Miłosz na cenzurowanym, czyli o czystkach na liście lektur

Ministerstwo Edukacji Narodowej bierze na celownik kolejnych autorów, którzy widnieją na liście lektur. Na pierwszy ogień poszedł Czesław Miłosz. Do tej pory z listy lektur zniknęli Kapuściński, Schultz i Conrad. Do kategorii lektur uzupełniających spadli Bułhakow i Cervantes.

Nie trudno się domyśleć, że autorom nowej podstawy zależy na ukierunkowaniu uczniów na myśl narodową lub nawet megalomanię narodową. Miłosz i Kapuściński wielokrotnie padali ofiarą oskarżeń o antypolskość i popieranie komunizmu. Wszystko za sprawą krytycznego myślenia i pisania o wadach Polaków? A może ministerstwu zależy, żeby młody człowiek kończąc szkołę uważał, że jego kraj jest przedmurzem chrześcijaństwa i Mesjaszem narodów?

Niezwykle trudno jest mi znaleźć sensowne powody tych decyzji. Dlatego zastanówmy się po co, w ogóle ten Miłosz? Dlaczego znalazł się na liście lektur? Czym wyróżnia się jego twórczość w już i tak bardzo napiętej podstawie programowej?

 – Czesław Miłosz to poeta kompletny: bezkompromisowy, celny, o ostatecznej, pełnej formie frazy. To poeta potrzebny, szczególnie w czasach tak chaotycznej, selektywnej moralności. Zarzucono mu negację wagi polskości, wartości tak chętnie omawianej i definiowanej ostatnio, a on punktując Polakom wady, oswajał tę polskość i nadawał jej realnego, a nie wyidealizowanego, kształtu – twierdzi Anna Michalska z wykształcenia psycholog, miłośniczka twórczości Miłosza i autorka tekstów.

Miłosz wyłamywał się z myślenia w czarno-białym paradygmacie. Z jego twórczości można wyczytać, że nie warto dzielić ludzi, a tym bardziej narodów na złych i dobrych. Bardzo podobny obraz świata przestawiał Ryszard Kapuściński. Ukazywał uniwersalne ludzkie słabości, które nie dają się zamknąć w ramach czasu, kultury, rasy i narodowości. Bardzo podobnie można interpretować Mistrza i Małgorzatę Bułhakowa, gdzie nawet diabeł nie do końca jest taki zły. Wydaje mi się, że to może nie podobać się władzy. To dowód na cynizm, małostkowość i strach przed myślącym obywatelem. 

– W moim przekonaniu [Miłosz] jest to najwybitniejszy polski poeta przewyższający Kochanowskiego, Mickiewicza, Słowackiego i Norwida  – Ireneusz Kania tłumacz, poliglota.

– Czesław Miłosz wskazywał jak istotnym jest uczestnictwo jednostki w życiu społeczeństwa oraz jak ważnym jest dialog pomiędzy narodami – ukazywał więc człowieka w Polaku i zachęcał go do pełnego, a nie wiecznie zalęknionego, uprzedzonego wobec wszelkich przejawów odmienności, bytu. Gorzko więc, że zamiast dumy z twórcy najwyższej klasy, twórcy docenionego w świecie, w niektórych budzi to podejrzliwość i niechęć – zauważa  Anna.

Wynika to z różnic pomiędzy myślą zawartą w twórczości Miłosza, a światem kreowanym przez władzę. Bo skoro nie wszyscy Niemcy, czy Rosjanie są tacy sami to jak przekonywać społeczeństwo o tym, że trzeba się przed nimi bronić? Trudno jest rządzącym przekonywać o słuszności tylko polskich interesów, skoro Polacy tak samo jak Włosi są w stanie przywyknąć do powszechnie panującej śmierci jak w wierszu Campo di Fiori.

 – W trakcie nauki szkolnej nauczyciele najczęściej omawiają takie utwory artysty jak: „Campo di Fiori”, „Który skrzywdziłeś” czy „Piosenka o końcu świata”. Żaden z tych wierszy nie wydaje mi się stanowić zagrożenia dla młodego człowieka, który je przeczyta lub, co gorsza, samodzielnie zinterpretuje. Być może usunięcie Miłosza z podstawy programowej sprawiłoby, że chętniej sięgalibyśmy po jego działa, jednak strach pomyśleć kto mógłby zająć na jego miejsce w kanonie lektur – dodaje.

Jak zrozumieć fakt, że ministerstwo pozbywa się „Don Kichota” Cervantesa? Czym sobie zasłużył Ryszard Kapuściński, najważniejszy i najbardziej rozpoznawalny polski reportażysta, że licealiści nie poznają w szkole „Podróży z Herodotem”? Co ukrył w treści „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakow, że znowu pada ofiarą cenzury?

 Na ulicach cichosza, na chodnikach cichosza (…) i nie ma Miłosza śpiewał Grzegorz Turnau. Dzisiaj śmiało można dodać: nie ma Cervantesa, nie ma Kapuścińskiego i nie ma Bułhakowa. W zamian licealiści dostaną wątpliwej jakości wiersze Wojciecha Wencla, czyli „barda smoleńskiego”.

Pozostaje mieć nadzieję, że próba cenzurowania twórczości tych artystów osiągnie zupełnie odwrotny efekt.

“Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta. 
Możesz go zabić – narodzi się nowy. 
Spisane będą czyny i rozmowy.”