Miał zmienić wojnę, a stał się bezużyteczny. Oto największy helikopter świata

Jak transportować pociski nuklearne do odległych baz rakietowych, kiedy wysoko w przestworzach krążą samoloty szpiegowskie i tory kolejowe oraz drogi od razu wskażą wrogowi dokładną lokację tajnych placówek? Dla ZSSR rozwiązaniem tego problemu miał być największy helikopter świata – Mi-12.
Nawet amerykański Ch-53E nie umywa się do Mi-12
Nawet amerykański Ch-53E nie umywa się do Mi-12

Mi-12 miał być dla ZSSR kluczowym helikopterem, ale finalnie skończył na śmietniku historii

W 1962 roku ZSSR dało zielone światło pomysłowi na stworzenie Mi-12. Trzy lata zajęło konstruowanie jego pierwszego egzemplarza, który mierzył 37 metrów długości i 12,5 metra wysokości. Jego rozpiętość skrzydeł sięgała 67 metrów, a dwa wirniki w układzie poprzecznym mogły pochwalić się średnicą 35 metrów. Nie dziwi więc fakt, że to 69100-kilogramowe cielsko musiały podrywać do lotu aż cztery silniki turbinowe Sołowiew D-25VF o mocy 6500 koni mechanicznych każdy. 

Czytaj też: Nie uwierzysz w to zdjęcie. Amerykański żołnierz wspiął się na śmigło helikoptera

Kiedy w 1968 roku ten największy helikopter świata odbył swój pierwszy lot, trwał on zaledwie kilkanaście sekund i pozostawił wiele do życzenia. Obyło się wprawdzie bez wybuchów, ale drgania zespołu napędowego przeniosły się na resztę konstrukcji do tego stopnia, że doszło do “rozhuśtania” kadłuba w płaszczyźnie pionowej. Nie zniechęciło to jednak inżynierów do ulepszeń i tak też rok później drugi prototyp tego helikoptera ustalił rekord udźwigu, wznosząc na wysokość 2255 metrów ładunek o masie 44205 kilogramów w przestrzeni ładunkowej o długości 28,5-metrów i szerokości 4,39 metra.

Czytaj też: Amerykańska armia wprowadza rewolucję na polu walki. Po helikopterach pora na pojazdy

Największy helikopter świata miał zmienić wiele w rękach ZSRR, ale wraz z upływem czasu i rosnącymi wyzwaniami projektowymi, pogrzebał go postęp technologiczny. Ten projekt po prostu powstawał zbyt długo i stał się przestarzały, aby jego dalszy rozwój miał jakikolwiek sens. Dlatego właśnie w pokazy w Paryżu w 1971 roku były ostatnią okazją, aby ujrzeć Mi-12 w tak dobrym stanie, a odpowiedzialnych za niego ludzi z nadzieją w oczach.

Czytaj też: Krokodyle zaczęły szaleć na dźwięk helikoptera. Nietypowe zachowanie zdziwiło świat nauki

Projekt więc ubito, ale po tym pokazie państwa NATO zaczęły się obawiać, że tak wielki helikopter zostanie użyty jako taktyczny samolot powietrzny, który będzie mógł transportować pojazdy opancerzone na front. Rzeczywistość była jednak inna. Finalnie rozważano też wprowadzenie Mi-25 do użytku komercyjnego po jego “wojskowej wtopie”, ale nigdy do tego nie doszło. Na jego miejsce wszedł w 1983 roku Mi-26 (Halo), który do tej pory służy jako ciężki śmigłowiec transportowy.