skołowany lub zawstydzony – albo został przyłapany na czymś, czego robić nie powinien. W medycynie sądowej istotną wskazówką może się okazać pot: zdarza się, że dzięki niemu śledczy orientują się podczas przesłuchania, że trafili w czuły punkt. Choć pot nie musi świadczyć o kłamstwie, często kryje się za nim poczucie winy albo coś jeszcze gorszego. Zdarza się też, że na skutek strachu przed aresztowaniem skóra podejrzanego nagrzewa się: robi mu się nagle gorąco i zaczyna się wachlować.

W reakcji na silne negatywne emocje, groźby czy niebezpieczeństwo ciało wprowadza krew do większych mięśni na wypadek, gdyby okazały się potrzebne podczas ucieczki lub walki. Cofnięcie tej krwi sprawia, że skóra wydaje się chłodna – przy tej okazji pojawia się też czasem gęsia skórka. Skóra może też stracić kolor (staje się wtedy szara, ziemista lub blada), kiedy ktoś jest w szoku albo otrzymuje nagle złe wieści. W ten sposób uzyskujemy natychmiastowy wgląd w to, co dzieje się w jego głowie. Takie reakcje mówią czasem dużo więcej niż słowa.

Poznanie ucieleśnione

„Sposób, w jaki nasze ciało wchodzi w interakcję ze światem, jest nieodłącznie związany z naszym sposobem myślenia” – tłumaczy Josh Ackerman, psycholog ewolucyjny ze Sloan School of Management. Koncepcja, zgodnie z którą nasze fizyczne „ja” wpływa na naszą psychikę, określana mianem „poznania ucieleśnionego”, stała się w ostatnich latach popularnym tematem badań.

W 2010 roku Ackerman i jego współpracownicy przeprowadzili badanie, które dowiodło, że fizyczne właściwości przedmiotów dotykanych przez ludzi – twardość lub miękkość, ciężkość lub lekkość, szorstkość lub gładkość – wpływały na ich oceny. Ci, którzy trzymali akurat ciężką podkładkę, chętniej uznawali kogoś za poważnego; dotknięcie chropowatego przedmiotu wiązano z surowością drugiego człowieka. Ci, którzy siedzieli na twardym drewnianym krześle, zdawali się mniej elastyczni podczas negocjacji. W 2008 roku psycholog John Bargh, współpracownik Ackermana z Yale University, odkrył, że trzymając ciepły napój, ludzie odbierają nieznajomych jako cieplejszych, bardziej przyjaznych i hojnych. Z kolei inne przeprowadzone przez niego badanie, opisane w 2011 r. w piśmie „Emotion”, wykazało, że uczucie samotności da się złagodzić dzięki doświadczeniu fizycznego ciepła (na przykład poprzez ogrzewanie się kompresem).

Przekładanie wrażeń dotykowych na oceny cech abstrakcyjnych pozwala zrozumieć, w jaki sposób fizyczne odczucia, których doświadczamy na wczesnym etapie naszego życia, stają się mentalnym rusztowaniem, które podtrzymuje metaforyczne myślenie, pojawiające się w późniejszym wieku. Nabudowujemy abstrakcyjne pojęcia na fizycznych odczuciach (na przykład nasze wyobrażenie o „szorstkiej” czy „chropowatej” osobowości opiera się na sposobie, w jaki rozumiemy dotykową szorstkość). Jako że istnieje związek między fizycznym wrażeniem a abstrakcyjnym pojęciem, doświadczanie tego pierwszego automatycznie uruchamia to drugie.

Czy oznacza to, że powinniśmy unikać siadania w miękkim fotelu podczas wizyty w salonie samochodowym? Albo drukować wizytówki na grubszym papierze? A może kiedy odczuwamy samotność w sobotni wieczór najlepiej wziąć po prostu ciepły prysznic? I tak, i nie – uważa Ackerman. Podobnie jak w przypadku magicznych sztuczek, te metody sprawdzają się tylko wówczas, gdy nie jesteśmy ich świadomi. Jeśli świadomie usiądziesz w wygodnym fotelu, zabierając się do negocjowania pożyczki na samochód, najprawdopodobniej nie wpłynie to negatywnie na twoje zdolności negocjacyjne. A pewny uścisk dłoni podczas rozmowy kwalifikacyjnej przekona rozmówcę, że jesteś mocnym, solidnym kandydatem… o ile nie przyjdzie mu do głowy, że starasz się w ten sposób zrobić na nim wrażenie.