Historia dotycząca wyspy Roanoke rozpoczęła się w drugiej połowie XVI wieku, kiedy to Anglicy postanowili utworzyć własną osadę na wschodnim wybrzeżu dzisiejszych Stanów Zjednoczonych. Obecnie jest to terytorium Karoliny Północnej, a w 1584 roku – kiedy śmiałkowie z Europy tam dotarli – stanowiło ono również miejsce życia przedstawicieli indiańskich plemion.
Wzajemne stosunki przybyszy i rdzennej ludności układały się różnie, choć początkowo bez wątpienia można je było uznać za dość pozytywne. Z czasem doszło jednak do napięć, które zaowocowały otwartymi starciami, porwaniami, a ostatecznie dwa lata po przybyciu na miejscu, osadnicy postanowili wrócić na Stary Kontynent.
Rezygnacja z mieszkania za oceanem nie była jednak permanentna i już wiosną 1587 roku podjęto ponowną próbę utworzenia osady na terenie Roanoke. Tym razem grupa ochotników była nieco mniej liczna i zawierała więcej kobiet oraz dzieci niż poprzednio. Niestety dla osadników, jeszcze zanim nadeszła zima, zaczęli się oni zmagać z niedoborami żywności.
Kolonia Roanoke miała stanowić miejsce zamieszkania osadników z Anglii. Mimo dwóch podjętych prób, zakończyły się one fiaskiem
Ta, za sprawą planu realizowanego przez Waltera Raleigha, miała zostać dostarczona do Ameryki z Anglii, lecz plany pokrzyżowała mu wojna z Hiszpanią. W efekcie wsparcie, które miało dotrzeć do Roanoke w 1588 roku, trafiło tam znacznie później, bo z aż dwuletnim opóźnieniem. Oczywiście przybysze z Europy mogli spodziewać się na miejscu najgorszego, choć to, co zobaczyli, było zdecydowanie dziwniejsze.
Tam, gdzie wcześniej znajdował się fort pełen ludzi, teraz nie było żywej duszy. Widać było natomiast napis CROATOAN, który nie mówił wiele – był po prostu stosowany względem jednego z okolicznych plemion. Nie było też widać śladów walki, a raczej oznaki szybkiej ewakuacji. Ani w XVI wieku, ani na przestrzeni kolejnych stuleci nie udało się wyjaśnić, co dokładnie stało się z mieszkańcami Roanoke. Teraz być może przyszła pora na rozwikłanie zagadki. Tak przynajmniej twierdzi Scott Dawson.
Czytaj też: Kamienne kręgi zdradzają sekret sprzed 11 000 lat. To całkowicie zmienia historię człowieka
Archeolog-hobbysta, prezes Croatoan Archaeological Society, współpracując z Markiem Hortonem, sugeruje, jakoby cała historia była swego rodzaju mistyfikacją. Dowodem tego mają być znaleziska dokonane na wyspie Hatteras oddalonej o zaledwie 80 kilometrów od feralnej kolonii. Czym są te przełomowe dowody? Chodzi o niewielkich rozmiarów fragmenty żelaza, powstałe w czasie wykuwania metalowych przedmiotów.
Rdzenna ludność nie stosowała tego rodzaju rozwiązań, co jest według Dawsona wystarczającą informacją, by stwierdzić, jaki los mógł spotkać angielskich przybyszy. To z kolei prowadzi do sugestii, jakoby dawni mieszkańcy kolonii Roanoke dołączyli do przedstawicieli ludu Croatoan na wyspie Hatteras. Zasymilowali się i nie szukali kontaktu z ojczyzną. Co ciekawe, na tym samym obszarze znajdowano wcześniej artefakty o europejskim pochodzeniu, lecz ich obecność można było wyjaśnić kradzieżą dokonaną przez rdzenną ludność. “Przejęcie” kowalstwa wydaje się jednak mniej realne. Z tego względu wyjaśnienie zagadki proponowane przez Dawsona i Hortona można uznać za całkiem prawdopodobne.