
Analiza osadów z kanału latrynowego ujawniła obecność trzech groźnych pasożytów
Zespół naukowców z Cambridge i Oksfordu, badając osady z historycznej toalety w Vindolandzie, trafił na niepokojące znalezisko. W materiale wykryto jaja glist i włosogłówek, a także mikroskopijne cysty pierwotniaka Giardia duodenalis. Odkrycie tego ostatniego organizmu jest szczególnie znaczące, ponieważ to pierwszy bezpośredni dowód na jego występowanie w tamtym okresie na Wyspach Brytyjskich. Skala zjawiska była duża. Dane wskazują, że infekcje nie były incydentalne, lecz stanowiły powszechny problem zdrowotny wśród stacjonujących na miejscu oddziałów. Wszystkie te pasożyty łączy jedna droga przenoszenia: fekalno-oralna, gdzie brak podstawowej higieny rąk lub zanieczyszczenie żywności prowadzi do zakażenia.
Czytaj też: Podwodne odkrycie u wybrzeży Krymu. Kamienne budowle zdradzają przeszłość półwyspu
Trzy rodzaje pasożytów, które znaleźliśmy, mogły prowadzić do niedożywienia i powodować biegunkę u niektórych rzymskich żołnierzy – tłumaczy Marissa Ledger, współautorka badania
To dość gorzka ironia. Rzymianie słynęli z budowy akweduktów i kanalizacji, lecz w Vindolandzie te udogodnienia nie spełniły swojej podstawowej roli ochronnej. Komunalne latryny, gdzie żołnierze siedzieli obok siebie, tworzyły idealne warunki do krążenia patogenów. System odpływowy usuwał nieczystości, acz nie eliminował źródła problemu, którym były brudne ręce i skażona woda. Ten wzorzec nie był odosobniony. Podobne profile pasożytnicze odnotowano w innych przygranicznych fortach, od Austrii po Szkocję. Ciekawe jest natomiast, że w dużych ośrodkach cywilnych, jak Londyn czy York, spektrum organizmów bytujących w mieszkańcach było szersze, obejmując też tasiemce. Mogło to być konsekwencją bardziej urozmaiconej, ale i ryzykownej diety miejskiej ludności.
Przewlekłe infekcje prowadziły do wyniszczenia organizmu
Konsekwencje zdrowotne były poważne i dalekosiężne. Przewlekła inwazja pasożytów jelitowych to nie tylko dyskomfort. To przede wszystkim stały drenaż składników odżywczych z organizmu, prowadzący do niedożywienia, chronicznego zmęczenia i utraty masy ciała. Glisty i włosogłówki siały spustoszenie powoli, lecz systematycznie. Prawdziwym postrachem mogła się okazać Giardia, której letnie ogniska, związane prawdopodobnie z zanieczyszczeniem źródeł wody, atakowały gwałtownie. Wywoływała ostre, wyniszczające biegunki, które w warunkach polowych łatwo mogły prowadzić do niebezpiecznego odwodnienia.
Niektórzy żołnierze mogli poważnie zachorować z odwodnienia podczas letnich ognisk Giardii, które często są związane z zanieczyszczoną wodą i mogą jednocześnie infekować dziesiątki osób. Nieleczona giardioza może ciągnąć się tygodniami, powodując dramatyczne zmęczenie i utratę wagi – dodaje kolejny autor, Piers Mitchell
Rzymscy medycy znali problem „robaków” i stosowali różne, często intuicyjne kuracje, ale ich skuteczność była mocno ograniczona. Środowisko sprzyjające rozprzestrzenianiu się pasożytów było też rajską pożywką dla innych, bakteryjnych patogenów, co stwarzało ryzyko nakładających się epidemii. Trudno być w pełni sprawnym fizycznie strażnikiem granicy, gdy organizm toczy walkę na wielu frontach.
Paleoparazytologia zmienia nasze rozumienie przeszłości
Odkrycie z Vindolandy to fragment większej układanki. Badania starożytnych pasożytów, czyli paleoparazytologia, pozwalają nam zajrzeć w intymne, często pomijane szczegóły życia codziennego. To opowieść napisana nie w kamieniu czy metalu, a w mikroskopijnych jajach i cystach zachowanych w ziemi. Patrząc na te ustalenia, można odnieść wrażenie, że Rzymianie gdzieś popełnili błąd. Zbudowali imponujące podstawy cywilizacji – drogi, akwedukty, latryny – ale w kwestii codziennych praktyk higienicznych indywidualnego żołnierza, mieli poważną lukę. Cesarstwo upadło z wielu skomplikowanych przyczyn, jednak takie odkrycia przypominają, że jedną z nich mogła być zwykła, uporczywa biegunka na odległym posterunku.